Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: W ubiegłym tygodniu, 10 maja Sąd Najwyższy odrzucił wniosek o kasację  w Pana sprawie. Będzie jeszcze rozpatrywana druga kasacja, w sprawie skazanego Aleksandra L., ale nie dotyczy to już Pana. Czy to definitywny koniec wieloletniej sprawy, w której usiłowano zrobić z Pana przestępcę?

Wojciech Sumliński, pisarz, dziennikarz śledczy: Tak, ta sprawa zakończyła się już definitywnie i nieodwołalnie. Po dwóch uniewinniąjacych mnie wyrokach sądowych Sąd Najwyższy zamknął tę sprawę i to już naprawdę jest jej koniec. Przynajmniej dla mnie. To był długi marsz, o którym już zawsze będę pamiętał, a który trwał prawie dokładnie dziewięć lat, od 13 maja 2008 do 10 maja 2017. Sąd Najwyższy ma jeszcze podjać decyzję w kwestii, co dalej z pułkownikiem Aleksandrem Lichockim, który w tej samej sprawie, w której ja zostałem uniewinniony, został skazany na cztery lata więzienia, bez zawieszenia.

I nie jest tak, jak podają niektóre media - ciekawe, kto wymyślił tak potworną, piramidalną bzdurę, która jest powielana? - że Lichocki przyznał się do winy i jakoby chciał iść do więzienia, no i otrzymał taki wyrok, jaki chciał otrzymać. Owszem, Lichocki przyznał się do winy, bo to był element gry ABW i Komorowskiego. Lichocki mial układ z prokuratorami, z Komorowskim i z ABW, według ktorego miał przyznać się do winy i z tej pozycji, skruszonego oskarżonego, koniecznie obciażyć winą mnie - to było najważniejsze dla prokuratorów, prezydenta Bronisława Komorowskiego i ABW.

Według zapewnień dawanych Lichockiemu przez tych ludzi i przez pozostałych bandziorów, którzy uczestniczyli w tej potwornej kombinacji operacyjnej - nikt z nich dotąd nie odpowiedział za to, co zrobili! - złożenie przez niego obciążających mnie zeznań miało mu zagwarantować to, że na sto procent Lichocki nie trafi do więzienia. Były utwierdzany w przekonaniu, że w ogóle nic mu sie nie stanie. I dlatego robił to, co robił. Proszę to zatem mocno zaznaczyć, bo dość tych klamstw i bzdur: Lichockiego zapewniano - zapewniali prokuratorzy, Komorowski i ABW - że on nawet na jeden dzień nie pójdzie do więzienia i on w to do końca wierzył i na to liczył, ba, był tego pewien.

I tylko dzięki uczciwym sędziom, dzięki temu, że przejrzeli oni tę podstępną, wyrafinowaną grę i rolę w niej Lichockiego, podjęta została decyzja o skazaniu pułkownika na więzienie, wbrew ważnym politykom i decydentom ze służb specjalnych. To przywraca wiarę w to, że są w sądownictwie uczciwi ludzie - uczciwi i profesjonalni.

Czy w takim razie Aleksander L. mimo obietnic, że nic mu nie grozi, trafi za kraty?

Na tę chwilę Lichocki jest prawomocnie skazany i powinien trafić do więzienia. Może to jeszcze zmienić Sąd Najwyższy - może, ale nie musi. Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia kwestia, na ktorą zwróciły uwagę dwa sądy orzekajace w tej sprawie, Rejonowy i Okręgowy w Warszawie: chodzi oczywiście o wyjaśnienie roli, jaką odegrał w tej sprawie prezydent Polski, Bronisława Komorowski, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - Krzysztof Bondaryk i szef Sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych, a później rzecznik rządu Donalda Tuska, Paweł Graś. Była to rola podła, to nie ulega najmniejszej watpliwości, ale proces wykazał także, że była to rola bezprawna. A skalę tego bezprawia wszystkich tych uczestników tajnej narady spiskowców powinien wyjaśnić oddzielny proces.

Pytanie tylko, czy taki proces kiedykolwiek się rozpocznie? Proces z udziałem tak "świetnego" grona łotrów, to w realiach polskich byłby precedens nad precedensy. Dlaczego? Wyjaśniam to w ksiażce pt. "ABW", która pokazuje, skąd bierze się w Polsce taka bezkarność ludzi na wysokich stołkach, jakiej nie ma chyba w żadnym kraju w Europie i nie tylko w Europie. I o to tak naprawdę tu chodzi - nie tylko o moją sprawę, bo ta dla mnie już się zakończyła, ale o to, by takie rzeczy nie miały miejsca już nigdy więcej.

