"Źle się dzieje. W sejmie nie ma porządnej, solidnej, prawdziwej opozycji" - pisze Paweł Jędrzejewski z "Forum Żydów Polskich".

"Jest Platforma Obywatelska. Jałowa jak podbiegunowa tundra" - wskazuje.

"Są dwie partie (Lewica i Konfederacja) reprezentujące niestrawny radykalizm - dobre wyłącznie dla ludzi, którzy nałogowo zażywają narkotyki groźnych ideologii. Jedni - tęczowe tabletki, drudzy - brunatną miksturę" - pisze dalej.

Jak podkreśla, jest jeszcze PSL - i skończona na dziś Platforma.

Ta ostatnia partia "ma co prawda 134 miejsca w sejmie, ale jest pusta jak opróżnione do ostatniej kropli naczynie. I to naczynie pęknięte, więc nic się do niego już nie da nalać. Nikt jej (ani w nią) nie wierzy, a zresztą ona od dawna niczego do wierzenia nawet nie podsuwa. Żadnych realnych pomysłów" - zauważa Jędrzejewski.

"Jeżeli PO niczego nie proponuje już od lat, to dlaczego (i co?) miałaby zaproponować teraz?" - pyta.

"Partia ta ma natomiast bogaty zestaw skompromitowanych polityków z królem kompromitacji - Grzegorzem Schetyną na czele (przegranie trzech wyborów pod rząd jest dla szefa partii kompromitacją). Oraz takimi popularnymi postaciami jak np. Sławomir Neumann (ten od słynnego hasła wyborczego "Rzygam Tczewem"), czy Bartłomiej Sienkiewicz (ten od jeszcze częściej cytowanego bon motu "kamieni kupa, a wcześniej ... części ludzkiej anatomii"). Po prostu próchno" - przekonuje autor.

W jego ocenie PiS powinno się wręcz modlić, żeby Schetyna nie podał się do dymisji - oraz żeby nie rezygnował z Kidawy-Błońskiej.

"Ostatnie tygodnie wykazały, że gdy Schetyna wystawia na pierwszy plan panią Kidawę, aby się ukryć, to cały czas albo się przed nią rzuca do mikrofonu, albo stoi za nią tak, aby go było widać w obrazie z kamer. Żeby nikt, broń Boże, ani przez moment nawet nie zapomniał, kto tu się ukrywa. Czyli gdy w kampanii wyborczej 2020 roku na ekranach pojawi się Kidawa-Błońska, wszyscy i tak będą wypatrywać Grzegorza Schetyny. A to dobrze kandydatce nie wróży" - czytamy.

"W tej chwili jest w Polsce około 27% aktywnych wyborców, którzy są tak zawzięcie antypisowcy, że w desperacji głosowali na takie właśnie PO. I mniej więcej na tym poziomie znajduje się sufit. Więcej nie będzie. Będzie mniej" - wskazuje dalej Jędrzejewski.

"Co zostaje więc antypisowskiemu wyborcy?" - pyta dalej.

I pisze:

"Lewica i Konfederacja to są partie ideologicznie całkiem odmienne, ale pod jednym względem bliźniacze: są nieuchronnie skazane na odlatywanie w coraz bardziej radykalne wizje i pomysły.    

Winny temu jest, oczywiście, PiS.    

Po pierwsze, PiS jest winny, że Lewica nie ma szans na przebicie PiS-u w polityce społecznej (w socjalizmie PiS jest po prostu lepszy i ma już realne osiągnięcia). Co więc zrobi zmartwychwstała po 4 latach Lewica? To co robiła dotąd. W naturalny sposób pójdzie w skrajności: "kulturowy progresywizm" (czytaj: tęczowość) i agresywny antyklerykalizm. A takie hasła wiele ponad 10% nie dadzą.    

Po drugie, PiS jest winny, że Konfederacja nie ma szans na przebicie PiS-u w tradycjonalizmie obyczajowym (w tradycjonalizmie obyczajowym PiS jest po prostu strawniejszy). Co więc zrobi Konfederacja? To, co robiła dotąd. W naturalny sposób pójdzie w skrajności: w najdelikatniejszej wersji w tzw. "eurosceptycyzm" i np. radykalne żądania antyaborcyjne. A takie hasła wiele ponad 10% nie dadzą".

"Prawdziwie niezłomny antypisowski wyborca nie zaakceptuje PiSu nawet gdyby PiS wynalazł lekarstwo na raka - to oczywiste. Jednak ani Lewica, ani Konfederacja go nie skuszą przez swoje ostentacyjne ekstremizmy" - zaznacza autor.

Jak pisze, zostaje więc PSL, ale... Ta partia to "(po ostatnich wyborach jeszcze bardziej niż wcześniej) w zasadzie Platforma Obywatelska, tyle że bez Schetyny. Nie ma jeszcze danych, ale zaryzykuję twierdzenie, że te 8.55% PSL w niedzielnych wyborach to w znacznym stopniu efekt odpływu wyborców z PO do PSL. Czyli to PO bez Schetyny, nie mniej jałowe, ale z uprzejmym, miłym "człowiekiem bez właściwości" Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Jednak wyborcy powinni pamiętać, że ten uprzejmy i miły polityk był - jako minister pracy i polityki społecznej - autorem skrajnie niepopularnego podniesienia wieku emerytalnego".

"W sejmie nie ma porządnej opozycji!" - konstatuje Jędrzejewski.

I dodaje: "I tu nie chodzi nawet o to, że opozycja ma od razu zjednywać elektorat i wygrywać. Sprawa jest znacznie poważniejsza. PiS-owi, a jeszcze bardziej - Polsce, niezbędna jest mądra, pomysłowa, odważna opozycja".

"Bez dobrej opozycji, bez prowokowanej przez opozycję "burzy mózgów", rządząca partia musi nieuchronnie ulegać degeneracji. A gdy rządząca partia się degeneruje, Państwo ulega zepsuciu, wszystko zaczyna się rozpadać i sypać" - stwierdza.

"Gdy opozycja jest albo jałowa, albo zamroczona radykalnymi - lewackimi lub prawackimi - ideami, nic - poza niekończącymi się awanturami, pyskówkami i ewentualnie Klaudią Jachirą na sejmowej mównicy (pewnie z kukłą!) - nas nie czeka" - pisze następnie.

"Czyli: będzie się działo.Tyle, że będzie się _głupio i marnie_ działo" - kończy.

bsw/salon24.pl