Uważam za swój obowiązek usprawiedliwić się przed wami, że referat mój na temat: Chrześcijańska a neopogańskie koncepcje kobiety wypadnie nieco inaczej, aniżeli początkowo zamierzałem. Po zaznajomieniu się z wartościowym i tak wyczerpującym referatem ojca Journeta, przekonałem się, że mój temat w części pozytywnej - chrześcijańska koncepcja kobiety - jest już właściwie wyczerpany. Pozostałoby jeszcze coś do uzupełnienia w części negatywnej, ale to najmniej może nas interesować.

Chciałbym uniknąć formy i systematyki referatu. Będą to raczej luźne myśli, rozważania, spostrzeżenia i doświadczenia.

Rozważany przez nas temat jest problemem wielkiej wagi. Rozwiązanie go zależy od tego, czy ujmuje się tę sprawę wszechstronnie czy też pod wąskim kątem patrzenia. Cała rozbieżność między chrześcijańskim a neopogańskim widzeniem i pojmowaniem kobiety polega właśnie na tym, że koncepcje neopogańskie są fragmentaryczne w porównaniu z uniwersalną koncepcją chrześcijańską.

Niekiedy przypisuje się Kościołowi zbyt wąskie widzenie zagadnienia kobiety w świecie, a zwłaszcza w samym Kościele. Jest to, na szczęście, nieścisłość. Jeżeli niekiedy zacieśnia się pogląd na kobietę - czy to w jej charakterze indywidualno-osobowym czy społecznym - i przypisuje się go Kościołowi, są to nieścisłości, wynikające często z braku dostudiowania zagadnienia.

Trzeba przyjąć, że właściwe rozwiązanie problemu zależy od tego, co uznaje się za podstawę godności kobiety, według jakich kryteriów tę godność się ocenia. Tym łatwiej ją ocenić, im głębsze jest religijne spojrzenie na istotę i duszę kobiety, na jej powołanie, przeznaczenie i zadania, szczególnie te, które otrzymała niejako bezpośrednio od Boga i których wypełnienia oczekuje od niej społeczeństwo, w swym rozwoju społecznym. Gdybyśmy od tej strony chcieli rzecz ujmować, musielibyśmy przyznać, że nawet wszechstronna w ocenie kobiety lekcja z Mszału: mulierem fortem quis inveniet? - jest nieco za wąska. Wylicza ona cały szereg raczej gospodarczych, ekonomicznych i rodzinnych zalet kobiety, natomiast niemalże nie dotyka tych jej wartości i przeznaczeń - poza moralnymi - które my, w porządku łaski, tak dobrze znamy i uważamy za istotne. Problem kobiety jest więc niełatwy do ujęcia, ale będzie o wiele łatwiejszy, jeżeli zdobędziemy się na spojrzenie uniwersalne.

Przyjmując tezę, którą w kilku punktach wstępnych przed chwilą wyłożyłem, mogę ją syntetycznie tak sformułować: chrześcijańska koncepcja kobiety jest wszechstronna, uniwersalistyczna. Pogańska natomiast czy neopogańska koncepcja kobiety będzie zawsze raczej zawężona. Tak sformułowana teza będzie myślą przewodnią naszego wywodu.

CHRZEŚCIJAŃSKA KONCEPCJA KOBIETY JEST WSZECHSTRONNA

Antynomia między chrześcijańską a neopogańską koncepcją kobiety zaznacza się wszędzie, zarówno w założeniach indywidualno-osobowych, jak i społecznych. Chrześcijaństwo skłonne jest rozpatrywać problem kobiety tak od strony osoby, natury człowieka w ogóle, jak i od strony biologicznej, demograficznej, prawnej, pedagogicznej, ekonomicznej i politycznej. Właśnie dlatego, że tak wszechstronne jest podejście do zagadnienia kobiety, chrześcijaństwo chroni się od błędów, które popełnia koncepcja neopogańska. Błędy tej koncepcji wynikają ze zbyt mocnego naświetlenia jednej ze stron: czy to będzie strona tylko osobowa - co rzadziej się zdarza - czy tylko prawna, ekonomiczna, biologiczna lub demograficzna.
Chrześcijaństwo, jako takie, chroni się tych błędów. Nie mówię tego o ludziach Kościoła. Nawet kapłani i pisarze kościelni mogą niekiedy dopuścić się nieścisłości we wnioskach, wskutek przejaskrawienia jednego lub drugiego punktu widzenia tej sprawy.

KOBIETA JAKO CZŁOWIEK

Gdy mówimy o kobiecie, nie możemy zapominać, że mówimy o człowieku, i to o całym człowieku jako rzeczywistości i mierze wartości. Słowo "kobieta" nie może w naszym rozumowaniu zasłonić pojęcia "kobieta-człowiek". Jakkolwiek to przypomnienie może być zbędne, jednak w praktyce okazuje się, że pojęcie zawężone przesłania to zasadnicze i podstawowe.
Dla poprawnego rozumowania nieustannie trzeba podkreślać, że mężczyzna i kobieta są osobami, są jestestwami rozumnymi i wolnymi. Każde ma osobisty cel istnienia, zarówno ziemski - doskonałość życia, jak i wieczny - szczęście w jedności z Bogiem. To jest wspólna baza, na której trzeba się oprzeć i mocno się jej trzymać.

