„Tylko cnotą możemy uratować się od kryzysu”, gdyż „wydajność będąca celem samym w sobie prowadzi do katastrofy”- mówi hierarcha. Według ks. Schlaga, należącego do Opus Dei, bez cnót nie powróci ożywienie gospodarcze, gdyż „nie ma wolnego rynku” bez cnót. „Nie można rozdzielać gospodarki i etyki”, gdyż „moralność nie jest opcjonalna, lecz stanowi istotę gospodarki”. „Aby osiągnąć sukces menedżer potrzebuje cnót – pasji ukierunkowanej na dobro – oraz siły charakteru „- mówi i wymienia wśród cnót menedżera sprawiedliwość i wielkoduszność. Chodzi bowiem o umożliwienie ludziom rozwoju, podjęcie przez nich odpowiedzialności, docenianie ich talentów. Cnoty te są chrześcijańskie, ale przede wszystkim naturalne, wrodzone człowiekowi. Mówili o nich zarówno pierwsi filozofowie greccy, jak i Ojcowie Kościoła- pisze wiara.pl


Zdaniem ks. Schlaga nie jest prawdziwe twierdzenie o rozejściu się dróg chrześcijaństwa i gospodarki. Tłumaczy on, że „początki kapitalizmu sięgają średniowiecza, gdy społeczeństwo było w całości chrześcijańskie. Narodził się on we Flandrii i w północnych Włoszech wraz z rozwojem, produkcją wełny i jedwabiu”. Banki zaś „istniały już w starożytności”.  „Franciszkanie wymyślili banki socjalne, nie praktykujące lichwy, potępianej przez Kościół. Pierwszy bank etyczny powstał w 1462 r. w Perugii. W ciągu kilku lat dotarły one do 150 miast włoskich dzięki franciszkanom, którzy popierali mikrokredyty dla małych i średnich przedsiębiorstw, z odsetkami 4-5 proc” – przypomniał duchowny.

 

"Ks. Schlag uważa, że powodem obecnego kryzysu są również nadużycia.  Proponuje on więc uchwalanie dobrego prawa, które nie będzie biurokracją dusiło ludzkiej kreatywności. Podaje przykład USA, gdzie można założyć firmę w ciągu 26 dni, podczas gdy we Włoszech potrzeba aż 260 dni. Jego zdaniem konieczne jest również odejście od dotychczasowej „polityki pomocowej”. Np. Afryka otrzymała już taką pomoc zagraniczną sześciokrotnie, jednak nie popłynęły za tym inwestycje, nie sfinansowano powstania przedsiębiorstw, dlatego kraje tego kontynentu „nadal potrzebują Zachodu”. Zdaniem duchownego tak jak „Jan Paweł II zobaczył upadek komunizmu”, tak „jego następca ujrzy upadek kapitalizmu”. Wyjaśnił, że Benedykt XVI rozróżnia kapitalizm dobry i zły. Ten drugi to „szalejąca finansjera, oderwana od realnej gospodarki”. „Uważam, że nastąpi koniec tego typu antyetycznej gospodarki” – wskazał austriacki uczony w rozmowie z agencją Zenit"- czytamy na portalu wiara.pl


Trudno się nie zgodzić z duchownym. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że kapitalizm nie może istnieć bez moralności.  To samo dotyczy demokracji. Wiedzieli o tym Ojcowie Założyciele USA, którzy nie wyobrażali sobie nowoczesnego państwa, którego prawo nie byłoby oparte na Dekalogu. W Księdze Syracha napisano: „To bogactwo jest dobre, które jest bez grzechu” (Syr 13,24) Kościół nigdy nie sprzeciwiał się wolnemu rynkowi, o ile służył on człowiekowi. Św. Tomasz z Akwinu twierdził, że własność prywatna przyczynia się do lepszej pracowitości człowieka, ponieważ ten z natury bardziej się troszczy o swoją własność, co w konsekwencji buduje dobro ogółu. Niestety w momencie, gdy mamy do czynienia z odejściem od zasad moralnych, mamy również do czynienia z końcem prawdziwego kapitalizmu. Każdy, kto czytał wstrząsającą „Karawanę kryzysu” Lindy Polman, ten wie, że samo pompowanie pieniędzy w Afrykę, zabija ten kontynent.  Ks. Schlag mówi,że Benedykt XVI będzie świadkiem końca kapitalizmu. Jednak należy zadać sobie pytanie: co dalej? Nie ma sprawiedliwszego i lepszego systemu gospodarczego jak kapitalizm.  Nie ma czegoś takiego jak „trzecia droga”, w która wierzą niektórzy ludzie Kościoła. Jeżeli nie kapitalizm, to socjalizm. A to oznacza śmierć ludzkości. Należy mieć nadzieję, że przepowiednia duchownego się nie spełni i papież będzie świadkiem jedynie naprawienia kapitalizmu. „Brak wiary w wolny rynek jest brakiem wiary w wolność”- pisał Milton Friedman. Obyśmy tej wiary nigdy nie stracili.


Łukasz Adamski