„W siedzibie polskiej dyplomacji jeden europoseł dał drugiemu europosłowi w pysk” – pisze Ryszard Czarnecki, komentując gorzko: „Cóż jaki MSZ, takie obyczaje”.

Europoseł PiS ubolewa, że teraz zamiast rozmawiać o rzeczach istotnych, będziemy się rozwodzić nad tym, co zrobił Janusz Korwin-Mikke. A przecież, spotkanie zorganizowane przez Radosława Sikorskiego („przy ośmiorniczkach?” – zastanawia się Czarnecki) dotyczyło współpracy z Polską reprezentacją w Europarlamencie.  

„Wolałbym jednak żeby gospodarz owej hucznej imprezy szef MSZ mówił czemu nie było Polski na kluczowych rozmowach w sprawie Ukrainy, czemu cierpi na amerykanofobię i czemu zniechęca do nas Wielką Brytanię i obraża jej premiera tylko za to że ma inne stanowisko niż rząd Tuska w sprawie Paktu Fiskalnego” – napisał w komentarzu dla „GPC” Ryszard Czarnecki, oceniając, że to bardziej szkodzi Polsce niż „mordobicie w MSZ”.

Czarnecki pisze ponadto, że na miejscu Boniego oddałby Korwin-Mikkemu. Tłumaczy też, że nie był na spotkaniu zorganizowanym przez Sikorskiego, „bo i o czym tu gadać z człowiekiem, który o naszych sojusznikach mówi językiem naszych wrogów, a zatem ujawnia ściśle tajną operację polskich służb w Afganistanie, narażając przez to Polskę na terrorystyczny odwet”.

MaR/Salon24.pl/Gazeta Polska Codziennie