Oboje - i mężczyzna, i kobieta - przeznaczeni są na "pana stworzenia". Nie można mówić, że tylko mężczyzna jest panem stworzenia. Przecież w Księdze Rodzaju jest wyraźnie powiedziane do nich obojga, do Adama i Ewy: Czyńcie sobie ziemię poddaną (Rdz 1,28). Nie jest to skierowane do Adama, tylko do obojga. Dlatego też ani jedno, ani drugie nie może być tylko środkiem i narzędziem dla jakiegokolwiek innego dobra.

Często w ekonomii, zwłaszcza w polityce społecznej, gdy mówi się - człowiek, rozumie się - mężczyzna. Właściwie wystarczyłoby mówić: człowiek. Gdy myślimy "człowiek", nie możemy myśleć tylko "robotnik", ale również i "robotnica", "pracownica". Tymczasem w całej psychologii społecznej to rozróżnienie często jeszcze istnieje, a nawet utrzymuje się w polityce płac.

Oboje - mężczyzna i kobieta - mają swoje właściwości indywidualne i społeczne. Ilekroć stwierdzamy właściwości odrębne psychiki mężczyzny i psychiki kobiety, widzimy, że one nie przeciwstawiają się sobie, ale raczej uzupełniają się. Dlatego też zarówno w filozofii społecznej, jak i w socjologii trzeba pamiętać, że tak mężczyzna, jak i kobieta są podmiotem działania, a nie tylko mężczyzna - jak to często ujmowano, zwłaszcza w prawodawstwie. Gdy idzie o kobietę, stawiano znak zapytania. Filozofia i socjologia chrześcijańska stawiają tutaj znak równości.

Oboje mają prawo wybierać zarówno osobiste cele, jak i środki działania, w granicach celu wyznaczonego przez Boga. Oboje na równi ponoszą odpowiedzialność za swoje postępowanie. Zagadnienie odpowiedzialności, które zda się być nieco wyrozumialsze dla kobiety, zwłaszcza na odcinku kodeksu karnego czy też stosunków społecznych, jest w tym rozumowaniu również nie całkowicie do przyjęcia.

Oboje jednakowo są zabezpieczeni nienaruszalnym prawem przyrodzonym, płynącym z ich natury i celu życia. Przed tym prawem musi się ugiąć każda społeczność. Niestety, w praktyce do dziś dnia podejście do kobiety poprzez kładkę prawa bardzo często jest inne aniżeli do mężczyzny. Jest skłonność do rozszerzania uprawnień i tolerancji mężczyzny, a jednocześnie do zawężania uprawnień kobiety. To również nie jest zgodne z chrześcijańską koncepcją kobiety.

Tyle, jeśli idzie o stronę osobistą, indywidualno-osobową.

STRONA SPOŁECZNA ZAGADNIENIA KOBIETY

Wypadnie tu przypomnieć, że oboje - i mężczyzna, i kobieta, w relacji społecznej są właściwie równie niewystarczalni. Nie tylko względem siebie, ale w ogóle względem społeczności. Aby żyć i udoskonalać się, aby osiągnąć cele własne, oboje potrzebują pomocy społecznej i współpracy innych ludzi. Co więcej - o czym się tak często zapomina w świecie męskim - mężczyzna potrzebuje pomocy kobiety od chwili poczęcia i narodzenia. Oboje odczuwają potrzebę wspólnego życia; wyrazem tego są słowa Księgi Genesis: Biada człowiekowi samemu. Rzecz znamienna, że nie do Adama to było skierowane, tylko raczej ku Ewie: Uczyńmy pomoc podobną jemu (Rdz 2,18). Ta pomoc od czasu Raju jest aktualna przez całe dzieje ludzkości aż do dziś. Uważałem za konieczne - chociaż krótko - o tym wspomnieć.
Teraz będę snuł myśli swoje na tle chrześcijańskiego, a więc wszechstronnego pojmowania kobiety.

BÓG JEDNYM AKTEM WOLI STWORZYŁ MĘŻCZYZNĘ I KOBIETĘ

Ujmując sprawę od strony osobowo-indywidualnej koncepcja katolicka kobiety każe nam pamiętać, że właściwie był jeden akt stworzenia, który równa mężczyznę i kobietę. Bóg jest autorem istnienia ich obojga. Oboje są stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, oboje są istotowo, co do natury, równymi sobie ludźmi. Oboje mają wyznaczone wspólne zadania: Rośnijcie i mnóżcie się, i Czyńcie sobie ziemię poddaną. Jest to powiedziane w liczbie mnogiej, a więc jest skierowane do obojga. Nie da się więc uzasadnić niższości natury osobowości kobiecej wobec osobowości mężczyzny. To, co tak często przypisywano Kościołowi w tej dziedzinie, jest raczej nieporozumieniem, może jakimś brakiem umiejętności zsyntetyzowania różnych, zbyt zawężonych wypowiedzi.
Nie można mówić o zasadniczej niższości kobiety od mężczyzny. Można i trzeba mówić tylko o pewnej ich inności, uzasadnionej zadaniami szczegółowymi, których wymaga dobrze zorganizowane życie społeczne. Trzeba bronić się w pracy religijnej, duszpasterskiej, moralnej i społecznej przed sugestią niższości kobiety na rzecz inności. Ta inność jest zawarta w relacji dwojga. Jest to relacja konieczna; za jej cenę mogą oboje i kobieta, i mężczyzna wypełnić zadania zlecone im przez Stwórcę. Widzimy tę relację już w samym akcie stworzenia.

