Poza szlakiem rzymskich pielgrzymek, w zapomnianym klasztorze karmelitanek przy via Trionfale znajduje się jedna z największych pamiątek chrześcijaństwa. Dotarliśmy do prawdopodobnie najstarszej ikony Maryi, autorstwa św. Łukasza.

Und gebenedeit ist die Frucht deines Leibes, Jesus... — Paul Badde ucina i kiwa głową, że teraz nasza kolej. Kończymy zatem po polsku kolejną zdrowaśkę. Następną znowu zaczyna po swojemu niemiecki dziennikarz, my dopowiadamy po polsku. I tak dalej. Siedzimy w trójkę pod kratami, zza których patrzą na nas piękne oczy kobiety z obrazu na nadłamanym i przeżartym mocno przez korniki drewnie. Paul Badde odnalazł ikonę w zapuszczonym i zarośniętym krzakami karmelitańskim klasztorze różańcowym na Monte Mario w Rzymie. Jest przekonany, że to najstarsza ikona na świecie, napisana przez św. Łukasza Ewangelistę w Wieczerniku.

Oryginalny czy oryginalniejszy?

Autor „Boskiego Oblicza”, bestsellera o chuście z Manoppello, nie spoczywa na laurach. Docieranie do zapominanych pamiątek chrześcijaństwa jest jego pasją. Kiedy więc umawialiśmy się na wywiad przed tegoroczną Wielkanocą, sam zaproponował, że najpierw pojedziemy do tajemniczego klasztoru na Mszę św., gdzie znajduje się najpiękniejsza ikona Maryi — Advocata. Chciał koniecznie podzielić się z nami swoim odkryciem. — Jesteście pierwszymi dziennikarzami z Polski, którzy to oglądają — zapewniał rzymski korespondent „Die Welt”.

Według tradycji istnieje 12 lub 14 ikon autorstwa św. Łukasza. Jak to bywa z tego typu pamiątkami, ich liczba w praktyce (w miarę zwiedzania) urasta do kilkudziesięciu, bo prawie w każdym ważniejszym dla chrześcijan miejscu można znaleźć „oryginalną” wersję. Tak jest m.in. z głowami św. Jana Chrzciciela — spośród 11 rozrzuconych po całym świecie, podobno ta w Meczecie Umajjadów w Damaszku jest najprawdziwsza... Podobnie z ikonami, które wykonał św. Łukasz Ewangelista. Na przykład w kosowskim Peczu zapewniano nas, że najświętsza ikona Serbów także wyszła spod ręki św. Łukasza. Inni twierdzą jednak, że wszystkich 12 lub 14 ikon znajduje się „gdzieś w Rzymie”, więc ta serbska nie może być oryginalna, drudzy prostują, że jest tylko 7 rzymskich ikon św. Łukasza... itd., itp.

Łukasz był z pochodzenia Grekiem, nie ma więc niczego nadzwyczajnego w fakcie, że malował wizerunki ludzi, czego nie robiliby jego żydowscy bracia w wierze. Jest też prawie pewne, że tych ikon było kilkanaście. — Tutaj, w Rzymie, właśnie na Monte Mario, znajduje się ikona-matka wszystkich ikon św. Łukasza — twierdzi Badde. I jest sporo śladów, które każą nam wierzyć jego zapewnieniom.

W ukryciu

Św. Łukasz, według tradycji, miał namalować obraz Maryi w Wieczerniku, gdzie uczniowie ukryli się po śmierci Jezusa. Paul Badde o istnieniu ikony pierwszy raz usłyszał w Jerozolimie, gdzie przez pewien czas był korespondentem „Die Welt”, od mnicha z góry Syjon, Bernharda Marii. Zakonnik nalegał, by dziennikarz pamiętał o sprawie i zajął się nią przy najbliższej okazji. Reprodukcję ikony Paul zobaczył pierwszy raz w korespondencji, którą przysłała mu na Boże Narodzenie jego przyjaciółka z Akwizgranu. Reprodukcja pochodziła z książki „Siedem rzymskich ikon św. Łukasza” Salesia Bongenberg z Fuldy. Według autora, ikona powinna znajdować się w Rzymie na Monte Mario, w dawnym klasztorze dominikanek. — Zacząłem szukać w książce telefonicznej klasztoru różańcowego, o którym pisała przyjaciółka. Nikt ze znajomych księży czy świeckich nie był w stanie powiedzieć mi, gdzie to może być. Wziąłem taksówkę, przyjechałem na via Trionfale na Monte Mario — jak wskazywał adres — ale żadnego klasztoru nie zobaczyłem. Przy ulicy były tylko zarośla. Taksówkarz także był bezradny — wspomina Paul Badde. — Już miałem zrezygnować, aż nagle przypadkowo zobaczyłem kawałek muru i tablicę z napisem „Klasztor Różańcowy”. Nieco wyżej dojrzałem fragment zaniedbanego barokowego kościoła. Zdumiony, zacząłem szukać jakiegoś wejścia. Wszedłem jeszcze wyżej na górę, ale wszystko było zarośnięte krzakami — opowiada. W końcu zobaczył drzwi, nacisnął dzwonek i usłyszał dźwięki „Ave Maria”. Po chwili kobiecy głos dał mu do zrozumienia, że to miejsce modlitwy, a nie atrakcji turystycznych. W środku było 13 karmelitanek. Okazało się, że można przyjść następnego dnia na Mszę o 7.30.

