Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: W piątek do Polski po raz pierwszy przylatuje prezydent USA Joe Biden, któremu będzie towarzyszył szef resortu obrony Lloyd Austin. Warto też zauważyć, że wizyta ta odbędzie tuż po tym jak w naszym kraju gościła wiceprezydent USA Kamali Harris. Wczoraj z kolei Biały Dom potwierdził, że podczas czwartkowego szczytu NATO będzie rozważana polska propozycja dotycząca misji pokojowej Sojuszu Północnoatlantyckiego na Ukrainie, o którą podczas wizyty w Kijowie zaapelował prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Czy Polska odgrywa lub może odgrywać obecnie kluczową rolę w naszym regionie?

Tomasz Sakiewicz, publicysta, redaktor naczelny Gazety Polskiej: Polityka gry na Niemcy, która początkowo była prowadzona przez administrację Joe Bidena, nie sprawdziła się zupełnie. Mamy w efekcie do czynienia z ogromną kompromitacją podstawowych założeń tej koncepcji, zwłaszcza w tym zakresie, że Niemcy miały być zdolne do stabilizowania Europę oraz nie dopuszczenia do wojny na kontynencie. Chodziło też o nie dopuszczenie do radykalnych zjawisk politycznych. A to właśnie polityka prowadzona przez Niemicy ułatwiła wybuch wojny, ponieważ ten kraj od lat finansował armię człowieka, który już wielokrotnie napadał na inne państwa.

W momencie, w którym doszło do wojny okazało się, że Niemcy są niezdolne do jakichkolwiek zasadniczych decyzji, ani też do radykalnych sankcji, które byłyby w stanie tę wojnę zatrzymać. Nie okazały się też sprawne w dostarczeniu pomocy Ukrainie, ani nawet w zapewnieniu skutecznej pomocy humanitarnej. Dużo mniejsza Polska jest w stanie przyjąć około dwadzieścia razy więcej uchodźców wojennych z Ukrainy niż Niemcy. To najlepiej świadczy o ich kompletnym braku zdolności do jakiejkolwiek poważnej gry w regionie w wykonaniu Niemiec.

W tej sytuacji Amerykanie, nawet jeśli początkowo nie byli zwolennikami polskiego rządu z uwagi na dość spore różnice ideologiczne, musieli wrócić do budowy tradycyjnych relacji atlantyckich z naciskiem na Europę Środkową i Międzymorze. Odnowiono więc oś USA - Wielka Brytania i przez tą oś zwiększono współpracę z naszym krajem. Polska na to odpowiedziała bardzo pozytywnie, ponieważ jest to w oczywistym interesie naszego kraju. Wcześniejsze różnice przestały więc mieć jakiekolwiek znaczenie, a nawet Ameryka staje się obecnie swoistym adwokatem interesów Polski w Unii Europejskiej, wiedząc że osłabianie Polski przez Niemcy będzie teraz mocno szkodzić interesom amerykańskim.

Nieszczęście, które dotknęło Ukrainę i konsekwentna polityka Polski wobec Rosji okazała się w tej sytuacji wielką dźwignią naszego sposobu widzenia tego okupanta i agresora. Szkoda tylko, że posłuchano nas dopiero wtedy, kiedy już wojna wybuchła, ponieważ gdyby stało się to wcześniej, to być może nie musiałoby do tej rosyjskiej agresji nawet dojść.

Wczoraj w rozmowie z Onetem były ambasador Polski na Łotwie i w Armenii Jerzy Marek Nowakowski mówił o konieczności rozmieszczenia głowic nuklearnych NATO na wschodniej flance. Dyplomata jako możliwe lokalizacje rakiet Tomahawk wskazał Łotwę, Estonię i Rumunię. Dzisiaj natomiast generał Roman Polko stwierdził, że taka broń powinna być też w Polsce. Jaka jest Pana opinia w tej sprawie?

W dniu wybuchu wojny napisałem duży tekst na łamach „Gazety Polskiej” wzywający do tego, aby Polska posiadała własną broń atomową, albo na w ramach programu współdzielenia, który od kilkudziesięciu lat proponują Amerykanie albo rozwoju także własnej broni jądrowej, ponieważ w przypadku Rosji powstrzymanie wojny jest możliwe tylko dysponując siłą adekwatną do zagrożenia.