JEDNYM AKTEM WOLI BÓG ODKUPIŁ OBOJE

Podobnie jest w akcie odkupienia. Jest właściwie jeden akt odkupienia obojga. I mężczyzna, i kobieta spełniają w nim określone zadanie; inne wprawdzie, ale wspólne. Nie ma odrębnego aktu odkupienia mężczyzny i odrębnego kobiety, chociaż ich udział w winie był różny. Udział mężczyzny był większy aniżeli kobiety. Większa była odpowiedzialność mężczyzny za winę pierworodną, chociaż kobiecie przypisuje się akcję zasadniczą, jak to jest uwydatnione w opisie Księgi Genesis. Brak jest tam natomiast ściślejszego naświetlenia stanów psychicznych mężczyzny, który tak łatwo uległ sugestiom.
W akcie odkupienia kobieta otrzymała zaszczytne powołanie na Matkę Jezusa Chrystusa. Została wybrana z rodzaju ludzkiego do współpracy w zadaniu Wcielenia Syna Bożego. Do Niej należało współdziałać z Duchem Świętym. Duch Święty w Ewangelii dopuścił do pochwały tej właśnie kobiety, której zadanie zostało tak bardzo przez Opatrzność podkreślone, przez Nią chciane i potwierdzone w słowach: Fiat mihi. Słusznie więc zasłużyła na pochwałę: Błogosławione łono... Miała też prawo dać wyraz swej chwale w Magnificat. To Maryja udzieliła Słowu Przedwiecznemu ciała na ofiarę krzyża, dzięki czemu Najwyższy, Wieczysty Kapłan, miał co zanieść na Kalwarię i mógł reprezentować ludzkość wobec Ojca Przedwiecznego. To jest dzieło kobiety. Chociaż korzystała z pomocy świętego Józefa, opiekuna Rodziny Nazaretańskiej, ale to Maryja spełniła zadanie karmicielki Słowa Bożego. Co więcej, gdy wypełniła zadanie w stosunku do Jezusa Chrystusa, stojąc pod krzyżem, gdy przekonała się naocznie, że wszystko się już wykonało, wtedy otrzymała nowe posłannictwo i nowe zadanie od swojego Syna; została raz jeszcze Matką, tym razem nas wszystkich, Matką Kościoła. Słusznie nazywamy Ją coraz częściej, a zwłaszcza w nowej teologii mariologicznej - Współodkupicielką.

W dziele Odkupienia, które jest wspólne dla obojga płci, biorą udział i inne kobiety. Podobnie jest w dziele uświęcenia. Widzimy niewiasty ewangeliczne, które idą za Chrystusem w okresie Jego działalności apostolskiej. Widzimy je pod krzyżem, i to w znacznej gromadce, czego nie można powiedzieć o mężczyznach. Jedna z nich zasłużyła sobie nawet na miano "współapostołki", bo była pierwszą zwiastunką zmartwychwstania, najbardziej zasadniczej dla chrześcijaństwa prawdy.

Podobnie jest w wieczerniku, gdzie zdawałoby się, że wystarczyłoby dwunastu Apostołów. Tymczasem byli oni tam wraz z niewiastami i Maryją. Zielone Świątki przeżyli wspólnie. I w ten sposób w dziele uświęcenia znaleźli się mężczyzna i kobieta w jednej linii.

W DZIELE UŚWIĘCENIA NIE MASZ MĘŻCZYZNY I NIEWIASTY

Właśnie w dziele uświęcenia - mówi Apostoł - nie masz mężczyzny i niewiasty (Ga 3,28). Podobnie jak Kodeks z Synaju, tak i porządek łaski również jest dla obojga. Dostrzegamy ponadto - co jest psychologicznie i historycznie stwierdzone - większą wrażliwość kobiety niż mężczyzny na działanie łaski. Dlatego liturgia słusznie mówi o pobożnym rodzaju niewieścim.
A gdy idzie o inicjatywę w dziedzinie życia społecznego czy dobroczynności, to dostrzegamy ją naprzód w Maryi. Widzimy również społeczną inicjatywę w życiu tylu kobiet ewangelicznych, które zaspokajały najbardziej pilne potrzeby zespołu apostolskiego. Historia dobroczynności w Kościele, poczynając od I wieku, mówi nam również o wyjątkowo sprawnej, może nawet większej aniżeli Apostołów inicjatywie kobiet. Świadczy o tym również historia fundacji zakonnych, zwłaszcza w naszych czasach. Wiek XVIII, XIX czy XX dobitnie wykazuje, że inicjatywa dobroczynna zgromadzeń zakonnych leży właściwie w większej części po stronie kobiet. Nic więc dziwnego, że Mszał i brewiarz, które bierzemy co dzień do ręki, zaludniły się kobietami. Mówi się w Kościele o świętych kobietach. To jest zupełnie jasne i zrozumiałe i nikogo to nie gorszy. Można z tego wyprowadzić wnioski: trzeba pamiętać o wszechstronnym ujęciu zagadnienia i o zrównaniu mężczyzny i kobiety w dziele stworzenia, odkupienia i uświęcenia.

