Martyna Ochnik: Dzień dobry. Panie pośle, jak możemy interpretować ostatnie ostre protesty wobec reformy sądownictwa?

Dr Zbigniew Kuźmiuk: Najpierw ostatnim szańcem miał być Trybunał Konstytucyjny, potem Krajowa Rada Sądownicza, a teraz Sąd Najwyższy. Tymczasem prawo jest jasne - pani Gersdorf nie jest już I Prezes Sądu Najwyższego.

Jednak twierdzi, że jest, bo Konstytucja jest ponad ustawą...

Odnoszę wrażenie, że pani Gersdorf jest przymuszana jakoś z zewnątrz do zajmowania takiego nieprzejednanego stanowiska, ponieważ wydaje mi się, że ona sama tego sporu nie chciałaby kontynuować. To tylko świadczy o tym, że Sąd Najwyższy jest właśnie taką ostatnią redutą, której próbuje bronić totalna opozycja. Mam nadzieję, że dojdzie do nowelizacji tej ustawy, że w miarę szybko zwołane zostanie Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN i że zgodnie z ustawą wybiorą tych 5 kandydatów.

A jeśli to też będzie kontestowane?

Myślę, że będzie jak z TK i KRS, tak samo z SN. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.

Szokujące jest tylko to, że profesorowie prawa i ponoć wybitni sędziowie potrafią stanąć i twierdzić, że nie obowiązują ich przyjmowane przez większość parlamentarną ustawy. Zwykły człowiek podporządkowuje się prawu bez mrugnięcia okiem, natomiast prawnicy twierdzą, że ich ustawy nie obowiązują. Jest to szerzenie demoralizacji prawnej.

Społeczeństwo otrzymuje jednak sprzeczne informacje. Z jednej strony, że Konstytucja ważniejsza od ustawy, z drugiej, że to ustawa pozostaje w mocy.

Skoro sędzia Gersdorf przeszła w stan spoczynku, to nie spełnia podstawowego warunku, żeby pozostawać prezesem SN. Co więcej - mogła starać się o to, żeby pozostać sędzią czynnym. Wystarczyłoby, gdyby wnioskowała do Prezydenta o możliwość dalszego uprawiania zawodu. Tego nie zrobiła.

Trzeba wiedzieć, że jednocześnie skorzystała z atakowanej ustawy występując do Prezydenta o zgodę na dodatkowe zajęcia na uniwersytecie... Wtedy ta ustawa była dobra. Ale kiedy chodzi o procedurę umożliwiającą przedłużenia kadencji, zdaniem pani Gersdorf ustawa jest niekonstytucyjna.

Jestem przekonany, że ta ostatnia reduta też w końcu padnie. Reforma sądownictwa jest bowiem konieczna, co pokazuje dobitnie przypadek sędziego Iwulskiego.

A jakie odniósł Pan wrażenia po ostatnich przesłuchaniach dwóch świadków w aferze Amber Gold? Wczoraj bardzo długo zeznawał były minister finansów Jan Vincent-Rostowski.

Poseł Rzymkowski trafnie zauważył, że prezentując postawę jaką widzieliśmy Rostowski nadawałby się do kabaretu. Człowiek, który był ministrem finansów, przez wiele lat miał pod sobą wszystkie instytucje, które powinny badać działanie takich podmiotów... Jeżeli przeciętny obywatel nie odprowadza podatków, zostaje natychmiast namierzony i złupiony przez służby skarbowe. Tymczasem proceder Amber Gold ciągnął się latami! Teraz okazuje się, że wszyscy umywają ręce. Ci się dowiedzieli wtedy, tamci dowiedzieli się wtedy, a przedtem o niczym nie mieli pojęcia... Udawanie, że nie ma odpowiedzialności, to kabaret

Ludzie z przerażeniem dowiadują się, że polskimi finansami zarządzał człowiek tego rodzaju, o takim zachowaniu, charakterze, takich ambicjach.

Czy możemy powiedzieć, że komisja śledcza przybliża się do rozwikłania tej afery?

Myślę, że tak. Komisja przesłucha jeszcze Donalda Tuska i tak naprawdę będzie miała akt oskarżenia, będzie mogła wnioskować do prokuratury. Generalnie jednak ustalenia wskazują na prawdopodobieństwo zaskarżenia do Trybunału Stanu. Myślę, że przynajmniej w przypadku niektórych urzędników Trybunał Stanu zostanie zastosowany. Komisja złożyła już zresztą ponad 20 zawiadomień do Prokuratury, ale to może iść dwutorowo.

Dziękuję za rozmowę.