Byłem największą ofiarą hejtów. Setki, tysiące nieprzychylnych czy wręcz nawet wulgarnych komentarzy na temat mnie i mojej rodziny spływały na portale” - powiedział Marcin Wroński, który w Inowrocławiu przegrał w wyborach prezydenckich zdobywając 49,2 proc. głosów.

Polityk ujawnił w rozmowie z portalem TVP.Info kolejne szokujące kulisy praktyk w inowrocławskim ratuszu. Jak stwierdził:

W 2014 r., gdy u władzy była PO i PSL, bezpośrednio po II turze wyborów miałem osiem kontroli w pracy: z ZUS-u, Urzędu Skarbowego. Najprawdopodobniej inspirowanych donosami”.

Informuje też, że sam jest wojewódzkim inspektorem ochrony roślin oraz nasiennictwa w Bydgoszczy, a w pewnym czasie donosy na jego temat wysyłano wręcz hurtowo, od rzekomo poszkodowanych pracowników.

Pisano o rzekomych nieprawidłowościach, aferach, lobbingu”

- mówi Wroński.

Dodaje, że jego przełożonym jest Główny Inspektor Ochrony Roślin, tymczasem donosy trafiały do KPRM, Ministerstwa Rolnictwa:

[…] żeby ta korespondencja sobie krążyła, żeby te wszystkie instytucje dopiero odsyłały ją do GIOR”.

Dodaje, że listy z donosami wysyłane były z Inowrocławia, z poczty która jest położona najbliżej urzędu miasta.

Koperty zawierające donosy na różnych działaczy, pracujących w Bydgoszczy, w Toruniu itd. były adresowane odręcznie tym samym charakterem pisma”

- mówi polityk.

Co szokujące, poinformował też o sprawie kradzieży tożsamości w internecie, kiedy to kopiowano profile rzeczywistych osób, aby tworzyć fałszywe konta:

Maciek Kasperkowiak, człowiek, który to odkrył, pokazał im te konta i skłonił kilka osób – wśród nich był nawet pan z Krakowa”.

tg/TVP.Info,Fronda.pl