Celem strategicznym Moskwy w polityce wobec Gruzji jest niedopuszczenie do zacieśnienia sojuszu Tbilisi z USA, a przede wszystkim zablokowanie wejścia Gruzji do NATO. Ten sam cel przyświecał agresji w 2008 roku, teraz Rosjanie stosują głównie metody hybrydowe, ale też wzmacniają potencjał militarny w bezpośrednim sąsiedztwie Gruzji.



Dochodzenie służb gruzińskich, amerykańskich i brytyjskich potwierdziło podejrzenia, że zmasowanego cyberataku na gruzińską infrastrukturę internetową w październiku 2019 roku dokonali Rosjanie. Cyberatak, w wyniku którego przestały działać tysiące państwowych i prywatnych stron internetowych w Gruzji, został zaplanowany i przeprowadzony przez rosyjski wywiad wojskowy. Operację przeprowadziła jednostka GRU (nr 74455, znana jako grupa Sandworm) zamieszana w wcześniejsze hakerskie akcje m.in. w USA podczas kampanii prezydenckiej 2016 roku. Tbilisi otrzymało teraz deklarację pomocy we wzmocnieniu cyberobrony ze strony USA, ale też Polski i Czech. MSZ Rosji odrzuciło oskarżenia ze strony Gruzji i jej zachodnich sojuszników.

Władze gruzińskie niepokoją jednak nie tylko działania hybrydowe prowadzone przez Rosję, a nasilone po ubiegłorocznym incydencie z udziałem rosyjskiego deputowanego w gruzińskim parlamencie (w efekcie doszło do antyrosyjskich demonstracji na ulicach Tbilisi, na co Moskwa odpowiedziała sankcjami uderzającymi głównie w gruziński sektor turystyczny). Pojawia się coraz wyraźniej niebezpieczeństwo, że Rosjanie wrócą do środków militarnych, wykorzystując choćby abchaskich separatystów. Dotychczas więcej uwagi poświęcano rejonowi okupowanej przez Rosję Osetii Południowej, gdzie Rosjanie przesuwali samowolnie linią rozgraniczającą tereny kontrolowane przez separatystów i te administrowane przez Tbilisi, oraz porywali mieszkańców z gruzińskiego pogranicza. Teraz jednak Moskwa zdecydowała się na tzw. modernizację „armii” abchaskich separatystów.

To sugeruje, że separatyści ci, ściśle podporządkowani Rosji, mogą być użyci do zbrojnych prowokacji wobec Gruzji. Zwłaszcza, że Moskwa rozmieszcza coraz więcej wojska w okupowanych Abchazji i Osetii Południowej oraz planuje zwiększenie personelu rosyjskiej bazy wojskowej w Armenii. Liczba wojska rosyjskiego w Abchazji i Osetii Południowej wzrosła w ostatnim czasie z 8 000 do 10 000. Oddziały te biorą udział we wszystkich ważniejszych ćwiczeniach wojskowych realizowanych na terytorium Rosji. Zresztą zarówno 7. Baza w Abchazji i 4. Baza w Cchinwali (Osetia Południowa) są bezpośrednio podporządkowane Południowemu Dowództwu Wojskowemu Sił Zbrojnych FR. Rosja rozmieszcza tu również nowe uzbrojenie – choćby rakietowe baterie przeciwlotnicze, które mają w zasięgu przestrzeń powietrzną nad całą Gruzją.

Po wojnie 2008 roku położenie strategiczne Gruzji pogorszyło się. Na okupowanych terenach, gdzie wcześniej Rosja była obecna militarnie pod pozorem „sił pokojowych”, teraz stacjonuje regularne wojsko rosyjskie, zaś separatyści ogłosili „niepodległość”. Rosyjskie pozycje wojskowe są blisko strategicznej autostrady łączącej Turcję z Azerbejdżanem. Polityka Moskwy pokazuje, że Kreml nie porzucił planów wciągnięcia całej Gruzji do swojej strefy wpływów.

W najbliższych miesiącach można spodziewać się kolejnych prowokacji i hybrydowych operacji Rosji. Najpierw w związku z udziałem Gruzji w natowskich manewrach Defender Europe 2020. A potem, na jesieni, w Gruzji odbędą się bowiem wybory parlamentarne. Celem Kremla będzie wprowadzenie do parlamentu jak największej frakcji prorosyjskiej oraz podsycanie ostrego konfliktu między rządzącą koalicją Gruzińskie Marzenie a opozycją, której część jest związana z byłym prezydentem Micheilem Saakaszwilim, ściganym przez obecne władze.

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.
[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]