„Staramy się ułożyć jak najbliższe relacje z Brytyjczykami po ich wyjściu z Unii” – podkreślają źródła dyplomatyczne, tłumacząc tym brak zdecydowanej reakcji polskiego MSZ na zatrzymanie w Wielkiej Brytanii za wyznawane poglądy, publicysty Rafała Ziemkiewicza. „Na wiele nie liczyłem, dam sobie radę sam. Ciekawi mnie tylko, kogo muszą na Zachodzie potraktować jak szmatę, żeby nasze waleczne państwo zareagowało” – komentuje bierność polskiej dyplomacji sam Ziemkiewicz.

Jak ustaliła "Rzeczpospolita", polskie MSZ nie zamierza stanowczo reagować w sprawie sobotniego zatrzymania  Rafała Ziemkiewicza na londyńskim lotnisku Heathrow. Polskiemu publicyście angielskie służby nie pozwoliły odwieźć córki na oxfordzką uczelnię, odebrały mu też leki, dokumenty i telefon. A wszystko to z powodu głoszonych przez niego, niepoprawnych na Wyspach poglądów politycznych.

Sam Rafał Ziemkiewicz jest przekonany, że za jego zatrzymaniem na angielskiej ziemi stoją „życzliwe” osoby z naszego kraju.

Zdecydowaną reakcję na skandaliczną akcję Brytyjczyków oraz rozmowę z ambasadorem Wielkiej Brytanii w Polsce zapowiedział wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk. Resort zarządzany przez Zbigniewa Raua wycofał się jednak rakiem z inicjatywy wiceministra, woląc nie zaogniać relacji z Wyspiarzami.

„Na wiele nie liczyłem, dam sobie radę sam. Ciekawi mnie tylko, kogo muszą na Zachodzie potraktować jak szmatę, żeby nasze waleczne państwo zareagowało. O. Rydzyka? Prof. Nowaka? Jacka Kurskiego? (nie żebym podpowiadał, ale skoro mogli mnie, mogą każdego)” – skomentował w mediach społecznościowych zadziwiającą bierność polskiej dyplomacji sam Rafał Ziemkiewicz.

 

ren/Rzeczpospolita