Tomasz Wandas, Fronda.pl: Merkel i Macron zapowiadają zmianę traktatów. Jakiś czas temu kanclerz Niemiec mówiła, że taka zmiana w ogóle nie wchodzi w grę. Skąd ta zmiana zdania?

Jadwiga Wiśniewska, poseł do PE: Zasługi należy przypisać kalendarzowi wyborczemu. Większa otwartość na zmiany to przede wszystkim kwestia zbliżających się wyborów parlamentarnych we Francji i Niemczech. Czas biegnie nieubłaganie: w czerwcu zostanie wybrany skład francuskiego Zgromadzenia Narodowego, pod koniec września — niemieckiego Bundestagu. Merkel i Macron chcą się pokazać jako silni i odpowiedzialni przywódcy, którzy nie uciekają od trudnych tematów. Pamiętajmy jednak, że te deklaracje padają dziś, gdy sondaże poparcia dla ich ugrupowań są bardzo korzystne. Tymczasem o potrzebie traktatowej reformy UE jako pierwszy mówił Jarosław Kaczyński.

Co oznaczałaby zmiana traktatów i w jakiej perspektywie czasowej mogłaby zostać wprowadzona?

Dziś ponowne otwarcie traktatów może oznaczać tak naprawdę wszystko. Dlatego dla kształtu przyszłych zmian kluczowe znaczenie będzie mieć kształt tzw. „mapy drogowej” planowanych reform, którą wypracować powinny wszystkie państwa członkowskie. Polska jest do tej dyskusji gotowa i ma w niej jasno określone priorytety. Najważniejszą kwestią jest przywrócenie prawdziwego znaczenia pojęciu europejskiej solidarności. Oznacza ona bowiem wspólne wywiązywanie się ze wspólnie podjętych decyzji, nie zaś zmuszanie do ponoszenia konsekwencji cudzych błędów, jak ma to miejsce w przypadku polityki migracyjnej UE.

 Eksperci twierdzą, że duet Merkel-Macorn nie rozwiąże problemu migracyjnego, a wręcz przeciwnie — pogłębi go. Czy społeczeństwa niemieckie i francuskie faktycznie na to pozwolą? Nie będzie buntu?

Przez dziesięciolecia lewicowa polityka otwartych drzwi i wszechobecnego multi-kulti wrosły w krajobraz Francji i Niemiec. Niewiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie liderzy tych państw odejdą od dotychczasowych dogmatów. Jednak jeśli w pochłoniętej wewnętrznymi kryzysami Francji aż 4 miliony głosów w wyborach prezydenckich oddano nieważnie, to jest to bardzo silny sygnał społeczeństwa do prezydenta Macrona — dotychczasowy establishment dostał od obywateli żółtą kartkę. Także w Niemczech spada zaufanie do działań państwa w obszarze polityki migracyjnej. Ostatnie doniesienia mówią o tym, że znaczny odsetek decyzji o przyznaniu azylu, które wydało Federalne Ministerstwo Migracji i Uchodźców, zawierał nieprawidłowości. Z pewnością przed władzami Francji i Niemiec stoi ogromne wyzwanie, jakim jest przekonanie obywateli do tego, że rządy ich państw mają realną kontrolę nad polityką migracyjną.

RE, a na jej czele Donald Tusk zapowiadają sankcje dla Polski za nie przyjęcie migrantów. Jako kto jawi się przewodniczący RE, czy można nazywać go Polakiem?

Myślę, że w przypadku Donalda Tuska trzeba oddzielić posiadanie polskiego dowodu osobistego od polskiego serca. Nie ulega wątpliwości, że Donald Tusk jest obywatelem Polski, z pewnością nie jest jednak polskim mężem stanu. Jako przewodniczący Rady Europejskiej miał być być bezstronnym negocjatorem unijnych porozumień zawieranych na najwyższym szczeblu. Swoimi ostatnimi wypowiedziami pokazał jednak coś zupełnie przeciwnego: w sytuacji ewidentnego sporu politycznego wyraźnie stanął po jednej stronie konfliktu. Jego zachowanie jest tym bardziej haniebne, że opowiedział się za ukaraniem własnej Ojczyzny. Choć po ostatnich 2 i pół roku nikt nie spodziewał się radykalnej zmiany w sposobie działania Przewodniczącego Rady Europejskiej, oczekiwanie było jedno — aby przynajmniej nie szkodził Polsce. Niestety, okazało się to być wymaganiem zbyt wysokim. 

Czy istnieje możliwość, że Polska zmieni swoje stanowisko ws. migrantów? Czy PiS poważnie myśli o referendum w tej sprawie?

W kwestii polityki migracyjnej stanowisko rządu jest jasne — nie może być mowy o żadnym kompromisie zawieranym kosztem bezpieczeństwa Polski i Polaków, a do tego z naruszeniem podstawowych praw osób poddawanych przymusowym przesiedleniom. Bezpośrednie potwierdzenie tego stanowiska przez obywateli w referendum faktycznie mogłoby być dodatkowym argumentem w negocjacjach z Brukselą. Obecnie rząd nie powadzi jednak prac w tej sprawie.

Dziękuję za rozmowę.