Przybierają na sile odbywające się we Francji demonstracje przeciwko wprowadzonej przez władze segregacji sanitarnej. Francuska policja szacuje, że w sobotę w całym kraju demonstrowało 200 tys. osób. To o 40 tys. więcej niż w ubiegłym weekend i dwukrotnie więcej niż w przeciągu ostatnich 14 dni.

Protestanci wyszli na ulice Paryża, Marsylii, Lyonu oraz wielu innych miast. Wykrzykiwali hasła przeciwko prezydentowi Emmanuelowi Macronowi. Krytykowano także media popierające wprowadzone we Francji przepisy - od sierpnia nad Sekwaną certyfikat szczepionkowy będzie niezbędny w celu wejścia do restauracji, centrum handlowego czy pociągu.

Demonstranci określają te rozwiązania mianem "terroru".

W piątek opublikowano ponadto sondaże, z których wynika, że protesty popiera 40 na 10 Francuzów.

Najbardziej napięta sytuacja miała miejsce w Paryżu, gdzie policja użyła wobec kilkuset osób pocisków z gazem łzawiącym i armatek wodnych. Aresztowano także kilka osób. W starciach rannych zostały 3 członków francuskich sił bezpieczeństwa. Do tłumienia protestów zmobilizowano aż 3 tys. policjantów i żandarmów.

Demonstrowano także na prowincji.

W mieście Rennes demonstrowało 2 900 osób wobec 2 200 ubiegłego tygodnia. „Jestem Żydem Macrona”, „zaszczepcie mnie przeciwko faszyzmowi i kapitalizmowi” czy „Kłamcy medialni! Chcemy prawdy” - brzmiały wznoszone przez manifestantów okrzyki.

Duże demonstracje, liczące po kilka tysięcy osób, odbyły się także w Montpellier i Nicei.

"Nie jestem ani królikiem doświadczalnym, ani kodem QR" - przeczytać można było na jednym z transparentów.

W Polsce trwa ponadto intensywna dyskusja nad wprowadzeniem rozwiązań, które doprowadzą do zwiększenia liczby zaszczepionych. Jako zwolennik rozwiązań francuskich zadeklarował się wicepremier Jarosław Gowin. Rząd z kolei konsekwentnie twierdzi, że takie rozwiązania nie są obecnie rozważane, zastrzegając, że decyzje podejmowane będą w zależności od rozwoju sytuacji epidemicznej.

jkg/onet