Marta Brzezińska: Znowu posypią się na mnie gromy, ale co tam – niech będzie trochę prowokacyjnie na początek – czy posiadanie jednego dziecka to grzech?

 

Marcin Radomski OFM Cap: O nie, Ty znowu z tymi grzechami (śmiech). Posiadanie dziecka w ogóle nie jest grzechem, także spokojnie.

 

Ale tylko jednego?

 

Posiadanie dziecka nie jest grzechem, natomiast jeżeli ograniczasz się do tylko jednego dziecka to pojawia się pytanie, co się dzieje z twoim małżeństwem. Pojawia się także pytanie o antykoncepcję, której stosowanie jest wystąpieniem przeciw czystości w małżeństwie. Trzeba przyjrzeć się różnym przyczynom, dla których ktoś decyduje się na jedno dziecko. Kiedy popatrzeć na różne historie, poczytać Biblię to wniosek jest jeden: Pan Bóg jest Miłośnikiem życia. A jeżeli jest Miłośnikiem życia, to zawsze się o nie zatroszczy.

 

Trzeba także wejść w teologię małżeństwa. Wiadomo, że sakrament małżeństwa jest celebracją miłości, ale miłości, której owocem jest nowe życie. Teraz pojawia się pytanie o jakość tej miłości, i o to, czy małżeństwo jest celebracją miłości w tym wymiarze, który daje życie. Jeżeli para decyduje się tylko na jedno dziecko i nic więcej, to pytanie pierwsze: dlaczego decyduje się tylko na jedno dziecko, i pytanie drugie: w jaki sposób wygląda celebracja ich miłości? W tym momencie pojawia się niebezpieczeństwo, że jest to tylko celebracja małżeństwa, a miłość w tym małżeństwie jest ograniczona pewnymi elementami, takimi jak np. przyczyny ekonomiczne. Miłość ograniczona przestaje być celebracją. Używam świadomie słowa „celebracja”, ponieważ małżeństwo jest sakramentem. Tak samo, jak celebrujemy Eucharystię, tak samo powinno być celebrowane małżeństwo. To nie jest wydarzenie o charakterze jednej godziny, kiedy małżonkowie zawierają sakrament, ale ono trwa, to celebracja, która się odbywa w codziennym życiu. Jej owocem jest nowe życie.

 

Pamiętam taką rodzinę ze wspólnoty neokatechumenalnej w Londynie, która miała 11 dzieci. Jedenaste urodziło się z zespołem Downa. Wiesz co ci rodzice powiedzieli? Że wreszcie zobaczyli, jak wielkim zaufaniem obdarzył ich Bóg, jak bardzo im zaufał, że dał im takie dziecko. To dla nich znaczyło tyle, że ich miłość jest już na takim poziomie, że faktycznie są w stanie przyjąć chore dziecko i obdarzyć je miłością. Byli wzruszeni tym, że Pan Bóg im tak zaufał. Odpowiedź faktograficzna na pytanie, czy jedno dziecko jest grzechem.

 

Ależ ja cały czas byłam daleka od takiego twierdzenia (śmiech). A już na poważnie, to przecież czasem jedno dziecko jest cudem dla par, które nie mogą mieć dzieci. Ale z drugiej strony, powiedział brat o różnych powodach, dla których małżeństwa decydują się tylko na jedno dziecko, m.in. ekonomicznych. Przyznam szczerze, że osobiście bardzo denerwuje mnie powtarzanie takich frazesów, że jak Bóg da dziecko, to da i na dziecko. Do licha, załóżmy, że mówimy o parze studentów, którzy dopiero co skończyli się uczyć, biorą ślub, szukają pracy, mają jedno dziecko. Pytam, jak mają pozwolić sobie na więcej? Przynajmniej na razie. Jedno dziecko może być szczytem możliwości w takiej sytuacji.

 

Tak, ale zobacz, że wychodzimy spoza wymiaru sakramentalnego i wchodzimy w typowo ludzki. Czy dziecko jest przedmiotem?

 

Absolutnie, nie jest. Trzeba jednak liczyć siły na zamiary.

 

Tu trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć sobie, że jeśli ktoś decyduje się na jedno dziecko to rozumiem, że też nie ma współżycia, antykoncepcji...

 

Jest współżycie! W dni niepłodne! Ale bez antykoncepcji.

 

Zgodne z naturą – ok. Ale pamiętaj, że to także jest niebezpieczne. To jednak ograniczanie pewnej rzeczywistości. Natura ludzka jest tak stworzona, że pełna celebracja odbędzie się dopiero wtedy, kiedy wszystko jest nastawione na tę celebrację. Inaczej to będzie zawsze celebracja z większym zaangażowaniem tylko jednej osoby, a nie dwóch. Teraz pytanie, czy żyjemy zgodnie z naturą, z tym, co dał nam Pan Bóg, czy żyjemy z naszym ekonomicznym zamysłem. Ja wiem, że zaraz ktoś powie, że mi to łatwo powiedzieć, bo jestem księdzem i nie mam takich problemów... Ale przecież ktoś decydując się na życie w małżeństwie, na sakrament, decyduje się także na nowe życie. Jest pytanie: czy decydujecie się na potomstwo i wychowanie go w wierze katolickiej? I wszyscy mówią: tak. A co się potem okazuje?

 

Tak, ale jedno dziecko to też potomstwo.

 

W porządku, ale w pytanie nie brzmi: czy decydujecie się na potomstwo, kiedy będzie was na nie stać, tylko: czy decyduje się na przyjęcie potomstwa. I tyle.

 

Racja, ale nigdzie nie ma powiedziane, że potomstwo to więcej niż jedno, niż troje, niż dziesięcioro dzieci...

 

Jasne, ale nie ma też interpretacji, że to ty o tym decydujesz. A z tego, co mówisz, to wynika, że to ty będziesz decydować o tym, jak liczne będzie twoje potomstwo.

 

Ależ kto ma o tym decydować? Przecież to ja będę te dzieci rodzić, a potem to ja będę musiała je wychować, utrzymać, etc.

 

No tak, masz rację. Ale podkreślam, jeśli wszystko jest zgodne z funkcjonowaniem natury, to w porządku. Jeśli nie jest tylko zamknięciem się na życie z przyczyn egoistycznych, to w porządku.

 

Podkreśla brat kilkakrotnie kwestię zgodności z naturą. Może być tak, że naturalne metody planowania rodziny (które przecież aprobuje Kościół) stają się pobożną wersją antykoncepcji?

 

To dość proste – nie chcę nazwać tego grzeszeniem w majestacie prawa, ale po części coś w tym jest. To staje się mentalnością antykoncepcyjną.

 

Dla jasności, źle się dzieje, kiedy naturalne metody planowania rodziny zamykają małżeństwo na potomstwo?

 

Oczywiście, że tak. Jeśli wykorzystuje się je na tej samej zasadzie, co antykoncepcja nienaturalna, to nie mam co do tego wątpliwości. Tu chodzi o mentalność, otwartość na życie. Jeśli NPR wykorzystuje się, aby kultywować zamknięcie się na życie, to według mnie nie ma o czym dyskutować.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska

 

Więcej na temat współczesnych grzechów zobacz "Poradnik Małego Grzesznika"

/