Jeżeli tę sprawę zamknie się "tylko" na takim etapie, że Wojciech Sumliński jest niewinny - dla mnie to oczywiście wielka rzecz, ale chodzi o coś jeszcze: bez wyjaśnienia roli w tej sprawie ludzi, którzy ją wymyślili i realizowali, to będzie to sukces połowiczny. To będzie oznaczać, że jest pozwolenie na bezkarność i podobne działania w odniesieniu do innych niewinnych ludzi przez bandyckich politykow, prokuratorów i funkcjonaruszy służb specjalnych. Jednym zdaniem: z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością w przyszłości inni nieszczęśnicy będą musieli przejść podobną do mnie drogę.

Czy widzi Pan, oprócz poniesionych szkód osobistych, materialnych, psychologicznych i rodzinnych - jakiś ukryty sens, cel, czy to co Pan przeszedł może przekuc się, mimo wszystko, na jakiś pozytywny rezultat?

Widzę sens w tej sprawie, w tych dziewięciu latach tułania się po sądach, prokuraturach, delegaturach ABW i komisariatach policji - nawet w tym wszystkim strasznym, co mnie spotkało, widzę sens. Ale tylko o tyle, o ile ta sprawa rzeczywiście przyczyni się do pomocy innym - choćby w taki sposób, że ja przeszedłem tę drogę po to, by inni ludzie nie musieli przechodzić podobnej. Aby tak się jednak stało, to rola spiskowców - bo to co zrobili, sąd nazwał spiskiem – czyli rola Komorowskiego, Bondaryka, Grasia, Tobiasza, Lichockiego i innych, musi zostać wyjaśniona do samego końca. Bez tego wyjaśnienia trudno będzie tak do końca nazwać tę historię pełnym sukcesem.

Czy sądy są na to gotowe, by uczciwie zająć się tą sprawą? Czy prokuratura jest na to gotowa, żeby postawić zarzuty?

Jak mówiłem, wydarzeniem bez precedensu byłoby pociągnięcie do odpowiedzialności karnej byłego prezydenta Polski, zwłaszcza w tak ważnej sprawie. Prezydenta, ale także byłego szefa ABW i takiego polityka jak Graś, dziś ważnego przecież urzędnika unijnego. Jeżeli jednak mamy skończyć z państwem orwellowskim, w którym są równi i równiejsi, tylko budować państwo, w którym prawo znaczy prawo, to takie sprawy powinny być wyjaśniane do samego kańca.

Innymi słowy - ta sprawa, choć dla mnie zakończona, powinna mieć swój ciąg dalszy i myślę, że każdy kto tę sprawę śledził, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Jest w tej sprawie jednakowoż jeszcze inne pytanie: dlaczego media "położyły" na tej historii tak wielką zmowę milczenia? Przypomnę tylko - położyły zmowę milczenia na sprawie bezprecedensowej, jakiej nie było dotąd w historii Polski, sprawie z udziałem urzędującego prezydenta kraju, kilku premierów z Janem Olszewskim na czele, wielu ministrów i ważnych polityków, takich jak Antonii Macierewicz i dokładnie wszystkich szefów służb specjalnych, wojskowych i cywilnych.

Głośno było o tej historii tylko wtedy, kiedy wyprowadzano mnie w kajdankach i przez następne miesiące, ale potem, gdy to wszystko zaczęło się prokuratorom, Komorowskiemu i ABW "sypać", gdy na wierzch zaczęła wychodzić prawda, niczym podszewka spod kurtki - natychmiast to wyciszono i położono na tym zmowę milczenia, dokładnie tak, jakby tej sprawy nigdy nie było. I w jakiejś mierze tak jest do dziś - oczywiście nie do tego stopnia, jak wcześniej, ale wiele osób wciąż nie rozumie, jak bezprecedensowa była to historia.

Czy to nie hańba, że politycy z takimi podejrzeniami nadal brylują na salonach, liczą się z nimi inni politycy a media zapraszają na wywiady?

W normalnym kraju, gdyby miała miejsce podobna sprawa, w której tak ważną i tak podłą rolę odegrał prezydent kraju oraz inni poltycy i gdyby wyszły na światło dzienne tak potężne machlojki szefów służb specjalnych, wszystko zostałoby pokazane od początku do końca, a autorzy takiej bandyckiej prowokacji byliby skończeni, a może nawet za kratami. W Polsce tymczasem Komorowski wciąż ma się dobrze i wielu uważa go za autorytet moralony. Niebywałe.

Teraz były prezydent ma nawet swój instytut i przez wielu uznawany jest za eksperta,w mediach traktowany jest niemal z nabożną czcią.

I to własnie jest niepojęte.  Z konsekwencją godną być może lepszej sprawy powtarzam, i będę powtarzał, że czekam na ten moment, aż Pan Bronisław Komorowski stanie się Bronisłwem K., bo zasłużył na to jak mało kto. Staram się nie tracić nadziei, że taki dzień nadejdzie. I zrobię wszystko, by tak się stało - jeżeli nie z innych przyczyn, to choćby tylko po to, by nikt inny nie musiał już odbywać podobnie koszmarnej drogi, jaką odbyłem ja.  

Dziękuję za rozmowę