Advocata w drodze

Jeszcze dwa lata temu, kiedy odkryłem to miejsce, cały kościół był w ruinie — Paul oprowadza nas po terenie klasztoru. Odkrycie ikony Advocata tak go dotknęło, że pozyskał sponsorów, których pieniądze przywróciły to miejsce do życia. Podczas sobotniej Mszy św. jest ok. 10 osób świeckich. Za klauzurą modlą się z nami karmelitanki. Po lewej stronie ołtarza, za kratami, widać ikonę, trochę „przedobrzoną” z powodu nadmiaru ozdób, wisiorków i innych błyskotek. Paul Badde daje znać jednej siostrze przez okienko i po chwili ozdobiony obraz obraca się, a naszym oczom ukazuje się... oryginalna ikona Advocata! Na co dzień jest zwrócona tylko w stronę zakonnic. Obraz jest mocno zniszczony, sposób przedstawienia twarzy doskonale odpowiada ludzkim wizerunkom, jakie powstawały w czasach rzymskich. Advocata, czyli Orędowniczka, została wykonana za pomocą używanej w starożytności techniki zwanej enkaustyczną. Wykorzystywano w niej gorący wosk i żywicę. Technika ta stosowana była także przy wykonywaniu mumii egipskich, odkrytych w XIX wieku, a powstałych w I—IV wieku. O pierwszym wizerunku Maryi pisał patriarcha Jerozolimy w liście do cesarza.

Trudno odtworzyć całą drogę, jaką Advocata przeszła od początku. Ale na podstawie różnych źródeł (m.in. wspomnianej książki o siedmiu ikonach rzymskich), Paul Badde stworzył pewną prawdopodobną wersję zdarzeń w II tysiącleciu. Św. Dominik 28 lutego 1221 roku miał przenieść ikonę własnoręcznie z San Maria w Tempulo do założonego przez siebie klasztoru dominikanek. W 1575 r. obraz przeniesiony został do kościoła śś. Dominika i Sykstusa przy placu Magnapoli. Stąd dopiero w 1931 roku Advocata trafiła do klasztoru różańcowego na Monte Mario. Zachowały się również zapisy kronikarskie niejakiej siostry Salomony z 1656 roku. Autorka nie miała podobno wątpliwości, że ikona jest dziełem św. Łukasza, powstałym w Wieczerniku. Cała reszta to tylko domysły i legendy. Najprawdopodobniej z Jerozolimy obraz trafił najpierw do Efezu, później do Konstantynopola, a stamtąd dopiero do Europy.

Obrazy — reaktywacja

Stoimy w miejscu, gdzie zmieniła się historia naszego kontynentu — Paul Badde dopowiada przy okazji, że według tradycji gdzieś w pobliżu cesarz Konstantyn w 312 roku, tuż przed bitwą z Maksencjuszem przy Moście Mulwijskim, miał swoją słynną wizję. Na niebie zobaczył monogram Chrystusa, który nakazał mu, by jego żołnierze umieścili krzyż na swoich tarczach. Dziś znajduje się tutaj klasztor, który dzięki odkryciu Paula Badde powoli wraca do życia. I kryje najprawdopodobniej jedną z cenniejszych pamiątek naszej wiary. Być może jest to pierwszy wizerunek Matki Bożej, jaki kiedykolwiek powstał. — To jest czas powrotu twarzy, obrazów — Paul jest przekonany, że z jakichś powodów Bóg chce posługiwać się takimi odkryciami w docieraniu do ludzi. — Kiedyś, w czasach ikonoklazmu, Kościół bronił obrazów. Teraz, gdy Kościół jest w potrzebie, obrazy wróciły, by pomóc Kościołowi — dodaje.

Żródło tekstu: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZP/gn200919-ikonam.html , Gość Niedzielny (19/2009)


oprac. MP