Panie Docencie, jest Pan także żołnierzem, dla którego kolejna misja jest ogromnym i indywidualnym przeżyciem, refleksją, pytaniem o sens, o śmierć, o wolność…
Płk doc. dr hab. n. med. Krzysztof Korzeniewski, kierownik Zakładu Epidemiologii i Medycyny Tropikalnej Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie: Jestem żołnierzem i lekarzem. Życie pojmuję jako szczególny, doskonalszy niż w ciałach martwych rodzaj istnienia. Szanuję i ratuję je, ma ono ogromną wartość. Mój udział w licznych misjach wojskowych: w Libanie, Iraku, Czadzie, Afganistanie, był jak najbardziej uzasadniony. Weźmy na przykład Afganistan. Jest to jeden z najbardziej zaminowanych krajów na świecie. Ogólnie ocenia się, że w afgańskiej ziemi w dalszym ciągu pozostaje od 7 do 10 milionów min i niewybuchów. Proces rozminowywania trwa i będzie trwał dziesiątki lat. Są ofiary, pomoc medyczna jest podstawą misji. Proszę pamiętać, że proces zaminowania kraju jest efektem okupacji radzieckiej, wojny domowej, obecnej sytuacji geopolitycznej, terroryzmu, itd. Ofiary, ranni, liczby ogromne! A lekarzy na misjach brakuje. Podczas swojej służby w Afganistanie zatrudniłem się na pół roku w izbie przyjęć amerykańskiego szpitala polowego. Polski lekarz realizujący zabezpieczenie medyczne naszych żołnierzy na poziomie 1. przyjmował jednocześnie pacjentów w amerykańskim szpitalu poziomu 3. Zaproponowałem swoje usługi, gdyż miałem ku temu powód. Zajmuję się medycyną tropikalną, epidemiologią, dermatologią i wenerologią. Wszystkie specjalizacje były konglomeratem, na który Amerykanie mieli extra zapotrzebowanie. Odmienne warunki klimatyczne i sanitarne są przyczyną wielu chorób, a wojsko amerykańskie często posiłkuje się lekarzami ogólnymi (general practitioners). Lekarz specjalista jest mile widziany. Szef Służby Zdrowia operacji Enduring Freedom w Afganistanie wystąpił do swoich przełożonych w Waszyngtonie o pozwolenie na pracę polskiego lekarza w US Army Hospital i taką zgodę otrzymał. Rozpocząłem współpracę, dzięki której mogłem z jednej strony przyjmować pacjentów, z drugiej zaś kompletować materiały naukowe do swojej rozprawy habilitacyjnej.
Sytuacja geopolityczna Afganistanu, lata 2007-2010?
Afganistan jest tym samym, zacofanym krajem, podobnie jak kilkadziesiąt lat temu, lecz obecnie charakteryzuje się całkowicie odmienną sytuacją geopolityczną, na którą niewątpliwy wpływ ma charakter misji wojskowej.
Bojowy.