Gdy ktoś chce mówić o chrześcijańskim rozumieniu kobiety, to oczywiście obraca się w świecie nadprzyrodzonym, religijnym. Nie może więc pominąć tych elementów, bo one są najbardziej istotne. Wszystkie inne, z jakiejkolwiek dziedziny: prawnej, ekonomicznej, pedagogicznej, biologicznej, politycznej czy demograficznej będą już tylko wnioskami z zasadniczej koncepcji nadprzyrodzonej, religijno-moralnej. Jeżeli w dziedzinie wniosków były niekiedy nieścisłości, jest to raczej wina niezrozumienia przez ludzi, a nie - założeń Boga Objawiającego. W pracy naszej również trzeba o tym pamiętać. Podkreślamy oczywiście, że nie chcemy Kościoła feminizować, ale musimy pamiętać, że nie mamy też prawa całkowicie go maskulinizować.

NIE ISTNIEJE PRAWO "PŁCI MOCNEJ"

Z dziedziny czysto teologicznej, z dziedziny łaski, można uczynić przynajmniej mały krok w kierunku dziedziny prawno-ekonomicznej.
Kreśląc chrześcijańską koncepcję kobiety, Kościół w ocenie kobiety unika współczesnego ekonomizmu. Jeszcze pokutuje on jako pozostałość okresu kapitalizmu, zwłaszcza gdy idzie o zagadnienie prawa do własności, środków do życia, do opieki społecznej i prawodawstwa społecznego. Kościół - jak to widać z jego programów społecznych - unika ekonomicznego podejścia do zagadnienia kobiety: Myślenie prawno-filozoficzne Kościoła nie czyni różnic. Kodeks z Synaju jest dla obojga. Dlatego więc tak popularne powiedzenie o "prawie płci mocnej" właściwie jest nadużyciem. Nie ma prawa płci mocnej w sensie większej swobody moralnej i seksualnej. Dlatego też i w dziedzinie prawno-ekonomicznej panuje całkowite wyrównanie. Miarą odpowiedzialności obojga jest sumienie, ukształtowane przez Boga i przez prawo. Nie można mówić o odmiennym obliczu sumienia u tak zwanej płci "słabej".

NIE NIŻSZOŚĆ, LECZ ODMIENNOŚĆ BIOLOGICZNA KOBIETY I MĘŻCZYZNY

Można natomiast, przynajmniej jednym rzutem oka, spojrzeć na koncepcję chrześcijańską od strony biologicznej i pedagogicznej. Wystarczy tu powtórzyć, że nie istnieje zagadnienie niższości biologicznej, ale zagadnienie inności, zgodnie z istotnym przeznaczeniem do szczegółowych zadań życia. Co więcej, okazuje się współcześnie, że organizm kobiety jest odporniejszy. Może jest tak dlatego, że kobieta przez Opatrzność powołana została do trudniejszych i cięższych zadań w dziedzinie przekazywania życia. Dobry Bóg, obarczając kobietę tak wielkim zadaniem i słodkim ciężarem życia musiał ją bardziej uodpornić.
Podobnie jest w dziedzinie wychowania obojga. Gdybyśmy stanęli na płaszczyźnie pedagogicznej, to również i wychowanie od strony psychologicznej przebiega właściwie według tych samych praw, jakkolwiek powszechnie uznajemy zróżnicowanie oddziaływania wychowawczego. Rzecz znamienna, że dla dobrego wychowania mężczyzny potrzeba też psychiki i oddziaływania kobiecego, podobnie zresztą, jak dla dobrego wychowania kobiety potrzeba oddziaływania męskiego. Ideałem wychowawczym jest rodzina, gdzie właściwości psychiczne dwojga płci równomiernie oddziaływują na dziecko, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka.

Wydaje mi się, że szkoły, w których skupia się tylko same dziewczęta, czy też samych chłopców, muszą mieć przynajmniej tę pomoc, by wśród wychowawców byli mężczyźni i kobiety. W ten sposób uniknęłoby się rozdźwięku między wychowawczym oddziaływaniem środowiska rodzinnego, które jest złożone i koedukacyjne, a wychowaniem szkoły żeńskiej czy męskiej. Jest to zagadnienie bardzo delikatne, ogromny problem koedukacji. Tego problemu nie rozwijam, ale zwracam uwagę, że między oddziaływaniem rodziny a oddziaływaniem szkoły, która jest dalszym ciągiem rodziny, musi być analogia i to zgodna z naturą. Jeżeli można przyjąć wychowanie szkoły odrębne dla dziewcząt czy też dla chłopców jako uzasadnione wychowawczo, to trzeba jednakże czuwać nad tym, aby oddziaływanie w takich szkołach było mniej więcej zrównoważone, zwłaszcza w składzie zespołu wychowawczego.

