Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Jacek Siewiera zdecydowanie skrytykował sytuację aresztowania polskich żołnierzy w związku z rzekomym przekroczeniem uprawnień i oddawaniem strzałów ostrzegawczych wobec nielegalnych imigrantów przy granicy z Białorusią. Wskazał też dobitnie na brak odpowiednich regulacji prawnych w tym zakresie, na które biuro BBN zwracało uwagę już rok temu. Jak by Pan Minister to skomentował?

Stanisław Żaryn, Doradca Prezydenta RP: Pan minister Siewiera słusznie wskazuje, że ta sytuacja jest przyczynkiem do rozmów systemowych o tym, jakie przepisy w Polsce obowiązują i rzeczywiście jest to argument za tym, żeby pilnie pracować nad ustawą, którą Prezydent złożył do Sejmu i której pierwsze czytanie ma się odbyć na najbliższym posiedzeniu. Regulacje dotyczące wykorzystania wojska w celach obrony przed zagrożeniami hybrydowymi są nam potrzebne i powinniśmy o tym rozmawiać. Obecna sytuacja wymaga jednak także innych działań, w tym jednoznacznego sygnału od rządu i to powinno się zrobić i stać w najbliższych godzinach. Polski żołnierz, polski funkcjonariusz strzegący naszej granicy powinien mieć pełne poczucie, że państwo stoi za nim murem i on ma prawo wykorzystać dostępne narzędzia i środki do tego, żeby bronić granicy i bronić siebie osobiście.

Ta sytuacja, z którą mamy do czynienia jest sytuacją skandaliczną i pokazuje, że osoby odpowiedzialne za obronę naszej granicy są piętnowane za to, że prowadzą twarde działania przeciwko osobom nasyłanym przez służby rosyjskie i białoruskie.

Adam Andruszkiewicz skomentował to dosyć mocno, że w kajdanki zamiast żołnierzy strzegących polskiej granicy, powinni być zakuci ci, którzy wydali takie polecenia.

Nie chcę mówić o tym, kogo należy zakuwać w kajdanki, ponieważ w przestrzeni publicznej takich stwierdzeń jest już wystarczająco dużo. Wskażę natomiast na dwa sygnały, które zostały wysłane w tej sprawie.

Przypomnę, że to są sygnały, które zostały wysłane już w marcu do środowiska żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej. Otóż rząd pokazał, że twarda postawa i stosowanie strzałów ostrzegawczych jest czymś, co może doprowadzić do zatrzymania i stawiania zarzutów, co w sposób oczywisty oddziałuje na morale funkcjonariuszy Straży Granicznej i żołnierzy Wojska Polskiego. Co więcej, będzie to prowadzić do paraliżu działań twardych na naszej granicy. Ludzie, którzy znają tę historię, a jest dla mnie oczywiste, że ona w środowisku musi być dobrze znana, będą się zastanawiali dwa razy, czy po broń palną i strzał ostrzegawczy sięgać, skoro - mówiąc kolokwialnie - ich koledzy poszli za to siedzieć.

Z jednej strony więc paraliżujemy działania własnych funkcjonariuszy i żołnierzy. Jest pytanie otwarte, czy ostatni atak, skuteczny atak, bo mamy przecież ataki na naszych żołnierzy, naszych funkcjonariuszy - śmierć żołnierza, nie miał swojego podłoża w tym, co się działo w marcu i w tych zatrzymaniach. Być może ci ludzie, którzy mieli bronić siebie, mieli zawahania, jak się zachować w momencie fizycznego ataku, po z tym, jaki był skutek użycia broni z przednich tygodni. Z drugiej strony wysłaliśmy też sygnał do autorów tych agresywnych ataków na naszą granicę, bo oni przecież też doskonale monitorują na bieżąco to, co się dzieje w Polsce.

W efekcie pokazaliśmy im, że jesteśmy miękcy, że Polska sama paraliżuje możliwość obrony własnej granicy, co niestety będzie się wiązało z kolejnymi agresywnymi prowokacjami i coraz bardziej agresywną postawą tych, którzy chcą wkroczyć do Polski nielegalnie.

Czy w opinii Pana Ministra uzasadnione jest stwierdzenie, że Adam Bodnar i Donald Tusk - a tak to raczej niestety wygląda - chcą rozwalić od środka polskie państwo i doprowadzić do tego, co się dzieje na przykład w Londynie, gdzie pochodzący z Bliskiego Wschodu chuligani kopią i biją funkcjonariuszy, a ci nie mogą nawet reagować, bo są oskarżani o rasizm?

W moim przekonaniu kwestia szeroko pojętej polityki migracyjnej jest jedną z bardziej wyrazistych różnic, jeżeli chodzi o obecny rząd i poprzedni. Przecież od wielu lat środowiska, które dzisiaj tworzą rząd, deklarowały i prowadziły politykę bardzo liberalnego podejścia do nielegalnej migracji.

