Córka tragicznie zmarłej pierwszej pary wyznaje, że mimo tego, iż minął ponad rok od katastrofy smoleńskiej to i tak trudno jej przyzwyczaić się do braku rodziców. „Na pewno codzienność, konieczność opieki nad dziećmi, nad rodziną, zmusza człowieka by starał się być dzielny. Dzieci muszą mieć szczęśliwe święta, muszę dla nich starać się odnaleźć w tym radość. Ale i dziewczynki pamiętają dziadków. A teraz także stryj i babcia przeżywają to tak ciężko”- mówi Kaczyńska. „To wszystko strasznie trudne do przyjęcia także dlatego, że stało się to tak nagle i w tak niewyjaśnionych do tej pory okolicznościach. Nie wiem, może za kilka lat będzie łatwiej”- dodaje.


Kaczyńska opowiada również o zachowaniu bliskich osób po katastrofie. „Byli wokół rodziców wspaniali ludzie. Chociaż kilka osób z tych, którzy byli wokół taty, raczej jednak z nieco dalszego kręgu, w moim odczuciu zawiodło. A może inaczej – niezmiernie mnie ich postawa zaskoczyła”- mówi córka śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Marta Kaczyńska mówi, że brakuje je rozmów z rodzicami przy świątecznym stole, i że zostały one po prostu nagle urwane. Kaczyńska dodaje, że chciała przekazać rodzicom  jeszcze wiele spraw. Trudno jej się również pogodzić z tym, że nie może już zapytać  o nic rodziców zapytać. „Tyle rzeczy chciałabym im powiedzieć. Bo zawsze miałam wrażenie, że jeszcze zdążę” - mówi i dodaje, że do dzisiaj nosi w portfelu łuski z karpia, które mama kiedyś dała jej na szczęście.


Ł.A/Uważam Rze