KOBIETA POWINNA MIEĆ RÓWNE PRAWA Z MĘŻCZYZNĄ

Dodając jeszcze do chrześcijańskiej, a więc uniwersalistycznej koncepcji kobiety, spojrzenie od strony politycznej, stwierdzamy, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby kobieta cieszyła się tymi samymi prawami co mężczyzna. Zauważamy tu ciągły rozwój i postęp ku wyrównaniu prawnemu.
NEOPOGAŃSKIE ZNIEKSZTAŁCENIA POGLĄDU NA KOBIETĘ

Przejdę teraz do wywodu od strony negatywnej, mianowicie do neopogańskiego poglądu na kobietę. Właściwie nie nazwałbym tego koncepcją neopogańską. Powiedziałbym natomiast wręcz: chrześcijańska koncepcja kobiety i neopogańskie zniekształcenie koncepcji kobiety.
To zniekształcenie zależy od wielu czynników, jest skutkiem przejaskrawienia któregoś z elementów. Najmniej dotyczy to strony osobowej, ale bardzo często - strony prawnej, ekonomicznej, biologicznej, pedagogicznej, politycznej czy demograficznej. W tych dziedzinach bywały bowiem najczęściej przejaskrawienia na skutek ciasnego widzenia omawianego problemu.

Wynika to ze sfałszowania obrazu religijnego kobiety, ze współczesnego seksualizmu i, demoralizacji, z niewłaściwej ekonomiczno-produkcyjnej oceny kobiety, z określenia miejsca kobiety w małżeństwie i w rodzinie; dalej - z błędów popełnianych przez literaturę, sztukę, rzeźbę, malarstwo, modę, a wreszcie z błędnego pojęcia awansu społecznego. Tych elementów jest wiele. Każdy z nich wzięty osobno wskazuje na to, jak zbyt wąskie pole widzenia utrudnia uformowanie całościowego obrazu zagadnienia. I tutaj chciałbym powtórzyć, że problem powstaje między jednostronnością a wszechstronnością.

Można przyjąć jako zasadę ogólną i takie sformułowanie, że im głębiej zapada we współczesne życie indywidualne i społeczne zniekształcenie moralne i zepsucie, tym większa zachodzi rozpiętość między chrześcijańskim ideałem kobiety a współczesną jej oceną.

NIEBEZPIECZEŃSTWO OCEN INDYWIDUALISTYCZNYCH

Artysta, pisarz, malarz, rzeźbiarz zawsze ma swoje uwrażliwienia osobiste, indywidualne. Te uwrażliwienia wypowiada w dziele sztuki, w rzeźbie, w książce, w artykule, w polemice, w jakimś utworze literackim, teatralnym, w dekoracji czy nawet w modzie. Jeżeli powstała tak wielka literatura tego zagadnienia, jako świadek neopogańskich zniekształceń koncepcji kobiety, to w dużej mierze trzeba to przypisywać osobistym uwrażliwieniom twórców i autorów. Ocena problemu leży właściwie w oceniającym. Zapewne, nie chcemy tutaj nie docenić obiectum formale czy materiale problemu, które ma swoją rzeczywistą wartość; ale ocena zależy w dużej mierze od oceniającego. Może to być ocena bardzo indywidualna, lepiej powiedzieć: indywidualistyczna. Zależy ona od indywiduum, od tego, co ono reprezentuje, w jakim stosunku pozostaje do samej kobiety, do ocen i wniosków. Podobnie ocena społeczna będzie zależała od środowiska społecznego, od tego, jakie wartości dominują w tym środowisku.
Może patrzeć błędnie na kobietę sam człowiek, gdy miarę swego poziomu moralnego przenosi na nią i według tej miary ocenia ją. Stąd płynie najwięcej zła, zwłaszcza w literaturze. Jako przykład można by przytoczyć chociażby jeden z numerów pisma "Panorama", które miałem, że tak powiem, nieszczęście przeczytać. Zastanawiałem się nad tym, czy to, co tam napisano o kobiecie, jest fotografią naszego życia społecznego czy też obrazem duszy redaktora i jego współpracowników. Mam zbyt wysokie pojęcie o polskiej kobiecie i o jej odporności na zło dzisiejszych czasów, abym mógł przyznać rację redaktorowi. Wolę raczej jego obciążyć tym sposobem naświetlenia i widzenia sprawy. Gdyby on miał rację, sytuacja Polski byłaby tragiczna. Natomiast my z bardzo częstych doświadczeń osobistych, z obserwacji życia, ze znajomości religijnej i moralnej duszy kobiecej wiemy, że ten człowiek się myli. A może ma nieszczęście wybierać do swych ocen właśnie specjalny rodzaj kobiet? Lecz to już jest jego sprawa. Pozostaje tylko zagadnienie jakiegoś czynnika normatywnego w społeczeństwie, który nie powinien pozwolić na upowszechnianie tak fałszywego obrazu i na takie krzywdzenie kobiety polskiej.

