To jest klasyczne wyprowadzanie kozy, które niczego nie zmienia w większej skali.” – mówi Łukasz Warzecha na temat otwierania galerii handlowych. Publicysta, komentując w rozmowie z nami ostatnie wydarzenia, krytykuje zarówno rządzących jak i opozycję.

 

O opinię na temat działań rządu w kwestii obostrzeń pandemicznych i ich znoszenia a także o to, jakie mogą być polityczne konsekwencje obecnej odsłony konfliktu związanego z ustawą aborcyjną, pytaliśmy Łukasza Warzechę, publicystę „Do Rzeczy”.

Postanowiłem, że nie będę komentował tematu wyroku Trybunału i taką deklarację złożyłem czytelnikom” - mówi Łukasz Warzecha, akcentując tym samym, że najbardziej palącymi problemami są obecnie sprawy gospodarcze oraz skutki obostrzeń, jakie uderzyły w działalność wielu branż. Równocześnie jednak publicysta dał się namówić na refleksję o tym, kto może stracić a kto zyskać na obecnej odsłonie konfliktu aborcyjnego.

NA DEMONSTRACJACH WIĘCEJ JULEK NIŻ DOJRZAŁYCH PRZECIWNIKÓW RZĄDU

Jak zwraca uwagę nasz rozmówca, spór wokół orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego oraz agresywne akcje Marty Lempart odwracają uwagę od problemów gospodarczych, co w dużej mierze jest dla rządzących korzystne i może służyć do „przykrycia” kryzysu. Warzecha skrytykował równocześnie opozycję, która liczy na ugranie czegoś na politycznej awanturze. Zdaniem naszego rozmówcy są to kalkulacje błędne.

Mam wrażenie, zwłaszcza patrząc na największą partię opozycyjną czyli Koalicję Obywatelską, że oni tylko czekali na prosty, łatwy temat emocjonalny, bo w sprawach istotnych nie mają kompletnie nic do powiedzenia. Jak tylko się ten temat pojawił, no to jest ulga: nareszcie, można iść demonstrować pod Trybunał, można mówić o tym, jak to złe państwo wprowadza piekło kobiet, tak jak oni to nazywają… Opozycja, a konkretnie przede wszystkim Koalicja Obywatelska, bo o niej mówię głównie, nie odniesie z tego korzyści z prostego powodu. Po pierwsze ten rdzeń protestów, skupiony wokół pani Lempart to nie są sprzymierzeńcy Koalicji Obywatelskiej. W tej chwili tam moim zdaniem teraz protestuje mniejszy krąg ludzi niż protestował na samym początku. To się zmieniło i więcej jest tych tak zwanych Julek niż dojrzałych przeciwników sposobu sprawowania władzy przez PiS, więc to nie jest grupa, która byłaby szczególnie dużym rezerwuarem głosów dla Koalicji Obywatelskiej. A po drugie ta sprawa w pewnym momencie straci potencjał, przycichnie. Bo zawsze jest tak, że sprawa aborcji budzi konsekwencje skokowo. Zawsze tak było i teraz też tak będzie. Więc nawet w krótszym okresie nie sądzę żeby coś zyskali, w dłuższym nie uzyskają absolutnie nic.”

ZA BUNTEM PRZEDSIĘBIORCÓW MOŻE PÓJŚĆ BUNT PRACOWNIKÓW

Jak podkreśla Warzecha, konsekwencje tego, co dzieje się w gospodarce i co jest skutkiem lockdownu, w przeciwieństwie do politycznych skutków obecnego konfliktu wokół aborcji, będą trwałe.

Kwestia tego, ile ludzie zarabiają, ile muszą zapłacić podatków, które firmy padną, kto nie będzie mógł znaleźć pracy, wszystkie te sprawy wynikające ze strategii epidemicznej rządu, one zostaną. I one będą miały konsekwencje, jak sądzę, również w momencie najbliższych wyborów.”

Zdaniem naszego rozmówcy w przypadku dalszego utrzymywania obostrzeń paraliżujących działalność gospodarczą problem będzie stawał się coraz bardziej poważny:

Rządzący mają problem z coraz bardziej otwartym buntem przedsiębiorców i myślę, że ten bunt przedsiębiorców zamieni się zresztą stopniowo również w bunt pracowników, no bo jednak jeżeli branża gastronomiczna ma ok 60-70 tys. podmiotów to przecież to nie jest tak, że to jest 60-70 tys. osób, jest ich znacznie więcej.”

OTWIERANIE GALERII TO TYLKO KLASYCZNE WYPROWADZANIE KOZY

Publicysta, będąc zdeklarowanym krytykiem działań rządu w tej materii, nie ma jednak także złudzeń co do opozycji.

Na te sprawy Koalicja Obywatelska nie ma odpowiedzi i nie ma tutaj żadnego sensownego programu.” – podkreśla. Warzecha odniósł się też do ostatnich informacji na temat luzowania obostrzeń, które jego zdaniem są niewystarczające. W tym kontekście skomentował decyzję rządu o otwarciu centrów handlowych.

To jest klasyczne wyprowadzanie kozy, które niczego nie zmienia w większej skali. Oczywiście dobrze, że przedsiębiorcy, którzy mają sklepy w centrach handlowych, mogą handlować. I tutaj przypomnę, wbrew temu co się często mówi, że centra handlowe zwłaszcza w mniejszych miastach lub mniejsze centra handlowe to nie jest wcale tylko biznes jakichś zagranicznych funduszy inwestycyjnych. To często jest biznes polskich przedsiębiorców, którzy przez lockdown byli poszkodowani. Więc to dobrze, z tego się należy cieszyć, że to się udało odblokować, ale to jest naprawdę kropla w morzu.” – podsumował nasz rozmówca.

Z Łukaszem Warzechą rozmawiał Tomasz Poller