Miałam być chrzestną matką dziecka koleżanki, ale ksiądz nie chce ochrzcić dziecka, dlatego że koleżanka żyje tylko na ślubie cywilnym. Jesteśmy wszyscy oburzeni. Czy dziecko ma pokutować za winy rodziców?

Najpierw, zupełnie jeszcze nie nawiązując do opisanej przez Panią sytuacji, spróbuję odpowiedzieć na pytanie: Czy dziecko ma pokutować za winy rodziców? Pani je postawiła czysto retorycznie, ale myślę, że jest ono warte większego zastanowienia, niż zwykliśmy poświęcać pytaniom retorycznym.

Czy dziecko ma pokutować za winy rodziców? Na pewno jest to wielka krzywda, ale niestety dzieci często pokutują za winy rodziców. Nie trzeba nawet sięgać do przykładu ojca pijaka, kiedy pokuta dziecięca może być tak ciężka, że dziecko powie nawet: "Wolałbym, żeby tatusia nie było". Czasem dziecko może nawet nie wiedzieć, jak wiele traci z winy rodziców. Jeśli na przykład rodzice lekceważą to, co w życiu najważniejsze -- sprawiedliwość, prawdę, swoją godność -- przecież to musi się jakoś odbić na dziecku.

Dlatego na pytanie: "Czy dziecko ma pokutować za winy rodziców?", odpowiedziałbym: "Należy się starać, żeby pokutowało jak najmniej". Oczywiście, przede wszystkim winni się o to starać sami rodzice. Niekiedy osoby postronne mogą realnie wpłynąć na rodziców, aby swoim mało rzetelnym sposobem życia nie zaciągali winy wobec własnego dziecka. Z drugiej strony, przyjście dziecka na świat często mobilizuje rodziców do pracy nad sobą, a niekiedy jest nawet powodem prawdziwych nawróceń. (Oto jeszcze jeden przyczynek do prawdy, że dziecko jest wspaniałym darem Bożym i nie tylko wymaga poświęceń, ale samo -- już od pierwszej chwili swojego istnienia -- obdarza swoich rodziców).

Oczywiście, nie inaczej rzecz się przedstawia na płaszczyźnie religijnej. Dziecku rodziców mało wierzących trudno będzie pokochać Chrystusa i odnaleźć w Nim pierwszy i najpiękniejszy cel życia. Dziecko więc siłą rzeczy ponosi konsekwencje tego, że rodzice są mało wierzący.

Przejdźmy teraz do podanej przez Panią sytuacji. Oto rodzice żyjący bez ślubu kościelnego przynoszą dziecko do chrztu. Czy ksiądz ma prawo chrztu odmówić?

Postawmy inne pytanie: Co ksiądz ma w takiej sytuacji zrobić? Udzielanie sakramentów to nie są, jak wiadomo, "usługi dla ludności", tutaj nie można stosować zasady "ja płacę, ja żądam". Kapłan z racji samego powołania powinien troszczyć się o dobro duchowe przyjmujących sakrament, ale także o godność sakramentu. Zresztą jedno ściśle łączy się z drugim. Jeśli naruszona zostanie godność sakramentu, można wątpić, czy sakrament służy wówczas dobru przyjmującego. I przeciwnie, im głębiej godność sakramentu zostanie uszanowana, im rzetelniej przyłożymy się do jak najlepszego przyjęcia łaski sakramentalnej, tym więcej sakrament przyniesie nadprzyrodzonych owoców.

Otóż przy chrzcie dziecka, jak przy żadnym innym sakramencie, widać, do jakiego stopnia bliźni mogą nam pomóc albo przeszkodzić w otwarciu się na łaskę Bożą. Swoje pierwsze odpowiedzi na dar chrztu dziecko będzie przecież dawało Bogu zależnie od tego, jak rodzice je do tego przygotują. Kapłan ma więc oczywisty obowiązek troszczenia się o to, aby pierwsi bliźni dziecka, którymi są rodzice, byli raczej strażnikami łaski chrztu niż jej niszczycielami. Toteż chrzest dziecka zawsze stanowi dla jego rodziców rodzaj wezwania, aby oni sami pogłębiali się w wierze. Nie można bowiem innych prowadzić do Boga, jeśli samemu jest się od Niego daleko. Trudno zaś sobie wyobrazić bardziej nienormalną sytuację od tej, kiedy dziecko rodziców wierzących ma z winy tychże rodziców utrudniony dostęp do Chrystusa.

