Dekret wchodzi w życie z dniem 21 września tego roku. Po trzech latach zasady mają być poddane rewizji. Z założenia takie posunięcie kardynała i w zgodzie z Traditionis custodes ma przynieść większą jedność Kościoła, ale w rzeczywistości jeszcze będąc w fazie projektów wywoływało ono kontrowersje i próby zmiany tej decyzji.
Zgodnie z dekretem księża muszą prosić o pozwolenie na sprawowanie tradycyjnej Mszy łacińskiej i dotyczy to celebrowania zarówno Mszy publicznych, jak i prywatnych w całej archidiecezji. Prośba o pozwolenie musi być złożona na piśmie, a kapłani muszą potwierdzić „ważność i prawowitość reformy liturgicznej podyktowanej przez Sobór Watykański II oraz Magisterium papieża”.
Oprócz faktu, że Msze tradycyjne będę odprawiane od września jedynie w trzech kościołach Waszyngtonu, sprawowania tradycyjnej liturgii zakazano w Boże Narodzenie, Triduum Paschalne, Niedzielę Wielkanocną i Zesłanie Ducha Świętego. Sakramenty mogę być udzielane po łacinie, ale tylko według ksiąg liturgicznych zatwierdzonych przez papieża Pawła VI i Jana Pawła II. A Msza w zwyczajnej formie rytu rzymskiego musi być sprawowana twarzą do ludzi, co – jak pisze Michael Haynes w „Life Site News” – wydaje się być naruszeniem przez kardynała „nawet rubryk Novus Ordo”.
Krytycy dekretu kard. Gregory’ego podkreślają m.in., że zamiast jedności „wzmoże nieufność, zaszkodzi jedności i osłabi pokój”, jak napisał Peter Kwasniewski, wybitny znawca liturgii i teolog, którego książkę „Szlachetne piękno” można także kupić w Polsce. Kwasniewski określił dokument „najbardziej restrykcyjnym, mściwym, bezdusznym i duszpastersko okrutnym”. Nie przebiera w słowach Eric Sammons z „Crisis Magazine”, który kard. Gregory’ego i kard. Cupicha nazwał „nikczemnymi, nikczemnymi ludźmi”.
Z kolei Kenneth J. Wolfe na blogu na portalu „Rorate Caeli” przypomniał, że zarówno kapłani, w tym tacy, którzy nie odprawiają tradycyjnej Mszy łacińskiej, jak i świeccy zwracali się z prośbą do kardynała o nie wprowadzanie tak restrykcyjnych posunięć i proponowali kompromisowe rozwiązania, ale on pozostał niewzruszony. W tym samym czasie kard. Gregory pozwala na działalność jezuickiej parafii Trójcy Świętej, którą Wolfe określił jako „sanktuarium herezji”.