W latach PRL-u na karcie pocztowej, którą lekarze mieli obowiązek przesyłać do stacji sanitarno-epidemiologicznej, było wymienionych 48 chorób zakaźnych różnego pochodzenia. Wśród nich znajdujemy takie jak np. cholera, dżuma, jaglica, pryszczyca, świerzb, trąd, wąglik, czy żółta gorączka. Do tego dochodziły roznoszone drogą kontaktów seksualnych choroby weneryczne takie jak syfilis, rzeżączka, w tym także różne choroby wirusowe, grzybicze i pasożytnicze, lecz z nimi pacjentów kierowano do specjalistycznych poradni nie informując o tym sanepidu.

Jednak największą śmiertelność niosła ze sobą gruźlica. Dawniej nazywana w Polsce suchotami, doprowadzała do szybkiego wyniszczenia organizmu krwiopluciem i gorączką. Sytuacja zmieniła się w latach 20. XX wieku, gdy wprowadzono na wielką skalę szczepienia oraz po II wojnie światowej, gdy do leczenia zaczęto stosować antybiotyki. Jednak jeszcze po II wojnie światowej istniały w Polsce szpitale i sanatoria przeciwgruźlicze. Na gruźlicę zmarł nie tylko Fryderyk Chopin, lecz także Juliusz Słowacki, Zygmunt Krasiński, Antoni Czechow, Franz Kafka, a nawet piękna aktorka Vivien Leigh, znana z filmu „Przeminęło z wiatrem”.

W latach PRL-u obawiano się również cholery. To ostra, zaraźliwa choroba przewodu pokarmowego przed wiekami pustoszyła całe kraje. Zabijała więcej ludzi niż wojny. Jej śmiertelność sięgała 50 procent. Ostatnia wielka epidemia cholery przeszła przez Europę w latach 1831-1832. Na cholerę zmarł poeta Adam Mickiewicz. Obecnie istnieje bardzo skuteczna doustna szczepionka przeciwko cholerze, a śmiertelność wśród leczonych przypadków nie przekracza 1 procenta.

Dziś, wiele z tych chorób, dzięki szczepieniom, jest praktycznie nieznana. Jednak wbrew zdrowemu rozsądkowi, totalna opozycja prawie nieustannie utrudnia walkę z pandemią koronawirusa. Gdyby w przeszłości działały tak destrukcyjne siły społeczne jak np. Platforma Obywatelska czy Konfederacja, prawdopodobnie do tej pory na cholerę, gruźlicę, czy dżumę umierałyby nieustannie miliony ludzi na świecie.

P.J.Z.