Mogą więc w ocenie, w takim widzeniu problemu wchodzić w grę jakieś bardzo osobiste sprawy, nie wyłączając własnych niepowodzeń albo uczucia urojonego zagrożenia. Może to być też i chęć odwetu, która mści się na kobiecie; ona jest niekiedy po prostu ofiarą. Może być też przesada moralizatorów: wyolbrzymiając nędzę kobiety, chcieliby przed nią przestrzec. Widać to nawet i w literaturze teologicznej zajmującej się popularnym zagadnieniem: Ewa a Maryja. Charakterystyczne jest wołanie teologów: biegnij, Ewo, do Maryi. Ale przyszły czasy, gdy problem przez Kościół tak został ustawiony że do dziś dnia w znanym hymnie Ave, Maris Stella śpiewamy pocieszające słowa o Maryi: mutans Hevae nomen. Czytanie wyrazu "Ewa" na odwrót da nam Ave... Ave Maris Stella. I właśnie Kościół dokonał tej szczególnej przemiany.

KULT MARYJNY - OBRONĄ PRZED JEDNOSTRONNOŚCIĄ

Ratunkiem przeciwko jednostronnemu pojmowaniu zagadnienia kobiety był wzrost kultu Maryi. Znamienna rzecz, że w społeczeństwach katolickich, gdzie utrzymuje się kult Maryi, Matki Boga, tam się też utrzymuje wysoki poziom czci dla kobiety, bo żywa jest pamięć, że Ona zetrze głowę węża (Rdz 3,15). Oczywiście, nie przesądza to o obiektywnych złych skłonnościach upadłej natury ludzkiej, skłonnościach, które komplikują współżycie dwojga. To wszystko, jak i inne następstwa grzechu pierworodnego, mam przed oczyma, ale nie wolno przejaskrawiać kontrastów. Nie tyle ważne jest wyodrębnianie konfliktów, ile raczej harmonizowanie i przez to szukanie rozwiązań pozytywnych.
Teraz krótko omówię kilka punktów szczegółowych dotyczących przyczyny pogańskiego zniekształcenia koncepcji kobiety.

ELEMENTY ZNIEKSZTAŁCAJĄCE KONCEPCJĘ KOBIETY - UPADEK RELIGIJNOŚCI

Istnieje zależność między upadkiem religijności a zniekształceniem koncepcji kobiety. Temat ten nadaje się na specjalne studium religijno-moralne czy też moralno-socjologiczne. Byłoby dobrze, gdyby któryś ze studentów socjologii w oparciu o założenia moralne i religijne zajął się tym zagadnieniem.
Jest prawdą stwierdzoną doświadczalnie, że religia Chrystusowa stale podtrzymuje poziom kobiety i poprawia jej ocenę w społeczności. Religia przynosi kobiecie całe bogactwo elementów duchowych, które ona wdzięcznie przyjmuje. Jest to w wysokim stopniu wielkim jej szczęściem. Purytanizm protestancki doprowadził do tego, że w Anglii i krajach skandynawskich pojęcie dziewictwa zaniknęło. Natomiast w krajach katolickich nadal się ono utrzymuje i właściwie nie budzi wątpliwości. Może być ośmieszane przez wesołków, ale nie budzi nieufności. Nawet w bardzo zepsutych środowiskach wierzy się w fakt istnienia dziewictwa. Jest to wartość niezbędna dla utrzymania zdrowego pojmowania kobiety. I chociaż jest ona przeznaczona i powołana przez Boga na matkę, niemniej jednak istnienie faktu dziewictwa ma w życiu społecznym i w życiu Kościoła olbrzymie znaczenie. Stąd, gdy idzie o samą rehabilitację kobiety, o zneutralizowanie wpływów neopogańskich, ważne jest, aby przez prace religijne, duszpasterskie uwydatnić, jak wielkie znaczenie ma dla kobiety jej osobiste życie religijne i związane z życiem Kościoła.

