Norweska minister ds. migracji i integracji Sylvi Listhaug przekonała się dowodnie, że resort, którym się zajmuje, można swobodnie zamknąć. Spotkała się na wizji z prominentnym muzułmaninem mieszkającym w jej kraju, Fahadem Qureshim, prowadzącym wielką organizację islamską ,,Sieci Islamu''.

Zgodnie z modnym na zachodzie zwyczajem minister wyciągnęła do Qureshiego dłoń, chcąc się z nim przywitać. Muzułmanin jednak najbezczelniej wcisnął w tę rękę bukiet kwiatów.

Listhaug kwiaty przyjęła, ponawiając jednak gest. Quarshi cofnął się lekko, położył rękę na piersi i gorąco kiwał głową na znak szacunku. Koran bowiem zakazuje wierzącym mahometanom dotykać osób płci przeciwnej. No, naturalnie, co innego czas dżihadu, ,,świętej'' wojny - wtedy wolno ,,niewierne'' kobiety traktować z prawdziwie islamistycznym ,,taktem''.

Jednak w sytuacji ,,normalnej'' rozmowy z ,,niewierną Szwedką'' nawet podanie ręki to zbyt wiele.

Integracja? Tak, ale Norwegów. I minister tego dowodem - choć Qurashi w kategoriach norweskiej kultury obraził ją, ona przecież to zaakceptowała i ze studia nie wyszła. I tak szefowa resortu ds. migracji i integracji okazała się być pierszą ofiarą prac własnego ministerstwa...

mod