Pod koniec czerwca Francja ponownie zapłonęła. Po zastrzeleniu przez policjanta 17-letniego kierowcy w kraju wybuchły wielodniowe zamieszki, które doprowadziły do strat szacowanych na miliard euro. Atakowano i podpalano budynki publiczne, szkoły, posterunki policji. Rabowano sklepy i plądrowano restauracje. O sytuacji w kraju nad Sekwaną opowiedział w rozmowie z „Gościem Niedzielnym” legendarny korespondent francuskich mediów w Polsce Bernard Margueritte.
- „Sam prezydent Macron powiedział, że Francja jest w stanie odcywilizowania, wtórnego barbarzyństwa”
- zauważył.
W jego ocenie jest wiele powodów tego stanu rzeczy. To m.in. pogarszająca się sytuacja gospodarcza w coraz bardziej zadłużającym się kraju. Coraz gorzej mają się francuski przemysł i rolnictwo. Margueritte zwrócił uwagę, że aż 21 proc. Francuzów żyje poniżej progu ubóstwa.
- „Jest poczucie generalnego krachu”
- stwierdził.
Druga przyczyna to jego zdaniem upadek moralny i duchowy.
- „Francuzi przestali być Francuzami, odżegnują się od wartości moralnych i duchowych. Oddaliśmy pole walkowerem, gubiąc swoją tożsamość”
- powiedział.
Podkreślił, że w tę rzeczywistość teraz wchodzą ludzie niosący ze sobą inną religię.
- „Niewątpliwie jest dużym problemem to, że Francja nie zadbała o to, by integrować przybyszów z resztą społeczeństwa. Jest ich tak wielu (ok. 15 proc. społeczeństwa), że dziś byłoby to już trudne. Są enklawy imigrantów żyjące według własnych zasad. Nie mają nic wspólnego z tradycją republikańską Francji, a policja wręcz nie może wejść do tych miast w miastach”
- wyjaśnił.
Podkreślił, że „islamizm ma się dobrze” dlatego właśnie, że „Francuzi nie szanują swojej tradycji”.
Rozmówca „Gościa Niedzielnego” w ciemnych barwach widzi przyszłość swojego kraju.
- „Francja przestała być Francją, nie ma wizji, ideałów, jest w sytuacji beznadziejnej. Jedna z autorek napisała niedawno: zagubieni Francuzi opłakują koniec pewnego świata. Nie widzą już horyzontu”
- podsumował.