Do inicjatywy, która domaga się zmiany Ewangelii i Tradycji Kościoła przystąpiło już trzystu księży. Pod koniec czerwca wystosowali oni „Apel o nieposłuszeństwo”. - Będziemy się modlić o reformy w Kościele. Bóg dał nam wolność słowa - zapowiedzieli, dodając, że w ich parafiach każdy wierny będzie mógł przyjąć komunię. - Solidaryzujemy się naszymi kolegami, którzy przez to, że zawarli związek małżeński, nie mogą pełnić posługi - piszą w apelu. Postulaty te są jednak stanowczo odrzucane przez Kościół.

 

I trudno się temu dziwić. Władza święceń kapłańskich kobiet zwyczajnie nie została Kościołowi przyznana przez Jezusa Chrystusa, jak to niezwykle mocno przypomniał Jan Paweł II (ale pisali o tym także jego poprzednicy). Kościół nie ma zatem nie tylko prawa, ale nawet możliwości wyświęcania kobiet. Święcenia takie nic by nie zmieniły w sytuacji tych kobiet. Nadal nie byłyby one kapłankami hierarchicznymi, a jedynie przebierańcami. Nie inaczej jest z komunią świętą dla osób w ponownych związkach. Aby zmienić ten element nauczania Kościoła buntownicy musieliby najpierw zmienić Ewangelię. Ta jest zaś całkowicie jednoznaczna. Jezus wskazuje, że każdy, kto porzuca swoją żonę i bierze sobie nową, cudzołoży, a św. Paweł uzupełnia, że cudzołożnicy nie odziedziczą Królestwa Niebieskiego. Kościół nie ma zatem prawa udzielać im komunii, która przyczynić się może do ich potępienia, przyjmowana bowiem będzie niegodnie.

 

Zapowiedź, że w parafiach zbuntowanych księży rozwodnicy, innowiercy czy byli księża w nowych związkach, a bez uregulowanej sytuacji będą mogli przyjmować komunię świętą, jest w istocie zapowiedzią niegodnego udzielania Eucharystii, jej bezczeszczenia, a ostatecznie także narażania ludzi do niej przystępujących na ogromny grzech. I już choćby dlatego Episkopat nie powinien w tej sprawie milczeć. Ale są też inne powody. Duchowni, o których mowa występują przeciwko niezmiennemu nauczaniu Kościoła i papieża w sprawach wiary i moralności, i uznają się za twórców doktryny, a nie za tych, którzy mają przekazywać to, czego naucza Kościół. Biskupi nie mają zatem szczególnie wyjścia i powinni ich błyskawicznie suspendować, ekskomunikować (co w przypadku większości z nich będzie tylko stwierdzeniem stanu faktycznego, bowiem panowie ci, od dawna nie są już katolikami), i przekazać parafie ortodoksyjnych, wierzącym duchownym. Tylko w ten sposób można uratować Kościół w Austrii. Każda inna droga będzie tolerowaniem, zaprzestaniem leczenia śmiertelnej choroby, jaka drąży austriacki Kościół.

 

Łagodne środki już w tej sytuacji nie wystarczą. Konieczne jest wkroczenie chirurga i rozcięcie rany, tak by śmiercionośna ropa mogła wypłynąć na zewnątrz i umożliwić organizmowi Kościoła ozdrowienie. Mam nadzieję, że austriackim biskupom wystarczy na takie decyzje odwagi.

 

Tomasz P. Terlikowski