SEKSUALIZM I DEMORALIZACJA

Drugi element, który potęguje neopogańskie zniekształcenie koncepcji kobiety - to współczesny seksualizm i demoralizacja. Jeśli kobieta uwierzy tym pokusom, pragnie ratować siebie przez ekspozycję swych walorów fizycznych. Jest to broń najbardziej nietrwała. Zwłaszcza że bardzo często kłóci się ona z wymaganiami estetyzmu, który na szczęście ciągle na nowo budzi się i ożywia. Może być on elementem moralnie dodatnim, bo może uratować kobietę od ekshibicjonizmu. Nieraz wydaje się być przesadą zdanie, że kobieta ma wybitne poczucie piękna. Gdyby je miała w takim stopniu, nie poddawałaby się na pewno dyktaturze mody, która czyni z niej niekiedy monstrum. Moda nie zawsze wiąże się z estetyką. Gdy po ulicach miasta chodzą "typy" ubrane tak, jak gdyby wyszły z balu maskowego, to zamiast zainteresowania doznajemy uczucia niesmaku.
Bardzo często brak psychologicznego pogłębienia w wychowaniu kobiety osłabia jej wrażliwość na fakt, że przecież cała dziedzina zmysłowa łączy się właśnie z estetyzmem. Zbyt brudna książka, pornograficzne pismo, u ludzi na pewnym poziomie wywołuje odwrotną reakcję: niesmak i odrazę. Tak często bywa również i ze współczesnym strojem kobiet. Trzeba przekonać o tym kobiety, aby zobaczyły, jak kruchą bronią wojują w obronie swego stanowiska społecznego.

Niektóre kobiety używają tej broni także w pracy zawodowej i w walce o awans społeczny. Trzeba je przestrzegać przed tym, bo to jest broń niewłaściwa i niegodna. Nie daje też rezultatów. Człowiek bowiem ma wrodzone poczucie i pragnienie piękna. Większe zainteresowanie budzi kobieta ubrana estetycznie, z umiarem - aniżeli wyzywająco. Zniekształcenia te są znamienne dla neopogańskiej koncepcji kobiety.

OCENA KOBIETY OD STRONY EKONOMICZNEJ

Inny element, to fatalne następstwa oceny kobiety - jako wartości produkcyjno-ekonomicznej. Z jednej strony kapitalizm gonił za tanią siłą roboczą, a więc za pracą kobiet, przez co kobieta została znienawidzona w środowiskach fabrycznych, jako niewygodny konkurent. Z drugiej strony kolektywizm materialistyczny szukał za wszelką cenę rąk do pracy. Przeżywaliśmy to i u nas, gdy mnóstwo dziewcząt wyciągnięto ze wsi i przeniesiono do produkcji maszynowej.
Należy wskazać właściwe tereny pracy dla kobiety, a przestrzec je przed takimi, na których konkurencja z mężczyznami jest nie do wytrzymania. Kopalnie, ciężki przemysł i te, tak popularne niedawno, znane z afiszów traktorzystki - to są tereny pracy nie dla psychiki i formacji psychofizycznej kobiety, bo niekiedy po prostu przekreślają i uniemożliwiają jej wypełnienie zadania najważniejszego - przekazania życia. Niestety, zbyt późno się o tym przekonano, badając choroby zawodowe. Wtedy dopiero nastąpił odwrót i dążenie, aby wskazać właściwe miejsce i zadanie kobiety w życiu społecznym. Są takie rodzaje pracy, które szczególnie jej odpowiadają i pozwalają spełnić swoje zadanie w społeczeństwie. Zwłaszcza kobieta, która nie czuje w sobie powołania rodzinnego, ma prawo do satysfakcji społecznej, które trzeba przecież uszanować, bo jest godziwe i słuszne. Jakie są rodzaje pracy właściwe kobiecie?

Rodzina i wychowanie domowe będzie zawsze najbardziej właściwą domeną, gdzie kobieta okaże swą wielką wartość; gdzie może ratować się przed neopogańską koncepcją. A dalej - wychowanie przedszkolne, szkoła podstawowa i średnia, liczne dziedziny szkolnictwa wyższego, niemal cała opieka społeczna, medycyna i pielęgniarstwo - wbrew niektórym profesorom, którzy niesłusznie gniewają się na kobiety studiujące medycynę; prawie cała dziedzina pracy laboratoryjno-naukowej, wydawniczej, lekki przemysł spożywczy; sądownictwo nieletnich i kobiet; a wreszcie i Kościół ze swymi zakonami i społecznymi instytucjami świeckimi, które dają olbrzymie pole pracy kobietom.

Pomysłowość w tym kierunku jest elementem wysoce pożądanym; usamodzielnia kobietę w granicach, w jakich jest to konieczne. Zwłaszcza dotyczy to kobiet, które, jak powiedziałem, nie czują się powołane do życia rodzinnego; daje im to bowiem satysfakcję moralną, poczucie miejsca w społeczeństwie i użyteczności społecznej.

Dobre ustawienie kobiety w skomplikowanym aparacie życia społecznego ma olbrzymie znaczenie dla utrzymania jej na właściwym poziomie. Rozwój i aspiracje społeczne kobiet współczesnych muszą być przez Kościół należycie zrozumiane i docenione.

