Wczoraj Prezydent USA zapowiedział, że wyśle do Chicago funkcjonariuszy federalnych służb. Chicago ma wielki problem, bowiem ma tam miejsce eskalacja przemocy z użyciem broni palnej. Ameryka jest w szoku po fali przemocy.
W środę Prezydent USA ogłosił podczas konferencji prasowej, że nastąpi zwiększenie liczby federalnych służb bezpieczeństwa w amerykańskich miastach, które są nękane brutalną przestępczością. Głowa Państwa dodała, że nie ma innego wyboru. Prezydent musi dbać o bezpieczeństwo obywateli.
Prokurator generalny William Barr dodał, że do Chicago zostanie wysłanych ok. 200 agentów federalnych, a do Nowego Meksyku ponad 35.
Wcześniej służby bezpieczeństwa rozlokowano w stanie Missouri czy Oregon. Do ich zadań należy ochrona budynków federalnych w tym mieście, w tym gmachu sądu. Wysyłanie agentów federalnych do pomocy miejscowym władzom nie jest już rzadkością jak kiedyś to miało miejsce.
W najgorszej sytuacji jest Chicago. Tam śmiertelnie postrzelono w tym roku ponad 400 osób. W tym tygodniu 15 osób zostało postrzelonych przed domem pogrzebowym. Strzelanina była związana z działalnością gangów.
Decyzji Donalda Trumpa sprzeciwia się burmistrz Chicago Lori Lightfoot.
"W żadnych okolicznościach nie pozwolę, by oddziały Donalda Trumpa przyjechały do Chicago i terroryzowały naszych obywateli" - napisała w środę na Twitterze.
Wcześniej, reprezentująca Demokatyczną partie burmistrz, wyjaśniała, że miejskie władze są otwarte na współpracę.
,,Nie chcemy dyktatury. Nie chcemy autorytaryzmu i nie chcemy sprzecznych z konstytucją zatrzymań i aresztowań naszych mieszkańców. Tego nie będę tolerowała” – powiedziała burmistrz Chicago.
rr, rmf24.pl