Zgodnie z nowymi regulacjami, wszystkie największe serwisy społecznościowe działające w Australii będą musiały wdrożyć wiarygodne, potwierdzane zewnętrznie mechanizmy ustalania wieku użytkownika. Dotychczas firmy technologiczne polegały jedynie na deklaracjach internautów lub wewnętrznych algorytmach, które łatwo było obejść.

Teraz – zgodnie z decyzją rządu – to platformy mają przeprowadzać realną weryfikację, wykorzystując technologie dopuszczone przez państwowy urząd ds. e-bezpieczeństwa (eSafety Commissioner). W grę wchodzą m.in.:

  • biometryczne systemy oceny wieku,

  • analiza dokumentów tożsamości,

  • certyfikowane narzędzia stron trzecich, które nie przechowują prywatnych danych dzieci.

Canberra uspokaja, że żaden z tych systemów nie będzie mógł tworzyć trwałych baz danych ani przetwarzać informacji w sposób umożliwiający identyfikację nieletnich.

Rząd wskazuje na rosnące zagrożenia wynikające z uzależnienia od mediów społecznościowych, ekspozycji na treści przemocowe, seksualne oraz dezinformację. W ostatnich latach gwałtownie wzrosła liczba zgłoszeń dotyczących cyberprzemocy wśród nastolatków. Według analiz eSafety Commissioner:

  • dzieci w wieku 10–13 lat są najbardziej narażone na kontakt z nieodpowiednimi treściami,

  • rośnie liczba przypadków przemocy rówieśniczej przenoszonej do internetu,

  • algorytmy platform wzmacniają szkodliwe treści, w tym te dotyczące depresji, autoagresji i zaburzeń odżywiania.

Według australijskich władz platformy od lat „nie wykazują wystarczającej determinacji”, aby ograniczyć te ryzyka. Nowe przepisy mają to zmienić.

Zmiany wzbudzają szeroką debatę. Krytycy ostrzegają przed nadmierną ingerencją państwa i możliwymi nadużyciami przy weryfikacji tożsamości. Zwolennicy odpowiadają, że istnieją technologie potrafiące ocenić wiek dziecka na podstawie analizy rysów twarzy bez przechowywania danych i bez jednoznacznej identyfikacji osoby.

Eksperci ds. cyberbezpieczeństwa podkreślają również, że to rozwiązanie wprowadzane „na końcu świata” może stać się globalnym precedensem. W USA, Kanadzie i Unii Europejskiej trwają już dyskusje nad podobnymi regulacjami, ale jak dotąd nikt nie zdecydował się na tak stanowczy wariant jak Australia.

Właściciele platform mają kilka miesięcy na dostosowanie systemów. Jeśli tego nie zrobią, grozić im będą wielomilionowe kary administracyjne oraz możliwość ograniczenia działania usług na terenie Australii.

Rząd zapowiada, że nowe prawo nie jest wymierzone w rodziców, lecz ma chronić dzieci przed komercyjnymi mechanizmami platform, które od lat wykorzystują je jako odbiorców treści i źródeł danych reklamowych.