Pamiętamy, czy też powinniśmy pamiętać, dyskusje oraz ich słowa z 2015 roku, kiedy rządzący obecnie przekonywali, że Polska właściwie może przyjąć nieskończoną liczbę nielegalnych migrantów, którzy – podkreślę - nielegalnie wkroczyli do Europy. Wiedzieliśmy w ostatnich latach atak ówczesnej polskiej opozycji na rząd Zjednoczonej Prawicy, który bronił kraju przed operacją z użyciem nielegalnego szlaku imigracyjnego. Widzimy do dzisiaj różnego rodzaju próby pociągania do odpowiedzialności osób, które odpowiadały za te korzystne dla Polski i Polaków działania.

Z drugiej strony natomiast, widzimy poparcie obecnego rządu dla paktu migracyjnego. Obiecywano, że Polska nie będzie tym objęta, ale nie zrobiono nic, żeby te przepisy zatrzymać. Platforma Obywatelska ewidentnie kontynuuje - i robi to od lat – właśnie takie liberalne podejście do migracji, co w latach poprzednich dokonało spustoszenia w Europie Zachodniej i sprowadziło na Europę Zachodnią bardzo poważne zagrożenie. To zagrożenie wynika z systemowych zagrożeń związanych z liberalną polityką migracyjną, a zatem ono także dotyczyć będzie Polski, jeśli taka polityka będzie prowadzona.

Mateusz Morawiecki z kolei zwraca uwagę na to, że fakt aresztowania żołnierzy był ukrywany podczas wyborów samorządowych i odpowiedzialnością za to obarcza bezpośrednio Donalda Tuska jako premiera. Stwierdza też, że w tej sytuacji powinien on się poddać do dymisji. Co Pan o tym sądzi?

Sytuacja, z jaką mamy do czynienia - śmierć żołnierza, ukrywanie faktu zatrzymań, chaos w rządzie, błędy w komunikacji - może mieć poważne skutki polityczne. Widać, że ta koalicja słabo radzi sobie z kryzysową sytuacją. Reakcja najważniejszych polityków w Polsce na to, co się zdarzyło, budzi zdumienie. Zarówno premier Tusk, jak i minister Kosiniak-Kamysz przekonywali, że sytuacja jest nowa i nieznana. Takie sugestie były zawarte w ich pierwszych reakcjach, o czym powszechnie mówiły doniesienia medialne. Potem jednak Minister Kosiniak-Kamysz przyznał, że był informowany o incydencie i zatrzymaniach żołnierzy w końcu marca. Fakt, że w tej sprawie, nie zrobił nic choćby po to, żeby wojskowi mieli należytą opiekę prawną, jest skandalem.

W czasie naszych rządów natomiast raporty o tym były regularne. Na bieżąco było wiadomo, co się zdarzyło na granicy i co się z tym wiąże, trafiały na biurka kilku najważniejszych osób w państwie. Nie do pomyślenia jest, żeby ten incydent, który wczoraj opisywały media, nie znalazł się w stosownych raportach, które powinny być czytane zarówno w MON-ie, jak i przez premiera.

Dla mnie jest więc zaskakujące to, że próbuje się przekonać opinię publiczną, że premier tej sprawy nie zna. Należy to podkreślić, że albo ten system raportowania został zdruzgotany i zdewastowany, albo ci ludzie po prostu nie przejmują się kwestiami bezpieczeństwa. Myślę, że niestety wygląda to tak, że robią pewne szopki medialne, ale de facto kwestiami bezpieczeństwa i tym, co się dzieje przy naszej granicy, zupełnie się nie interesują.

Wiemy natomiast, że ci ludzie głównie zajmują się tropieniem opozycji. Dla przykładu, obecny szef SKW powinien o tej sytuacji zaraportować, a jest w tej chwili politykiem, który został powołany do upolitycznionej komisji ds. badania wpływów Rosji i Białorusi na RP, która ma być pałką na opozycję i oponentów politycznych. W efekcie ci ludzie nie zajmują się tym, do czego zostali wynajęci przez społeczeństwo polskie.

Jak w tym kontekście wyglądają sprawy Czeczki, Szmydta czy ostatnio Mikołajka, przestępcy skazanego za wspieranie rosyjskiej agresji na Ukrainę, który kilka dni temu zaatakował polskiego ambasadora w Rosji? Moskwa będzie nasilała te prowokacje?

Rosja czyta to, co się dzieje w Polsce i czyta sygnały, które wysyłamy. Tą historią zdecydowanie wysłaliśmy, że jesteśmy słabi, że jesteśmy niezdeterminowani, żeby bronić granicy z Białorusią. Że jesteśmy łatwi do ogrania i podatni na kolejne naciski. Ta sytuacja już rodzi ryzyko, że za chwilę na naszej granicy z Białorusią będą organizowane kolejne prowokacje, być może bardziej niebezpieczne.

Żeby ten sygnał zmyć, zmazać, potrzebna jest próba ratowania wiarygodności obecnego rządu w zakresie bezpieczeństwa polski i jasny sygnał do ludzi, którzy chcą atakować naszą granicę, że podniesienie ręki na polskiego funkcjonariusza czy żołnierza będzie dla agresora bardzo niebezpieczne i może kosztować go utratę życia.

Uprzejmie dziękuję Panie Ministrze za rozmowę.