NIEWŁAŚCIWE OKREŚLENIE MIEJSCA KOBIETY W RODZINIE

Można by jeszcze wysunąć jako element rehabilitacji kobiety i ratunku przed wpływem koncepcji neopogańskiej - właściwe określenie jej miejsca w małżeństwie i rodzinie. Należy poprawić etos rodziny, jej ideologię, cześć rodziny i matki, ograniczyć manię - bo inaczej tego nazwać nie można - rozwodów i autorytatywnego przesądzania przez mężczyznę o trwałości związku małżeńskiego. To są również elementy, które mogą skutecznie zwalczać neopogańską koncepcję kobiety.
BŁĘDY PŁYNĄCE Z NIEZDROWEJ LITERATURY I SZTUKI

Istnieje jeszcze ogromna dziedzina, której nie chciałbym tu poruszać. Jest to zniekształcenie współczesnej koncepcji kobiety, które płynie z błędów literatury, mody, malarstwa, rzeźby. Przyczyną tego jest między innymi niesłychanie wąska tematyka i jednostronność zainteresowania tych, którzy trzymają pióro. Tworzą oni tak zwaną literaturę piękną, która zazwyczaj wcale nie jest taka piękna. Grają bez końca na konflikcie trojga, podczas gdy trzeba ujawnić piękno harmonii współżycia dwojga. Zwrócić też należy uwagę na przerost fizjologii w tematyce i tak daleko posunięty naturalizm w sztuce, że niekiedy powstaje pytanie: czy to jest jeszcze sztuka, czy już raczej pornografia? Jest to ogromna dziedzina, w której bodaj najwięcej odżywa neopogański nalot, bardzo krzywdzący kobietę.
BŁĘDNE POJĘCIE AWANSU SPOŁECZNEGO

I ostatni element, który tu wymieniam - błędne pojęcie awansu społecznego, może zbyt demagogicznie ustawionego w ostatnich czasach. Wskazaliśmy właściwe drogi awansu społecznego kobiety. Nie polega on wcale na absolutnym dotrzymaniu mężczyźnie kroku w każdej dziedzinie pracy. W roku 1951 prowadziłem rozmowę na temat pracy kobiet w kopalniach. Wtedy mój wysoko postawiony rozmówca dowodził mi, że kobiety chcą być wszędzie, a więc - i na dnie kopalni. Czyż państwo nie może znaleźć dla kobiety innych, lepszych warunków pracy? Odpowiedź na to brzmiała: Ależ one bardzo tego chcą. Pytam: Po pierwsze - które? A po drugie - czy wszystko, czego chcą, trzeba od razu dać? Trzeba zerwać z taką demagogią i zdobyć się na obiektywizm w ustawianiu zagadnienia.
Oto elementy zniekształcające koncepcję kobiety. Bodaj każdy z nich wymaga odrębnego studium.

*
Na zakończenie przedłożę kilka wniosków, które mogłyby obronić nasze społeczeństwo przed neopogańską koncepcją kobiety i zbliżyć do koncepcji chrześcijańskiej.

Idzie naprzód o to, aby poprawić osobistą postawę mężczyzny wobec kobiety, aby ta postawa była bardziej nadprzyrodzona, Chrystusowa. Wszystko jedno, jaki to jest mężczyzna. Niech to będzie nawet mężczyzna w sutannie. Wiemy, jak Chrystus umiał rozmawiać z kobietami, na przykład z Samarytanką, Martą, Marią. Nasz stosunek do kobiety powinien być bardziej prosty, uczciwy, pełen szacunku, a mniej "kawalerski".
Dzisiaj, gdy na świecie jest o kilkadziesiąt milionów więcej kobiet niż mężczyzn, trzeba je widzieć! Naszym obowiązkiem jest widzieć je. Tylko trzeba patrzeć na nie dobrze, uczciwie, oczyma Bożymi z takim szacunkiem, z jakim sam Bóg patrzył na Maryję, gdy czekał w Nazarecie na jej odpowiedź - fiat mihi. To jest - myślę - bardziej chrześcijańskie, chociaż niewątpliwie trudne. Idzie o właściwe ustosunkowanie się do kobiety, o umiejętność rozmowy z nią, bardziej szlachetnej, godnej obojga stron. Cóż z tego, że ktoś nie będzie chciał widzieć i rozumieć kobiety, kiedy właśnie ma obowiązek ją widzieć? Trzeba więc zdobyć się na właściwy stosunek, którego uczy nas Kościół w kulcie do Matki Najświętszej.
Musimy zdać sobie sprawę z obowiązku poważnego traktowania kobiety bez złośliwości, płaskich dowcipów, których tak niekiedy pełne jest życie społeczne, towarzyskie, w biurze i przy lada okazji. Nie wolno bawić się dowcipami na poważne tematy. To pozbawia nas w dużej mierze wielkich wartości, zwłaszcza w dziedzinie pracy apostolskiej.
Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że nie możemy odbierać kobiecie tego, co Bóg jej powierzył. Trzeba uznać jej miejsce w Kościele, w pracy apostolskiej i dopuścić ją do współpracy. Pod tym względem można wiele sobie zarzucić, zwłaszcza brak umiejętności postępowania z kobietami.
I ostatni wniosek: trzeba liczyć się ze zmiennością psychiki kobiecej. Trzeba mieć taką wyrozumiałość dla niej, jaką miał jeden z Ojców Kościoła. Pisał on, że kobieta jeżeli nawet grzeszy, to nie tyle przez złość, ile raczej przez ruchliwość umysłu.

MP/ http://www.nonpossumus.pl/nauczanie/0100.php

http://www.nonpossumus.pl/nauczanie/0100.php