O komentarz w sprawie dwóch konwencji, a także w sprawie spotu Platformy Obywatelskiej przedstawiającego Andrzeja Dudę zmieniającego się w wizerunek Jarosława Kaczyńskiego wzywającego do walki, poprosiliśmy Marcina Fijołka, publicystę tygodnika „wSieci”.

„Dzisiaj widzieliśmy innego Andrzeja Dudę, niż na wtorkowej debacie w Telewizji Polskiej. Mówiąc skrótowo – o ile Andrzej Duda, jaki pokazał się we wtorek raczej nie wygra wyborów, ponieważ był sztampowy i schematyczny, o tyle taki Duda jak dziś te wybory może wygrać. Dzisiaj pokazał swoją wiarygodność, zaangażowanie tak jak na lutowej konwencji, przekonanie, że to co mówi może się urzeczywistnić. Na koniec konwencji był występ Agaty Dudy. Małżonka kandydata PiS w krótkim, zwięzłym, ale mocnym przemówieniu wsparła swojego męża włączając się tym samym oficjalnie w kampanię wyborczą. Do tej pory była tylko w tle, pojawiła się na spocie wyborczym, ale tak naprawdę rodziny nie było. Trzeba pamiętać, że w wyborach prezydenckich głosujemy nie tylko na kandydata, na jego otoczenie, ale i jego rodzinę. Nie bez przyczyny w amerykańskich kampaniach kandydaci na prezydenta pojawiają się w obecności swoich dzieci, swoich najbliższych. W 2005 roku tak zrobił również Lech Kaczyński, kiedy na finiszu kampanii pojawił się na plakacie wyborczym ze swoją rodziną. Dziś tym tropem idzie Andrzej Duda – a to bardzo dobry znak. Czy to wystarczy do dogonienia Komorowskiego i przegonienia go w II turze, to mam wątpliwości. Komorowski pewnie nieznacznie wygra pierwszą turę, a w II zdecyduje debata.

Jeśli chodzi o konwencję Bronisława Komorowskiego, to łączyłbym ją razem z po pierwsze wystąpieniem pani premier Ewy Kopacz, a po drugie ze spotem wyborczym, jaki zaprezentowała później Platforma Obywatelska, w którym pokazano Andrzeja Dudę zmieniającego się w Jarosława Kaczyńskiego. To był jeden wielki przekaz pt: nie mamy już żadnych argumentów, została nam tylko agresja i nienawiść. Platforma sięga po broń, która do tej pory była skuteczna, czyli po straszenie Prawem i Sprawiedliwością. Nie jestem jednak pewien, czy to zadziała, bo mam wrażenie, że rzeczywistość Anno Domini 2015 jest zupełnie inna niż w roku 2011, czy w 2007. Należy pamiętać, że oprócz straszenia PiS-em, w 2011 roku Donald Tusk miał dodatkowo również pozytywny przekaz – czy to „Polskę w budowie”, czy „300 miliardów z Unii Europejskiej”. Dziś mamy jedynie negatywny przekaz na zasadzie: zróbcie cokolwiek, bo się nam wszystko wymyka z rąk.

Nie wydaję mi się, żeby jeszcze jakieś wydarzenie przed I turą mogło wywrócić tę kampanię do góry nogami. Wszystkie sondaże wskazują na to, że będzie II tura, w której będzie walczyć Komorowski i Duda. Wybory 10 maja, a tak naprawdę prawdziwy bój się rozpocznie później, przez te 14 dni, które mogą rzeczywiście okazać się dużym wstrząsem dla polskiej polityki.”

Not. Karolina Zaremba