Wraz ze stałym wzrostem zakażeń koronawirusem, w Niemczech toczy się polityczny spór poświęcony obowiązkowi szczepień.

Zdaniem rządu niemieckiego wzrost liczby zakażeń wynika m. in. z niepewnych wyników szybkich testów antygenowych na koronawirusa. Angela Merkel parę tygodni temu zapewniała, że obowiązkowych szczepień nie będzie. Teraz jednak skorygowała swoje stanowisko, mówiąc, że obowiązek ten nie zostanie wprowadzony "tylnymi drzwiami". Jednocześnie zastępczyni rzecznika rządu Ulrike Demmer dodała, że należy jednak zrobić wszystko, co możliwe, aby zapobiec tak dramtycznej sytuacji pandemicznej, jaka miała miejsce wiosną.

Niemiecki minister Helge Braun wskazał, że osoby legitymujące się jedynie negatywnym wynikiem testu na covid mogą mieć mniej swobód w trakcie IV fali koronawirusa.

- Mogłoby to również oznaczać, że niektóre oferty, takie jak wizyty w restauracjach, kinach i na stadionach nie byłyby już możliwe nawet dla przetestowanych nieszczepionych osób, ponieważ ryzyko jest zbyt wysokie - powiedział Braun w rozmowie z "Bild Sonntag".

Z kolei w ocenie federalnego MSW Horsta Seehofera należy zwiększyć swobody dla osób zaszczepionych. Jego zdaniem nie wiąże się to z dyskryminacją niezaszczepionych.

Ograniczeń dla osób niezaszczepionych i przywilejów dla zaszczepionych nie wyklucza także kandydatka na kanclerza z ramienia Zielonych Annalena Baerbock.

Zdaniem federalnej minister sprawiedliwości Christine Lambrecht takie rozwiązanie nie jest jednak możliwe. - W kontekście luzowania obostrzeń obowiązuje zasada: „zaszczepiony, wyleczony lub przetestowany" - powiedziała Lambrecht w rozmowie z radiem Deutschlandfunk.

W jej ocenie w całej sytuacji należy uwzględnić także swobodę zawierania umów - to np. restaurator decydowałby, czy wpuści niezaszczepionego klienta do swojego lokalu. Ponadto zdaniem Lambrecht zaszczepienie nie może być także wymogiem zawarcia umowy o pracę.

Niemiecki konstytucjonalista Stephan Rixen stwierdził z kolei, że państwo musi proporcjonalnie dokonywać rozróżnienia pomiędzy osobami zaszczepionymi i niezaszczepionymi oraz uwzględniać skuteczność wprowadzanych rozwiązań.

- Państwo musi zadać sobie pytanie: "Czy niebezpieczeństwo w konkretnej sytuacji – restauracja, kino, stadion – jestem w stanie opanować jedynie poprzez dowód szczepień?” – Uważam, że niekoniecznie jest to możliwe - powiedział w rozmowie z radiem Bayern2.

Według danych Instytutu Roberta Kocha zaszczepionych zostało 61 proc. mieszkańców Niemiec, przy czym 50 proc. z nich otrzymało pełną ochronę wynikającą z dwóch dawek szczepionki. Dla osiągnięcia odporności stadnej konieczne jest wyszczepienie 80 proc. społeczeństwa niemieckiego.

jkg/deutsche welle