Podczas niemiecko-amerykańskiej konferencji w Berlinie Norbert Röttgen, jeden z liderów współrządzącej CDU, wygłosił mocne ostrzeżenie: „Znaleźliśmy się pod dużą presją czasu i musimy zwiększać zdolności obronne jak najszybciej. Sytuacja bezpieczeństwa może się szybko pogorszyć”.

Röttgen, były przewodniczący komisji spraw zagranicznych Bundestagu, należy do grona niemieckich polityków, którzy od początku wojny w Ukrainie alarmują, że Zachód nie docenia rosyjskiego zagrożenia. Jak podkreśla, potencjalna agresja może nadejść nie w 2029 czy 2030 roku, jak przyjmują niektóre analizy wywiadowcze, lecz już w latach 2026–2027.

Według Röttgena, Putin może celowo przyspieszyć swoje działania zbrojne, aby wyprzedzić europejskie plany odbudowy potencjału militarnego. „Europa ma plan – ale nie ma czasu. Rosja wie, kiedy Zachód osiągnie gotowość obronną. Właśnie dlatego może uderzyć wcześniej” – ostrzega niemiecki deputowany w rozmowie cytowanej przez Frankfurter Rundschau i Reuters.

Czynnik niepewności stanowią także Stany Zjednoczone. Donald Trump, który ponownie zasiada w fotelu prezydenta USA, wciąż nie rozwiał obaw co do swojego zaangażowania w system kolektywnej obrony NATO. Taka sytuacja może zachęcić Putina do testowania granic determinacji Zachodu.

Obecne plany Brukseli przewidują, że cele obronne UE zostaną zrealizowane do końca dekady. Dokument Komisji Europejskiej wprost przyznaje, że jeśli Rosji uda się osiągnąć sukces w wojnie na Ukrainie, „rozszerzy swoje ambicje terytorialne poza jej obszar”.

Tymczasem jak wynika z danych Europejskiej Agencji Obrony (EDA), większość państw UE wciąż nie inwestuje wystarczająco w modernizację sprzętu, rozwój obrony powietrznej, cyberbezpieczeństwo czy gotowość do reagowania w przypadku ataku hybrydowego. Niektóre kraje członkowskie mają problemy nawet z zabezpieczeniem podstawowych zasobów amunicji.

Władimir Putin od lat dąży do odbudowy imperialnej pozycji Rosji – najpierw poprzez ataki na Gruzję i Ukrainę, a obecnie poprzez destabilizację Zachodu hybrydowymi operacjami wywiadowczymi, sabotażem i dezinformacją. Jak pokazują działania rosyjskich służb w Polsce, krajach bałtyckich i Niemczech, Europa już znajduje się pod presją – nie tyle „czy”, ale „kiedy i gdzie” dojdzie do następnego kroku.

„Historia nie wybaczyłaby nam bezczynności” – podkreślono w dokumencie strategicznym UE. Słowa te nabierają szczególnego znaczenia w kontekście coraz realniejszych prognoz o zbliżającej się wojnie. Czy Europa wyciągnie lekcję z błędów przeszłości, czy znów da się zaskoczyć?