Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Watykański szczyt dotyczący nadużyć seksualnych popełnianych przez duchownych na osobach nieletnich rozpoczął się w dniu, w którym Kościół katolicki wspomina św. Piotra Damianiego. Jaką rolę odegrał ten Doktor Kościoła w historii walki z grzechami duchowieństwa?

Ks. prof. Andrzej Kobyliński (UKSW): Ta zbieżność jest naprawdę niezwykła. Daje dużo do myślenia. Szkoda, że na ten fakt zwróciło uwagę niewiele osób. 21 lutego, w dniu rozpoczęcia szczytu, pisał o tym m.in. włoski watykanista Sandro Magister. Kim był św. Piotr Damiani? Żył w latach 1007–1072. To niewątpliwie jedna z najważniejszych postaci w Kościele na przełomie pierwszego i drugiego tysiąclecia. Był kardynałem i doradcą pięciu papieży. Od 1050 roku zaangażował się w dzieło reformy Kościoła, zapoczątkowanej przez papieża Leona IX, kontynuowanej następnie przez Stefana IX i Mikołaja II. W 1049 roku przyszły święty napisał ważny list-traktat adresowany do papieża Leona IX oraz innych biskupów Kościoła pt. „Liber Gomorrhianus” („Księga Gomory”). To studium ma charakter przełomowy.

 

Dlaczego?

– Ponieważ jest pierwszym opracowaniem w historii chrześcijaństwa, przygotowanym przez niezwykle kompetentnego i wiarygodnego autora, które podejmuje expressis verbis problem homoseksualizmu osób duchownych. Dzisiaj „Księga Gomory” ma zasadniczo znaczenie historyczne. Traktat-list napisany przed tysiącem lat koncentruje się przede wszystkim na analizie aktów seksualnych. W tamtym okresie historycznym nie funkcjonowały jeszcze pojęcia orientacji homoseksualnej, skłonności homoseksualnej czy tożsamości seksualnej. W konsekwencji św. Piotr Damiani nie poddał analizie kwestii najważniejszej, czyli relacji homoseksualizmu jako rodzaju osobowości do kapłaństwa i sprawowania sakramentów w Kościele katolickim.

 

Szczyt w Watykanie zwołano w odpowiedzi na skandal związany z byłym amerykańskim kardynałem Theodorem McCarrickiem. Pierwotnie miał on dotyczyć zarówno nadużyć seksualnych popełnianych na nieletnich, jak i tych dokonywanych wobec tzw. vulnerable adults, czyli bezbronnych dorosłych. Kilka tygodni przed rozpoczęciem spotkania ogłoszono jednak, że szczyt będzie dotyczyć wyłącznie nieletnich. Dlaczego?

– To niezwykle ciekawa kwestia, w Polsce całkowicie przemilczana. Myślę, że przeważyły argumenty praktyczne. Zbyt szeroka tematyka obrad mogła grozić chaosem, napięciami, bałaganem w dyskusji. Dlatego skoncentrowano się na jednej kategorii ofiar, czyli osobach nieletnich.

 

Kim są bezbronni dorośli?

– To pojęcie w języku angielskim oznacza te osoby, które są wykorzystywane seksualnie z powodu zależności służbowej, presji psychicznej, biedy, emigracji, bezrobocia, uzależnienia ekonomicznego itp. W Kościele katolickim takimi osobami są najczęściej klerycy, nowicjusze, nowicjuszki, siostry zakonne czy młodzi księża, którzy mogą być wykorzystywani seksualnie przez niektórych biskupów, księży czy zakonników. Tacy właśnie bezbronni dorośli, klerycy i młodzi księża, byli ofiarami nadużyć seksualnych ze strony kardynała Theodora McCarricka.

 

W ostatnich miesiącach toczy się coraz ostrzejszy spór dotyczący dopuszczania do seminariów i święceń mężczyzn o skłonnościach homoseksualnych. Czy regulujące tę sprawę watykańskie dokumenty są dziś wystarczające? Dlaczego Stolica Apostolska nie reaguje wobec tych biskupów czy całych diecezji, w których wręcz manifestacyjnie ignoruje się zakaz przyjmowania do seminariów osób z głęboko zakorzenionymi skłonnościami homoseksualnymi?

– Nie zgadzam się z Panem Redaktorem, że toczy się jakakolwiek debata wokół tej kwestii. Dominuje raczej obojętność. W Europie, Australii i obu Amerykach mamy coraz większą akceptację szerokich rzesz katolików dla duchownych homoseksualnych. Inaczej ta kwestia wygląda w Afryce i Azji. Niestety, coraz częściej różnego rodzaju dokumenty Stolicy Apostolskiej tracą swoją moc zobowiązywania. Stają się martwe. Niektóre środowiska kościelne nie reagują nawet na mocne słowa papieża Franciszka, który wzywa do odnowy moralnej w Kościele. 21 maja 2018 roku obecny Biskup Rzymu spotkał się ze wszystkimi członkami Konferencji Episkopatu Włoch. W trakcie spotkania padły bardzo stanowcze słowa dotyczące problemu homoseksualizmu w seminariach diecezjalnych i zakonnych. Niestety, wypowiedź papieża Franciszka została całkowicie przemilczana. Po tym spotkaniu nie pojawiły się żadne komentarze w mediach włoskich, polskich czy amerykańskich

 

W dniu, w którym rozpoczął się watykański szczyt, w ośmiu językach opublikowano książkę „Sodoma” francuskiego socjologa i homoseksualisty Frederica Martela. Według osób znających już jej treść, około 200 stron poświęconych jest św. Janowi Pawłowi II. Na krótko przed szczytem sam Ojciec Święty Franciszek w jednej z wypowiedzi na pokładzie samolotu pośrednio oskarżył Papieża Polaka o zaniedbania. Czy można mówić w tym kontekście o próbie dezawuowania Jana Pawła II?

