Rafał Ziemkiewicz uważa, że Platformą powoduje obecnie żądza odwetu - ale czy ma całkowitą rację, to ja nie jestem pewien. Niewykluczone, że do działań popędza PO coś jeszcze.

Tylko spokój i powolne ruchy! - tak brzmi rada udzielana człowiekowi, który ugrzązł w bagnie. Rada skuteczna, o ile człowiek zachowa rozsądek i zimną krew - a całkowicie nieprzydatna, kiedy zacznie się rozpaczliwie i bez sensu miotać, co się może łacno przydarzyć pod wpływem strachu. A Platforma właśnie miota się i wykonuje ruchy nie dające się nazwać inaczej, niż rozpaczliwymi; ergo - ma pietra i to solidnego.

Wywód pewnie nieco naciągany, ale może nie tak bardzo - bo jeśli spojrzeć z innej strony, rzecz wygląda tak: PO podejmuje mnóstwo działań, jako to - blokady, manifestacje, vota nieufności, nawoływania o komisje specjalne - i różne inne; ani jedno z nich nie okazuje się choćby w małym stopniu skuteczne. Objawiana w ten sposób bezsilność na plus tej partii w żaden sposób zaliczona być nie może, więc jej okazywanie i to w trybie ciągłym jest żywotnym interesom PO przeciwne; to aktywność nierozsądna i rozpaczliwa; jak nic - miotanie się w bagnie. I tylko tak ją można tłumaczyć, że jest podejmowana pod wpływem strachu ( o brak rozumu nie chcę tam nikogo posądzać) - i to nie byle jakiego, a takiego, jaki w swoim czasie wynalazł bożek Pan, bo właśnie lęk paniczny coś w tym wszystkim wyjaśnia: lęk o możliwe konsekwencje tego, co się wcześniej robiło (a co się robiło, to my tylko w części wiemy) - i o to, że może do władzy nie da się już wrócić, a się przywykło. Jak żyć?!

Napisało się - "lęki opozycji", a cały czas mowa o Platformie - i chyba słusznie, bo taka Nowoczesna to chyba niczym się nie przejmuje; będące jej główną siłą panie kopią tunel między Szczecinem i Świnoujściem, walczą z dyktaturą kobiet, liczą do stu milionów i nie boją się niczego, a śmieszności - najmniej. A w Platformie oprócz strachu ogarniającego całość czają się jeszcze lęki osobiste - takie małe straszki czy obawki. Grzegorz Schetyna, na przykład, boi się Tuska i żeby pokazać, że jest inaczej - nie spotyka go na dworcu. A Ewa Kopacz - odwrotnie: Tuska się nie lęka, ale boi się o niego i dlatego zachęca, żeby go wspierać w trudnym momencie. Jakiż to trudny moment - zeznawanie w charakterze świadka? Chyba, że była pani premier wie o czymś niedostępnym dla nas - o czymś, co rychło mogłoby świadka zmienić w oskarżonego; czy Tusk jest tego świadom i też się boi? Na tym tle zaskakująco ze swoimi lękami wypada poseł Szejnfeld, który powiada: - boję się, że ten program (chodzi o 500+) skończy się z odejściem PiS. Logicznym następstwem odejścia PiS powinno by być przejęcie władzy przez PO; tego się jeden z filarów tej partii boi i w dodatku wbrew swojemu szefowi, zamierzającemu ten program ciachnąć, tak się troszczy o dzieci? - ciekawe.

Kiedyś w powszechnym i codziennym użyciu było powiedzenie: - bój się Boga! - służące napominaniu skręcających w złą stronę. Teraz mocno straciło na popularności, a wśród lęków Platformy z pewnością nie znajdzie się takiego, który przez to napomnienie mógłby być wywołany. I jeszcze jedno: to w końcu kto ma rację - Ziemkiewicz, czy ja? A może obaj: to żądza odwetu za strach, jaki teraz trzeba przeżywać?

Eurybiades/salon24