W Moskwie zorganizowana została skrajnie antypolska wystawa pod tytułem "Wojna polsko-sowiecka w latach 1919-1921. Traktat ryski".

- Bez pełnego namysłu studiowania niemożliwe jest zrozumienie i uzmysłowienie sobie kluczowych wydarzeń historycznych w pełnym ich kształcie, w tym i tych, które doprowadziły do wybuchu II Wojny Światowej - te słowa z okazji otwarcia wystawy wystosował Władimir Putin, a przeczytał szef rosyjskich archiwów Andriej Artizow.

"Eksponaty, ci milczący świadkowie epoki, wyraźnie pokazują, kto zmierzał w tamtym latach (jak również i dzisiaj) do uregulowania licznych złożonych kwestii. Kto chciał ustanowienia cywilizowanych stosunków. I kto w dalszej kolejności torpedował proces pokojowy, w nadziei na przyszłą nową wojnę. Kiedy Europa skończy z bolszewizmem. A w rezultacie cały rząd symbolicznych tragedii II wojny światowej miał miejsce w tamtym czasie. Oczywiste, że nie miało miejsca żadne międzynarodowe osądzenie tych kwestii. Oświecona Europa zdecydowała się zamknąć oczy na przestępstwa" - czytamy w tekście Armjena Gasparjana na oficjalnej rosyjskiej agencji informacyjnej RIA Nowosti.

Akapit ten ma jasny wydźwięk i kontynuuje strategię Władimira Putina polegającą na obciążaniu Polski winą za wybuch II Wojny Światowej. 

Wystawa skupia się na piętnowaniu dokonywanych przez Polaków pogromów Żydów. Na takie zaś pogromy mają wskazywać dokumenty, które ujawniły rosyjskie archiwa państwowe.

"Rosja niczego Polsce nie zapomniała" - głosi tytuł felietonu w RIA Nowosti.

W tekście z okazji otwarcia wystawy nie brakuje również oskarżeń dotyczących historycznych zaszłości między Polską a Litwą, gdzie Polska przedstawiona jest jako antysowiecki mąciciel regionu.

Nie brak i odniesień do obecnych wydarzeń.

"Przecież Polska, zgodnie z tym dokumentem (Pokojem ryskim z 1921 r. kończącym wojnę polsko-sowiecką), zobowiązała się nie wspierać i nie tworzyć antysowieckich organizacji na swoim terytorium. A Warszawa postanowiła działać tak, jak poprzednio. Wspomnijcie wydarzenia na Białorusi w lecie ubiegłego roku i rolę polskich centrów w tych wydarzeniach. Niczego to nie przypomina?" - czytamy w felietonie Gasparjana.

"Wówczas otwarcie rusofobiczna polityka epoki Piłsudskiego, wychwalana dziś w Warszawie na wszystkie sposoby, w oczywistym rezultacie spowodowała zepsucie stosunków z Moskwą i państwowy krach w przyszłości. Nie byłoby źle, gdyby Polska sobie o tym przypomniała, ponieważ można odnieść wrażenie, że obecni polscy politycy mówią ustami agitatorów sprzed 100 lat. W pełni zrozumiała retoryka." - pointuje Gasparjan.

jkg/ria nowosti