Fronda.pl: Co Pana zdaniem mogło mieć wpływ na wycofanie się prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego z dość kontrowersyjnej decyzji w sprawie bonifikat? Pisał Pan na swoim blogu, że najprawdopodobniej przeważyło parę cierpkich słów od lidera PO, Grzegorza Schetyny...

Zbigniew Kuźmiuk, PiS: Tak, wszystko na to wskazuje. Był w Brukseli, wrócił, miał zaproszenie do pana Grzegorza Schetyny, a po tym spotkaniu natychmiast ogłosił zmianę decyzji. Nie wiem, czy głosy warszawiaków wystarczyły, żeby mógł je usłyszeć. Na pewno usłyszał reprymendę od Schetyny i nagle decyzję zmienił. W czwartek ma odbyć się posiedzenie Rady, wszystko wskazuje, że 98-procentowe bonifikaty wrócą. Nie zmienia to jednak oceny działań Platformy. Widać, że politycy tego ugrupowania są w stanie złożyć, a nawet przegłosować każdą obietnicę, kiedy starają się o władzę, a gdy już tę władzę zdobędą, są w stanie natychmiast zrezygnować z kolejnych obietnic. Robili to przecież na wyścigi. Tłumaczyli, że te pieniądze pójdą na nowe żłobki, przedszkola, walkę ze smogiem. Jestem więc ciekaw, jak będą w czwartek uzasadniać tę zmianę decyzji. Czy nadal będą te żłobki i przedszkola, czy też dowiemy się, że również bezpłatnych żłobków nie będzie, choć znalazły się one w obietnicach wyborczych Trzaskowskiego.

Z drugiej strony Prawo i Sprawiedliwość umiejętnie wykorzystało to „potknięcie” Koalicji Obywatelskiej w stołecznym ratuszu. Sprawę nagłaśniali zarówno warszawscy radni, jak i czołowi politycy PiS podczas sobotniej konwencji. Słowem-kluczem, z którym wyszli Państwo w minioną sobotę do wyborców była „wiarygodność”, sytuacja w Warszawie wybrzmiewała w przemówieniach kolejnych czołowych polityków Zjednoczonej Prawicy jako dowód na to, że opozycji tej cechy brakuje

W sposób zasadniczy różnimy się od Platformy i pokazujemy to od trzech lat. Składaliśmy różnego rodzaju deklaracje w kampanii wyborczej. Te deklaracje wynikały z naszego programu, a przy tym były- i nadal są- bardzo trudne do sfinansowania, bo przypomnę, że program Rodzina 500 Plus kosztuje ok. 24 mld zł rocznie, czyli blisko 1,5 proc. polskiego PKB, obniżenie wieku emerytalnego- ok. 8-10 mld zł rocznie, a mimo to dotrzymaliśmy tych ciężkich zobowiązań. Robimy to przy jednoczesnym ograniczeniu deficytu budżetowego i deficytu całego sektora finansów publicznych. Jeżeli już konkurują z nami inne partie polityczne, co zresztą jest oczywiste w demokracji, to chcemy, aby także one przestrzegały tego swoistego kodeksu wyborczego.

Jeżeli bowiem składa się deklaracje wyborcze, mówiąc, że ma się to wszystko policzone, tak jak czynił to pan Rafał Trzaskowski, to z tych obietnic po zdobyciu władzy należy się wywiązywać. W kampanii deklaracji było zresztą co niemiara, a teraz widzę, że włodarze różnych miast, głównie wybrani z list Koalicji Obywatelskiej, pomału zaczynają się z nich wycofywać. Tylko że to nie jest polityka. Raczej zabawa w chowanego z wyborcami. A po trzech latach naszego rządzenia nie można czegoś takiego w Polsce robić, ponieważ wyborcy są przekonani- co wcześniej nie było przecież tak oczywiste- że kiedy padają deklaracje wyborcze i partia wygrywa wybory, to zobowiązana jest do konsekwentnej ich realizacji. Jeżeli nie może wszystkiego zrobić w ciągu jednej kadencji, zabiega o kolejną i krok po kroku wywiązuje się z tych zobowiązań.

Chcieliśmy publicznie pokazać, że Platforma Obywatelska nie jest taką partią.

A jednak prezydent Warszawy szybko znalazł wytłumaczenie swojej porażki w sprawie bonifikat i wszystko oczywiście okazało się winą PiS

Oczywiście, w sytuacji, kiedy sami łamią obietnice, próbują to uzasadniać winą PiS-u. Owszem, winą PiS-u jest to, że większość parlamentarna, choć również Platforma głosowała za tym rozwiązaniem- uznała, że niezwykle ważną rzeczą jest uwłaszczenie Polaków. Jednym z kluczowych kroków do tego uwłaszczenia jest zamiana użytkowania wieczystego na własność. Ustawa rzeczywiście wprowadza 60-procentową bonifikatę, ale również możliwość decydowania przez samorządy, że ten upust może być nawet większy. Przed wyborami, podczas kampanii, sporo samorządowców z tego ułatwienia „skorzystało”,a po wyborach ciężko jest, jak widać, to zobowiązanie zrealizować. Będziemy tego pilnowali. Tym bardziej, że również we Wrocławiu prezydent próbuje odstąpić od takiego zobowiązania. Z kolei radni Prawa i Sprawiedliwości w Krakowie również składają projekt uchwały zakładającej wprowadzenia bonifikaty na poziomie 98 proc. Zdajemy sobie bowiem sprawę, że większość Polaków nie jest zbyt zamożna. Chodzi o to, żeby własność nie wiązała się z tak olbrzymimi kosztami. Przykładowo, w przypadku Warszawy byłoby to 20-krotne podwyższenie opłat, co dla wielu ludzi byłoby niemożliwe do uiszczenia.

Tymczasem zbliża się kolejny „maraton” wyborczy. Czy fakt, że prezydenci miast z Koalicji Obywatelskiej w taki sposób pogrywają sobie z wyborcami, może rzutować na wynikach kolejnych wyborów, czy też Platforma znów uzna, że wszystko uda się załatwić „straszeniem PiS-em”?

W polityce najważniejsza jest wiarygodność. Jako Prawo i Sprawiedliwość udowodniliśmy, że jesteśmy wiarygodni. Jak widać, opozycja, a w szczególności Platforma, wycofuje się ze swoich zobowiązań, ale to nie nasz program. My staramy się, aby nawet te zobowiązania, które złożyła PO, nawet w sytuacji, gdy mamy mniejszość i jesteśmy w opozycji, były jednak realizowane. Stąd rzeczywiście nasi radni zobowiązali się, zwłaszcza w dużych miastach, aby pilnie śledzić to, jak rządzący wywiązują się ze swoich deklaracji wyborczych. Będziemy regularnie przypominać, do czego się zobowiązali. To jest poważne myślenie o polityce. Platforma Obywatelska słynęła z tego, że w 2011 r. mówiła, zarówno ustami ówczesnego premiera, Donalda Tuska, jak i swojego prezydenta, Bronisława Komorowskiego, że wieku emerytalnego, absolutnie, podnosić nie będzie. A potem, prawie natychmiast po wygranych wyborach, zrobiła dokładnie na odwrót. Tym razem jednak takie „żarty” już nie przejdą.

Czyli możemy powiedzieć, że obecny rząd „podniósł poprzeczkę” na polskiej scenie politycznej?

Zdecydowanie tak

Bardzo dziękujemy za rozmowę.