- Afera taśmowa mówi nam, że w jakimś sensie nic się nie zmieniło od 20-stu lat. Mechanizm, na którym jest ona oparta to tzw. ciągnięciu renty (rent seeking), który polega na uzyskaniu korzystnej pozycji w sferze publicznej, która pozwala redystrybuować w sposób klientelistyczny zasoby publiczne w prywatne kieszenie oraz przechwytywanie zysków z nieoptymalnie uregulowanych procesów. Właściwie nie jest to żadna odkrywcza diagnoza, ale od klęski postkomunistów w 2005 r. oficjalnie uznawano, że tego rodzaju działania już się skończyły. Wszelako od 2007 r. te praktyki odżyły, ale mamy fasadę, która to dosyć szczelnie w zasłaniała.

 

Należy na to patrzeć przez pryzmat omawianych od dawna niepokojących statystyk długu publicznego czy wzrostu biurokracji. Afera Taśmowa jest takim wydarzeniem, które z jednej strony unaocznia nam relację między tymi makro danymi, ważnymi intuicjami publicznymi, a ukrytymi za medialnym parawanem korzyściami czerpanymi z publicznych stanowisk przez całe konkretne sieci politycznego patronażu.

 

W innym wymiarze, Afera Taśmowa ujawnia metody walki o władzę w PSL przez Waldemara Pawlaka. Pawlak w czasie kanikuły odpalił bombę i zniszczył jednego z dwóch najważniejszych kandydatów na prezesa PSL.

 

Kto stoi za tą aferą? Moim zdaniem, Waldemar Pawlak i jego kolega ze studenckiego akademika Zdzisław Skorża, wiceszef ABW, który jest od zawsze blisko szefa PSL. Takie afery obecnie wydarzają się tylko jako zaplanowane. One nie dzieją się przypadkowo. Są kontrolowane i umiejętnie użyte do realizacji konkretnych celów. Od czasów afery Rywina politycy nauczyli się, że należy bardzo precyzyjnie szacować ryzyko poszkodowania rykoszetem.

 

Kolejny – nieprzewidziany - skutek tej afery to zagranie Pawlakowi na nosie przez Tuska, który uznał, że on będzie teraz zarządzał ministrem rolnictwa. Tam jest gigantyczny budżet rolny UE, przeznaczony dla Polski, który to ministerstwo kontroluje poprzez swoje agencje. Teoretycznie więc w tej chwili premier obejmuje kontrolę nad olbrzymim zasobem pieniędzy, na którym dotąd „siedział” PSL. Zapewne jedynie na chwilę, bo gdyby taka sytuacja miała się przedłużać, oznaczałoby to rychły koniec koalicji.

 

Ważne jest również to, że w tej aferze nie można winy zrzucić na Jarosława Kaczyńskiego. To jest afera wewnątrz koalicji, więc ciekawe będzie, jaki wpływ będzie ona miała na wizerunek tego gabinetu - dodaje Staniłko.

 

Not. Jarosław Wróblewski