Michał Olszewski zrobił wszystko, by guru nowej lewicy mógł pokazać się, jako ciepły, miły człowiek, który kocha nie tylko kwiatki i kobiety, ale też chrześcijaństwo. „... chrześcijaństwo czy w ogóle religia stają się coraz ważniejsze dla nas, a z pewnością dla mnie” - oznajmia Sierakowski i uzupełnia, że lewica jest nieodrodnym dzieckiem chrześcijaństwa. W innych miejscach możemy poczytać o tym, że „Krytyka Polityczna” nie chce rewolucji, jest pokojowa i walczy o wybór dla obywateli. Słowem jest chodzącym ideałem. I to wszystko w medium, wciąż podającym się za katolickie.

 

Najmocniej jednak uderzają pytania, których w tym wywiadzie brak. Dziennikarz katolickiego pisma nie pyta o poliamorię (czyli seks w układach zbiorowych, który promowała „KP”), nie ma chęci rozmawiać o nieustanny wzywaniu do zabijania nienarodzonych, jakie powraca jak mantra na łamach tegoż periodyku. Nie zastanawia go nawet kwestia promocji homoseksualizmu i związków gejowskich... To są tematy, których w wywiadzie nie uświadczysz. Jakby ich nie było. Jakby „Krytyka Polityczna” zajmowała się wyłącznie walką o sprawiedliwość społeczną, i budowę „królestwa Bożego na ziemi” (to też cytat).

 

I w zasadzie trudno się tym brakom dziwić. Gdyby dziennikarz „TP” je zadał, to nie zrobiłby dobrze Sławkowi Sierakowskiemu (z którym jest na „ty”). Pytanie tylko, czy naprawdę rolą „katolickiego pisma społeczno-kulturalnego” jest robienie dobrze lewackiemu bojówkarzowi?

 

Tomasz P. Terlikowski

/