Weźmy teraz sytuację, kiedy o chrzest dziecka proszą rodzice nie związani sakramentem małżeństwa. W tym wypadku Kościół czuje się jakby szczególnie zobowiązany wezwać tych ludzi do odnowy duchowej. Punktem wyjścia jest tu religijne dobro dziecka, o którego chrzest proszą przecież sami rodzice. Otóż interes duchowy dziecka leży m.in. w tym, żeby jego rodzice byli możliwie blisko Chrystusa, bo tylko wówczas mogą dawać swojemu dziecku prawdziwe świadectwo wiary. Tymczasem rodzice, nie mający ślubu kościelnego, znajdują się w sytuacji niewątpliwie niezgodnej z wolą Chrystusa. Kościół ma więc prawo oczekiwać od nich, że przybliżą się do Chrystusa przynajmniej tyle, na ile ich aktualnie stać. Jeśli ludzie ci nie mają istotnych przeszkód do zawarcia sakramentu małżeństwa, Kościół ma wówczas prawo oczekiwać od nich, że wzgląd na duchowe dobro dziecka skłoni ich ostatecznie do przyjęcia tego sakramentu.

Z drugiej strony wydaje mi się, że zasada odmawiania chrztu dzieciom urodzonym z małżeństw niesakramentalnych gdyby ją ktokolwiek gdziekolwiek stosował -- byłaby jakimś koszmarnym nieporozumieniem. Kościół może i niekiedy powinien robić "trudności" z ochrzczeniem dziecka, żeby możliwie jak najlepiej zabezpieczyć mu duchową przyszłość, zwłaszcza zapewnić religijne wychowanie. W zasadzie jednak każde dziecko przyniesione przez rodziców do chrztu powinno być ochrzczone. Toteż Kościół jedynie zupełnie wyjątkowo odmawia ochrzczenia dziecka: jeśli rodzice proszą o chrzest z powodów jawnie i wyłącznie pozareligijnych, a zwłaszcza jeśli okazują lekceważenie dla samego sakramentu.

Wypadek przedstawiony przez Panią skłania do pytania, skąd się bierze to najzupełniej niesłuszne mniemanie -- bo spotkałem się z nim już niejednokrotnie -- jakoby księża nie chcieli ochrzcić dzieci, których rodzice nie mają ślubu kościelnego. Myślę, że rozmowa księdza z takimi rodzicami jest wyjątkowo trudna, bardzo tu łatwo o niezrozumienie i nieporozumienia. Staram się wczuć w dość częstą zapewne reakcję rodziców: "Chcemy ochrzcić dziecko, a ksiądz nie wiadomo dlaczego zaczyna interesować się naszym życiem religijnym". Taka rozmowa wymaga -- obustronnie -- wiele taktu, delikatności, wczucia się w cudzy punkt widzenia. Wystarczy, jeśli jedna strona zawiedzie, aby rozmowa nie osiągnęła swego celu lub nawet spowodowała jakieś nieporozumienia.

Podsumowując: Nie mogę uwierzyć, żeby jakiś ksiądz mógł odmówić ochrzczenia dziecka, jeśli rodzice proszą o to w dobrej woli, nawet jeśli są to ludzie w jakimś stopniu religijnie obojętni. Z drugiej jednak strony, kapłan sprzeniewierzyłby się swoim obowiązkom, gdyby w związku z chrztem dziecka nie próbował rodziców -- a takich rodziców szczególnie -- jakoś do Pana Boga przybliżyć.

Jacek Salij OP

Mateusz.pl