Szymon Hołownia we wpisie na Facebooku poinformował, że w trakcie Mszy świętej w kościele karmelitów bosych na warszawskim Solcu zakonnik nie chciał mu udzielić Komunii Świętej.

Przez parę dekad doświadczyłem w moim Kościele wiele, odmawiano mi komunii na rękę, pokrzykiwano że nie tak stoję, ale to - publiczny osąd sumienia - przyznam: wprawia mnie w osłupienie”

- stwierdził Hołownia.

Dalej pisze, że po zapytaniu zakonnika o powód, otrzymał odpowiedź:

Sumienie mi nie pozwala. Za poglądy, które pan głosi”.

Hołownia miał zapytać zakonnika:

Ale które? I przecież nie wie ksiądz nic o moim sumieniu, motywacjach, nie rozmawiał ksiądz ze mną, nie zna mnie ksiądz, nie jest moim spowiednikiem”.

Stwierdził, że dialogowi przyglądał się cały kościół, a on sam nie odpuszczał, po czym zakonnik jednak Komunii mu udzielił, grożąc przy tym publicznie palcem.

W dalszej części wpisu stwierdza:

Ja sobie oczywiście poradzę, z Kościoła nikt mnie tak łatwo nie wyrzuci, tę świątynię - w trosce o komfort pracujących tam duchownych i swój - omijał będę szerokim łukiem, znam inne, w których preferuje się otwarte ramiona nie grożące palce. Zastanawiam się jednak, gdzie doszliśmy - nie tylko przecież w Kościele - skoro przy wątpliwościach (każdy może je mieć) nie pada najpierw: „Zapraszam pana później na herbatę, mam parę pytań, pogadajmy”. Że zamiast przyjmować człowieka pytajnikiem, przyjmuje się wykrzyknikiem. Że osąd i wykluczenie jest zanim jest rozmowa”.

Po pewnym czasie Hołownia dodał do wpisu informację, że zadzwonił do niego rzecznik prasowy archidiecezji warszawski i zapowiedział:

[…] że sprawa zostanie formalnie wyjaśniona, a ów zakonnik złamał kościelne przepisy, one bowiem wyraźnie stanowią w jakiej sytuacji można odmówić komuś komunii, i jak się o tym mówi, a w tym wypadku ani nie było takiej potrzeby, ani forma nie była zgodna z prawem. Przeprosiny przyjąłem, żadnych formalnych skarg składał rzecz jasna nie będę”

dam/Facebook