Polska Fundacja Narodowa to wyjątkowy projekt. Państwo postanowiło poprzez spółki skarbu przeznaczyć aż 243 mln złotych na promocję naszego kraju zagranicą. To wielkie przedsięwzięcie, któremu każdy Polak musi kibicować z całego serca.

I naturalnie każdy kibicował.

Dopóki nie wydano milionów na kampanię billboardową o sądach.

Dopóki nie milczano w trakcie największego kryzysu dyplomatycznego w dziejach III RP.

Dopóki nie ogłoszono, że za grube miliony Kusznierewicz i spółka popływają jachtem dookoła świata.

Poza tym PFN robi jeszcze kilka rzeczy, ale żadna nie ma potencjału, by naprawdę poprawić polską reputację na świecie.

Tymczasem 243 mln złotych to ogrom pieniędzy. Gdyby w resorcie kultury potraktować to poważnie, to za taką kwotę Polska mogłaby wyprodukować przynajmniej dwa najwyższej klasy filmy promujące naszą historię.

243 mln złotych to prawie 71 mln dolarów. Dla porównania budżet głośnego jeszcze niedawno hitu ,,Przełęcz ocalonych'' Mela Gibsona to 40 mln dolarów.

A przecież na taki cel moglibyśmy przeznaczyć jeszcze więcej. Tu warto się wykosztować. Oglądany w ubiegłym roku na całym świecie przez miliony widzów film ,,Thor: Ragnarok'' kosztował 180 mln dolarów, czyli 700 mln złotych.

Czy Polski nie stać na to, by wyprodukować w ciągu kilku lat takie obrazy?

Owszem, stać nas na to. Pod warunkiem, że nie będziemy trwonić pieniędzy na rozmaite fundacje, które walczą z sądami i pływają jachtami. Te 243 mln złotych można zmarnować, a można wydać sensownie.

Po to wybraliśmy PiS, by wzięto się za politykę historyczną od właściwej strony.

Więc do roboty - zlikwidować dotacje na kilka nikomu niepotrzebnych fundacji i instytutów (a takich znalazłoby się niemało, to nie tylko PFN!) - i wysupłać miliard na superprodukcje sławiące polskie bohaterstwo z udziałem najwyższej klasy aktorów hollywodzkich.

Polska jest tego warta!

jr