Tak. Jest to klasyczna misja bojowa, podobnie jak w Iraku. Kilka lat temu (uczestniczymy w misji afgańskiej od 2002 r.) mieliśmy w Afganistanie małe komponenty logistyczne i saperskie w bazie Bagram. Obecnie nasze siły i środki zostały przeniesione do prowincji Ghazni. Jeszcze do niedawna był to w miarę bezpieczny region kraju. Bezpieczeństwo można określić liczbą spadających pocisków i podłożonych ładunków wybuchowych w określonym czasie. Jeśli baza ostrzeliwana jest z mniejszą częstotliwością w stosunku do innych jednostek, jeśli patrole wyjeżdżające i powracające do bazy nie są często ostrzeliwane, nie podkłada się na trasie ich przejazdu min-pułapek, bazę i jej okolicę można uznać za bezpieczną. Żołnierze Polskiego Kontyngentu Wojskowego stacjonują w czterech bazach: w Ghazni, Camp Warrior, Four Corners i Giro. Sytuacja w prowincji w sferze bezpieczeństwa jest bardzo różna. Są miejsca, do których nie sięga żadna władza. Prowincja Ghazni, położona we wschodnim Afganistanie, jest etnicznie zróżnicowana. Żyją tu Pasztunowie i Hazarowie oraz społeczność tadżycka. Struktura etniczna odbija się na bezpieczeństwie. Pasztunowie zamieszkują tereny graniczące z Pakistanem, co jest istotnym ułatwieniem w przenikaniu do Ghazni różnych ugrupowań zbrojnych. Aktywność polskich pododdziałów w rejonie granicy afgańsko-pakistańskiej jest w ostatnim czasie bardzo wzmożona. Rebelianci wykazują nadmierną gorliwość w przygotowywaniu min-pułapek, ostrzeliwują bazy. Polscy żołnierze odpowiadają za bezpieczeństwo prowincji [Ghazni'/>, gdzie działają również grupy antyrządowe. Wiele niejasności w samym rządzie Afganistanu prowokuje do oceny faktów. Ogólnie za obecną sytuację geopolityczną i militarną regionu oskarża się talibów. Ale czy to tylko oni? Podam przykład: lokalna policja za pieniądze sprzedała tajne informacje o ruchach naszych wojsk. To ci sami ludzie, którzy pobierają żołd za wspólną służbę z wojskami koalicji antyterrorystycznej.
Sprzęt bojowy?
Wsparcie w sprzęcie wydaje się konieczne. Rosomaki, nasze transportery są cenione za bezpieczeństwo załogi pojazdu (po uprzednim opancerzeniu, które w warunkach afgańskich stało się koniecznością), dobrą trakcyjność i siłę ognia. Niezbędne w górach Afganistanu stają się śmigłowce, zarówno transportowe, jak i bojowe. Na pewno potrzebne jest zaopatrzenie w sprzęt rozpoznawczy.
Sytuacja w sferze bezpieczeństwa?
Eksperci do spraw Azji Centralnej i konfliktów międzynarodowych uważają, że Afganistan jest nie do pokonania. Czy pamięta Pani scenę z filmu „Dziewiąta kompania”? Oficer radziecki wypowiedział krótkie zdanie do rekrutów: „Nikt, nigdy nie podbił Afganistanu”. To słynna już sekwencja. Armii Radzieckiej okupującej kraj w latach 1979-89 nie udało się złamać oporu mudżahedinów, którzy rozproszeni na trudno dostępnym górskim terenie, prowadzili walkę partyzancką z Rosjanami i oddziałami rządowymi. Mudżahedini nigdy nie działali w sposób jednolity, a ich poszczególne pododdziały różniły się od siebie zarówno orientacją religijną (sunnici i szyici), jak i składem narodowościowym (Pasztunowie, Tadżycy, Uzbecy). Myślę, że ta odmienność miała istotny wpływ na nieprzewidywalność w doborze taktyki i przekładała się na duże straty armii radzieckiej. Dodatkowym ciosem dla Moskwy okazało się wyposażenie mudżahedinów przez USA w rakiety ziemia - powietrze typu Stinger. Ofiary wojny po stronie ZSRR oraz proces pierestrojki skłonił Moskwę do podjęcia decyzji o wycofaniu swoich wojsk z Afganistanu. To już przeszłość.
Obecna sytuacja jest przeplatana faktami z przeszłości…
Celem historii jest przedstawienie w sposób naukowy dziejów narodu. Jest to możliwe, o ile wsłuchamy się w przeszłość, zaangażujemy się w prawdę o przekazie faktów, poznamy sytuację gospodarczą, polityczną, społeczną, kulturową i wyznaniową. Przeszłość ma związek z przyszłością. Obecna sytuacja i obecność wojsk stabilizacyjnych problemu afgańskiego nie rozwiąże. Jest to przysłowiowa wojna Dawida z Goliatem, zwana przez ekspertów wojną asymetryczną, czyli starciem dwóch przeciwników o niewspółmiernym potencjale sił i środków. Wojska sojusznicze mają nowoczesną broń, samoloty bezzałogowe i bojowe... a bojownik afgański stary karabin, ręczny granatnik przeciwpancerny RPG-7 i ducha walki pozwalającego stwierdzić, że są nie do pokonania.