– Tylko częściowo. Stawka obecnego sporu jest o wiele wyższa. Chodzi o głęboką rewolucję doktrynalną, która dokonuje się na naszych oczach w Kościele katolickim. W zawrotnym tempie zmienia się rozumienie wielu prawd wiary i moralności.

 

Czy dotyczy to m.in. moralnej oceny homoseksualizmu?

– Zdecydowanie tak. To prawdziwa wojna, która dopiero się rozpoczyna. Spór wokół homoseksualizmu w Kościele katolickim dotyczy zasadniczo trzech kwestii. Po pierwsze, jak oceniać tendencję homoseksualną i akty homoseksualne? Po drugie, co sądzić o małżeństwach jednopłciowych, adopcji dzieci przez pary homoseksualne i zawieraniu takich związków w świątyniach katolickich? Po trzecie, czy wolno dopuszczać osoby homoseksualne do święceń kapłańskich i biskupich oraz życia zakonnego? Na te trzy pytania kardynałowie, biskupi, księża, siostry zakonne, zakonnicy i ludzie świeccy z wielu krajów udzielają dzisiaj bardzo różnych odpowiedzi. Niestety, jedność doktrynalna w tych kwestiach jest już dzisiaj niemożliwa. Katolików liberalnych i konserwatywnych dzieli coraz większa przepaść.

 

Progresywni biskupi i teologowie duchowni i świeccy przekonują, że sprawa nadużyć seksualnych powinna znaleźć swoje rozwiązanie w zniesieniu lub liberalizacji celibatu, dopuszczeniu do kapłaństwa kobiet, oddaniu w ręce świeckich większej władzy w Kościele. Według określenia niemieckiego kardynała Gerharda Müllera, byłego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, próbuje się w istocie przeprowadzić „nadużycie nadużycia” (niem. der Missbrauch des Missbrauchs). Czy zgodzi się Ksiądz Profesor z taką oceną?

– Oczywiście niektóre kręgi katolików liberalnych wykorzystują skandal pedofilii klerykalnej do wzmocnienia swojego stanowiska. Trudno się im dziwić. Rzeczywiście molestowanie seksualne dzieci przez niektórych duchownych stało się narzędziem wewnątrzkościelnej wojny doktrynalnej. Ale problem jest jeszcze głębszy.

 

To znaczy?

– Mając na uwadze pedofilię klerykalną, mówimy tak naprawdę nie tylko o dramacie moralnym, ale dotykamy samego jądra Kościoła katolickiego i jego przyszłości. Skandale seksualne obnażyły niewydolność systemową Kościoła. Mówiąc nieco prowokacyjnie, w pewnym sensie w wieku XXI musimy katolicyzm wymyślić na nowo. Trzeba znaleźć nowe formy, nowe struktury, które pozwolą nam funkcjonować także w przyszłości, zachowując depozyt wiary. Te zadania wymagają ogromnej pracy filozoficznej i teologicznej. Już rozpoczął się głęboki proces reformy, demitologizacji papiestwa. Myślę, w ślad za nim pójdzie reforma, demitologizacja wielu innych obszarów życia kościelnego. Bardzo ciekawą dyskusję na ten temat pt. „Teologiczny rachunek sumienia Kościoła” można przeczytać na łamach zimowego numeru kwartalnika „Więź” z 2018 roku.

 

Czy watykański szczyt może w pozytywny sposób wpłynąć na problem nadużyć seksualnych popełnianych przez duchownych w Kościele katolickim w Polsce? Emocje społeczne wydają się być coraz ostrzejsze, tymczasem nie widać rozwiązania nawet tak palących problemów, jak sprawa abp. Juliusza Paetza czy ks. Henryka Jankowskiego. Co będzie zatem dalej?

– Czeka nas brutalna wojna światopoglądowa. Nadchodzi ona do nas nieuchronnie jak mitologiczny grecki los (ananke), przed którym nie można uciec. Zburzenie pomnika ks. Jankowskiego w Gdańsku stanowi wymowny symbol tego dramatycznego procesu. W dużym stopniu zbieramy dzisiaj owoce tego, co zostało zasiane przez ostatnie dziesięciolecia. Główne zadanie do wykonania przed nami to zmiana mentalności. Wyzwanie trudne i mozolne.

 

Z jakiego powodu?

– Ponieważ duża część naszego społeczeństwa ciągle lekceważy problem pedofilii, który występuje w środowisku rodzinnym oraz w wielu grupach zawodowych. Niestety, także w środowisku kościelnym. Z dramatem pedofilii będziemy się zmagać przez najbliższe dziesięciolecia. Do tej plagi dochodzi jeszcze w Kościele problem nadużyć seksualnych wobec tzw. bezbronnych dorosłych. To nowa puszka Pandory. Aż strach pomyśleć, co ona zawiera. W najbliższych latach zaczną mówić publicznie o swoich krzywdach klerycy, nowicjusze, nowicjuszki, siostry zakonne czy młodzi księża, którzy zostali wykorzystani seksualnie jako osoby pełnoletnie. To będzie kolejny wielki wstrząs dla naszej opinii publicznej.

Rozmawiał Paweł Chmielewski