Pamiętają zapewne Państwo szumne zapowiedzi Roberta Biedronia kiedy obejmował fotel prezydenta Słupska. To wówczas wszem i wobec obwieścił, że przestaje być gejowskim aktywistą, a od teraz będzie jedynie urzędnikiem dbającym o interesy Słupska i jego mieszkańców. Z ideologią i homopropagandą koniec. Przynajmniej na poziomie deklaracji, bo z konkretnymi działaniami było już różnie.

Nie pierwszy to raz, kiedy Robert Biedroń postanawia walczyć z homofobią wśród dzieci. I właściwie ich edukować. Właściwie oczywiście z punktu widzenia środowiska LGBTQ. To bowiem Słupsk miał być pierwszym miastem w Polsce ,w którym przedszkolaki miały być oswajane z ideą „nieheteroseksulanej rodziny” i przekonywane, że nie ma nic złego w wychowywaniu dzieci przez gejów czy lesbijki. A wręcz przeciwnie, jest to jak najbardziej naturalna sprawa. W edukacji tej pomóc miała książka wydana zresztą staraniem Roberta Biedronia, jeszcze jako działacza Kampanii Przeciwko Homofobii. Książka o pingwinach „Z Tango jest nas troje” opisuje dwóch samców, pingwinów z Central Park Zoo w Nowym Jorku. Przez 6 lat tworzyli oni związek homoseksualny, po czym podrzucono im jajo do wysiadywania. Tak wydawca opisuje książkę.

Na szczęście pomysł tej homopropagandy storpedowali słupscy radni, dzięki czemu uchronili dzieci przed deprawacją.

Ale Robert Biedroń nie chce być tylko urzędnikiem. Chce nadal indoktrynować dzieci. W tym celu nabył więc bojkotowany przez Frondę słownik mający  zaznajomić najmłodszych z takimi terminami jak homoseksualizm czy homofob. O swoich zamiarach Robert Biedroń nie omieszkał poinformować na portalu społecznościowym: „Dziękuję Ci drogi portalu Fronda za podpowiedź. Jutro pójdę zakupić do Biedronki tę ciekawą książkę dla dzieciaków. Kupię kilka sztuk - rozdam w ramach promocji”.  Rzutem na taśmę udało się kupić ostatni egzemplarz. Strzeżcie się więc dzieci, wujek Robert przybywa z tęczowym prezentem.

Skoro nie udało się z pingwinami, może uda się ze słownikiem. Ciekawe, czy prezydent Słupska będzie dążył do tego, by słownik stał się lekturą obowiązkową w słupskich placówkach edukacyjnych? Ze swoją tęczową okładką publikacja ta świetnie bowiem wpisuje się w retorykę popieranych przez Roberta Biedronia środowisk.

Przyglądając się happeningowi Roberta Biedronia trudno nie zadać pytania o to, czy prezydent miasta, urzędnik państwowy nie ma nic innego do roboty, tylko fotografowanie się w spożywczym dyskoncie. Nie wiem, dla kogo to większa reklama – czy dla sieci sklepów, które zyskały nową twarz, czy dla samego Roberta Biedronia, który działaczem gejowskim nie przestał być ani na chwilę. W końcu prezydentem miasta bywa się tylko czasami, homolobbystą można być dożywotnio.

Małgorzata Terlikowska

Roześlij ten artykuł do swoich znajomych na swoim profilu Facebookowym, Twitterze. Warto bronić normalności i wartości!