Słowa kanclerza Niemiec Olafa Scholza wywołały burzę, po tym jak stwierdził, że ukraińscy żołnierze nie nadają się do obsługi skomplikowanego niemieckiego sprzętu. Faktem są też niekończące się zapewnienia niemieckiego rządu o wsparciu militarnym Ukrainy w walce przeciwko agresji Rosji. Tyle tylko, że jak do tej pory na obietnicach i występach przed kamerami się to kończy.

- „Scholz powiedział dziennikarzom, że Ukraińcy są po prostu zbyt głupi, by używać takiej niemieckiej broni” – tak skomentował wypowiedź Scholza dziennikarz „Bilda” Julian Roepcke.

Skandaliczna wypowiedź kanclerza Niemiec miała miejsce po wirtualnym spotkaniu z przywódcami państw NATO i UE podczas spotkania z dziennikarzami.

Ponadto w czasie tego briefingu Scholz poinformował, że „Berlin osiągnął już maksymalne możliwości w przekazywaniu Ukrainie broni z magazynów niemieckich sił zbrojnych” i – jak dodał „o potencjalnym wsparciu będzie rozmawiał z przemysłem zbrojeniowym”.

Wypowiedź Scholza miała zostać złagodzona przez Agencję Reutera, która określa to jako chęć dostarczenia Ukrainie sprzętu, ale takiego, który tamci wojskowi już umieją używać.

Co więcej, jak ujawnił w ubiegłym tygodniu niemiecki „Die Welt”, niemiecki resort obrony od samego początku wojny wiedział o tym, że na stanach producentów uzbrojenia składowane są setki czołgów Leopard, wozów Marder i dział samobieżnych Gepard. Na liście przesłanej do Kijowa to uzbrojenie zostało jednak pominięte.

mp/portal tvp.info/agencja reutera/pap/die welt