Modna stała się w ostatnim tygodniu w polskich kręgach opozycyjnych, ale też medialnych z tzw. kapitałem zagranicznym propagowana przez Moskwę dezinformacja na temat rzekomych prób odłączenia przez Polskę Zachodniej Ukrainy. W dniu dzisiejszym pojawiła się też informacja, że takie zakusy na Ukrainie może mieć także mniejszość węgierska.

Rosja dzisiaj panicznie szuka sojuszników i sprzymierzeńców, gdzie się tylko da i próbuje uwikłać, albo poprzez mniejszości narodowe, albo poprzez szantaż ekonomiczny państwa NATO i Unii Europejskiej - choćby po to, żeby sparaliżować te bardziej radykalne działania. Musimy być na to wyjątkowo czuli, ponieważ w Polsce też mamy rusofilów oraz osoby posiadające skrajne uprzedzenia do Ukraińców, a Rosja może chcieć to wykorzystać. Podobnie muszą uważać Węgrzy, ponieważ mogą się znaleźć w zupełnie tragicznej sytuacji, tzn. mogą zostać uwikłani w jakąś awanturę, w której znaleźliby się nie po tej samej stronie co NATO i Unia Europejska. W mojej ocenie dla Węgier byłoby to tragedią porównywalną do traktatu w Trianon.

W trakcie ogromnej tragedii, jaka dotyka naród ukraiński oraz skutecznych i spójnych działań Polski, opozycja nadal atakuje nasz rząd. Sam Donald Tusk stosuje post prawdy i ewidentnie kłamie na temat ośrodka CBA w Lucieniu, w którym rząd rzekomo miał nie udzielić schronienia uchodźcom. Tomasz Lis i Roman Giertych włączają się w narrację o również rzekomym cichym układzie naszego rządu z Putinem w sprawie Zachodniej Ukrainy. Wcześniej opozycja podnosiła temat także rzekomo skutecznych działań rządu USA dotyczących niesłusznych roszczeń przemysłu Holokaustu. Okazało się jednak, że Polska regionie jest zbyt ważnym partnerem, żeby w ogóle do tego wracać. Czego możemy się dalej spodziewać?

Próba skłócania Polaków i Żydów była bardzo ważnym elementem działań dyplomacji i służb rosyjskich. Niestety były w Polsce siły polityczne, które podejmowały tą grę. Wprawdzie były one marginalne, ale nie było też tak, żeby były zupełnie niewidoczne. W przypadku opozycji natomiast związanych z Belinem i Donaldem Tuskiem mamy do czynienia z próbami ciągłej destabilizacji polskiej polityki nastawionej na obronę polskiego interesu narodowego. Co ciekawe, często jest to robione pod płaszczykiem rzekomej obrony tych interesów. Fakty jednak są takie, że praktyczne działania opozycji w czasach kiedy sprawowała ona rządy w Polsce całkowicie temu przeczyły. Mieliśmy do czynienia z posunięciami zmierzającymi do całkowitego rozbrojenia polskiej armii, próbami całkowitego uzależnienia Polski od rosyjskich surowców – ropy i gazu. Niszczono nasze morale narodowe. Podważano wagę i niezbędność polskich inwestycji strukturalnych, jak chociażby przekop Mierzei Wiślanej. Ponadto wstrzymywano budowę połączeń z państwami regionu i całej Europy. To wszystko jasno wskazuje, że oni jednak grali na to, żeby Polska stała się łatwym łupem imperialnej polityki Rosji i Niemiec.

Czy Polska powinna bardziej dążyć, żeby stać się czymś na wzór Korei Południowej w naszym regionie, czy też powinniśmy się kierować własną wizją rozwoju?

Polska musi grać na kilku fortepianach. Po pierwsze mamy szanse być liderem regionu i dzięki silnym więzom z Ukrainą zbudować – czy to w ramach Unii Europejskiej czy równolegle we współpracy z unią tworząc organizmy, które będą gospodarczo i militarnie ogromną siłą. Po drugie musimy utrzymywać silne więzy atlantyckie, a więc na linii Stany Zjednoczone – Wieka Brytania, ponieważ to w sposób wymierny gwarantuje nam bezpieczeństwo. I po trzecie musimy walczyć o naszą pozycję w Unii Europejskiej, ponieważ przywództwo Niemiec w tej wspólnocie zakończyło się katastrofą.

Uprzejmie dziękuję za rozmowę.