Piotr Żyła, zdobywając w sobotę złoty medal na obiekcie K-95, tryskał energią. Z pełnym radości obrazem skoczka kontrastował obraz z niedzieli, kiedy widzieliśmy Piotra powolnego i ospałego. Mistrz przyznaje, że po sobotniej nocy czuł się jak po weselu.

Piotr Żyła triumfował w sobotnim konkursie skoków narciarskich mistrzostw świata na normalnej skoczni w Oberstdorfie. Żyła został piątym polskim mistrzem świata w skokach narciarskich, ciesząc się w dodatku nagrodą ponad 100 tys. zł.

W sobotę Żyła był pełen energii i dzielił się swoją radością entuzjastycznymi okrzykami.

- „Dajcie mi coś do roboty!”

- wołał, chcąc rozładować swoje ogromne emocje.

To udało mu się nocą. W niedzielę widzieliśmy skoczka już znacznie mniej naładowanego. Po strefie wywiadów zawodnik chodził wolnym, leniwym krokiem.

- „Nie mam już siły”

- mówił.

- „Czuję się tak, jak dzień po weselu. Wstajesz, trzeba się wziąć za robotę, ale nie wychodzi”

 - dodawał.

Jednak nie sprawdził się plan Adama Małysza, który przekonywał, że po powrocie do hotelu mistrz wypije jedno piwo i padnie ze zmęczenia. Żyła miał dość energii na znacznie więcej.

- „Na jednym się nie skończyło. Oj nie!”

- podkreślał.

Przyznał, że rano na śniadaniu pojawił się tylko dlatego, że całą noc „bidnie” spał.

kak/sportowefakty.wp.pl