W rozmowie z Cezarym Łasiczką bp Grzegorz Ryś mówił o Bożym miłosierdziu, które obejmuje także człowieka, który dopuszcza się przestępstwa i grzechu ciężkiego. Na pytanie redaktora, jak odnieść to miłosierdzie do sytuacji, w której duchowny dopuszcza się pedofilii, biskup mówi o miłosierdziu i sprawiedliwości. Nie widzi powodów, dla których należałoby wybierać „albo-albo”.

„Jest oczywiste, że najpierw jest konieczna pomoc temu, który jest pokrzywdzony. Ale to nie oznacza, że ja temu pokrzywdzonemu najbardziej pomogę w ten sposób, że tego, który dopuści się zbrodni, zrujnuję i skopię go na amen. To, co mówię, nie oznacza także, że on nie powinien być sądzony. Od tego jest prokuratura, od tego są sądy; od tego jest też prawo kanoniczne i sądy wewnątrzkościelne” – mówił na antenie TOK FM bp Ryś. To, jego zdaniem, nie kłóci się z miłosierdziem, bo sprawiedliwość i miłosierdzie to nie są rzeczy przeciwstawne.

Duchowny mówił także o pomocy ofiarom, także przez uczciwą terapię, na którą powinno się dać jej pieniądze. „Mamy w tej chwili proces, który się toczy przeciwko diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. To nie jest tak, że biskup Dajczak nie był gotów wspierać człowieka poszkodowanego każdym groszem, który potrzebny jest chociażby do przejścia terapii; do możliwego wyłączenia skutków tego, co się stało. Biskup Dajczak wielokrotnie ze swojej strony oferował [pomoc - red.], nie wchodzę w to do końca, na jakie to się przełożyło formy pomocy. Natomiast proces dotyczy diecezji jako takiej. Ale diecezja jako taka jest bezgrzeszna, to jest pewna struktura” – bp Ryś odnosi się do problemu wypłaty odszkodowań przez Kościół.

„Jeżeli byłoby tak, że jest biskup, który mając wiedzę o księdzu, który się dopuszcza czynów pedofilnych, krył go, przenosił na inne miejsce, robił to świadomie - to tu jest jego zakres odpowiedzialności i to jest moment, który można też rozpatrywać w kategoriach winy kryminalnej. Ale znowu wtedy adresatem oskarżenia nie jest diecezja, tylko jest konkretny człowiek” – tłumaczy bp Ryś.

MBW/TOK FM