Świat apeluje o rozejm i nic z tego nie wynika. Jaki jest klucz do pokoju?
Nie ma takiego cudownego klucza. To temat rzeka. Dalszy rozwój wydarzeń wydaje się trudny do przewidzenia. Bezwzględne rządy nie liczące się z głęboko zakorzenionymi w świadomości Afgańczyków tradycjami muzułmańskimi, doprowadziły w przeszłości do podjęcia przez zdecydowaną większość społeczeństwa walki zbrojnej z reżimem. W dalszym ciągu panuje anarchia i terroryzm. Długotrwały konflikt zbrojny o poważnych reperkusjach międzynarodowych i nietrwałych koalicjach silnie oddziałuje na świadomość polityczną mieszkańców Afganistanu.
Organizacja Paktu Północnoatlantyckiego, sojusz wojskowo-polityczny a wojna w Afganistanie?
Wojna afgańska silnie zakorzeniła się w historię świata. Domyślam się, że pytanie dotyczy celowości misji. Powinniśmy uczestniczyć w misjach jako wiarygodne państwo Paktu Północnoatlantyckiego, które bierze udział w zapewnieniu bezpieczeństwa i stabilizacji.
Afganistan jest krajem o ogromnym znaczeniu strategicznym - myślę tu o tranzycie złóż naturalnych…
Ropa naftowa i gaz ziemny z rejonu Morza Kaspijskiego, będą płynęły gazociągami i ropociągami przez afgańskie ziemie. Jeśli uczestniczymy w misji afgańskiej w celu zapewnienia stabilizacji i bezpieczeństwa, jest to rozwiązanie słuszne. Nie powinniśmy natomiast uczestniczyć w tej misji, jeżeli mielibyśmy tylko realizować cele geopolityczne i gospodarcze wielkich mocarstw.
Wnioskuję, że Polskie Siły Zbrojne uczestniczące w tej misji wypracowują sobie na przyszłość pomoc NATO?
A ja odpowiem w formie życzenia. Otóż, życzę sobie, aby doświadczenie wolności było świętą wartością.
Termin „wartość” w potocznym odniesieniu łączony z ekonomią stał się zagadnieniem dyskutowanym we wszystkich dziedzinach ludzkiej aktywności. Przykładem takiego rozumienia wartości w Afganistanie jest proceder przyzwolenia na uprawę maku, produkcję opium i heroiny, narkotyków, których tony trafiają do dilerów Europy i Ameryki Północnej.
Dochodowy interes. Władze afgańskie nie robią nic, aby ten proceder zlikwidować. Zbyt dużo osób czerpie z tego ogromne zyski. Mówi się, że rząd Afganistanu jest wmieszany w ten proceder. Chłop afgański, który nie ma co jeść, bo ziemia jałowa (70 % kraju to wyżyny i góry), otrzymuje propozycję: narkobiznes, uprawa maku i produkcja opium, albo służba w armii, gdzie będzie walczył przeciwko wojskom koalicji. Narkobiznes rozwinął się do gigantycznych rozmiarów. Tylko 12% afgańskiej ziemi nadaje się pod uprawę. Z tego niespełna 3% areału wykorzystywane jest do upraw związanych z narkobiznesem, głównie upraw maku.
Wydaje się, że doświadczenie prawdy i wolności jest powiązane „spiralą hermeneutyczną” - jedno warunkuje drugie i jedno przez drugie jest pogłębiane, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
W kwestiach afgańskich doświadczenie wolności wydaje się być mało realne.
Rozmawiała Ewa Szymczyk (Eperlein)
W kolejnym wywiadzie poruszymy problem prostytucji i analfabetyzmu w Afganistanie.
Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »