Dwa tygodnie temu udzieliłem wywiadu portalowi Defence24 (vide link poniżej). W trakcie długiej rozmowy o polskiej polityce zagranicznej zahaczyliśmy o pozornie poboczny wątek, który wydaje mi się jednak zupełnie kluczowy. Chodzi mianowicie o to, że polska polityka (nie tylko zresztą zagraniczna) to niezmiennie operowanie na poziomie ogólnych deklaracji, wielkich planów, historycznych koncepcji i przełomowych wizji. A w realu pustka, bylejakość, konformizm i brak jakiejkolwiek wizji.

Dwa tygodnie temu brałem udział w grze wojennej i na końcu gen. Breedlove, który tą grą dowodzi, zapytany o to, czego nauczył się podczas swojej kariery wojskowej powiedział: "If you can write down a strategy in simple words, you've got one. If you can't, you ain't got one". Otóż polskiej strategii na Wschodzie nigdy nie zapisano prostymi słowy, ona była zawsze niezwykle mądra i to różni naszą strategię od niemieckiej i każdej innej. Kiedy ja czytam te nasze super mądre opracowania na temat polityki wschodniej, które są podlane jakąś nieprawdopodobną filozofią i głębią intelektualną, z której nic nie wynika to myślę sobie, że piszą je czystej wody teoretycy. Niemieccy ambasadorowie zajmują się na co dzień tym, żeby zorganizować kupno jakiejś firmy albo zorganizować wizytę ministra. Nasi ambasadorowie piszą bardzo mądre rzeczy, ale nie znają nikogo w Administracji Prezydenta, za to niezmiennie grają (czasem są, ale też nie zawsze) intelektualistów. Niemieccy ambasadorowie, jeśli już są intelektualistami, to po godzinach pracy.

Witold Jurasz

Facebook

***

Witold Jurasz pytany, co trzeba zmienić w polskiej polityce wschodniej, odparł:

"Mniej wizji, a więcej konkretów. Kanclerz Helmut Schmidt powiedział: "Jak masz wizję, idź do lekarza" i to było prawdzie wówczas, w sytuacji stabilnego otoczenia międzynarodowego. Jeśli wówczas kanclerz Niemiec powiedział coś takiego, powstaje pytanie, czy w sytuacji tak dużej niestabilności można mieć inne podejście. Uważam, że nie można. Jeżeli polityka, która nas otacza to jest zestaw zmiennych, to dalekosiężną wizję można skonstruować, jeśli zna się te zmienne lub też ma się na nie wpływ. Otóż my ani nie możemy ich określić, ani nie mamy na nie wpływu.

Uważam, że powinniśmy mieć kilka wizji i grać kilka scenariuszy jednocześnie. Oczywiście cudów nie będzie - nie mamy i nic nie wskazuje, byśmy mieli mieć wschodni wektor polityki zagranicznej, co oczywiście ogranicza nasze pole manewru. Ale też nie jest tak, że w ogóle nie możemy grać - np w regionie. Nie chcę też powiedzieć, że należy sprowadzić politykę zagraniczną do poziomu taktycznego, ale kiedyś spytałem wiceministra spraw zagranicznych Rosji, dlaczego oni skupiają się na poziomie taktycznym a nie strategicznym. "Ależ nieprawda" - powiedział - "my mamy strategię. Ale wie Pan, strategia to jedno, a dyplomacja zajmuje się taktyką. Recz polega na tym, że wy nie schodzicie z poziomu strategii, tworzycie ją i już na niej zostajecie. Natomiast my odnosimy jedno taktyczne zwycięstwo. Wy powiecie, że to tylko jedno zwycięstwo, ale potem my odnosimy pięć taktycznych zwycięstw, a potem dziesięć kolejnych. I na końcu Wasz strategia przestaje mieć znaczenie”.

O ile za czasów Platformy negatywny był brak jakiejkolwiek wizji, o tyle teraz mamy do czynienia z wizjonerstwem, które jest również niedobre. A cała sztuka polegałby na tym, żeby przyjąć do wiadomości niepewność tego świata, ale nie w formie deklaratywnej. To musi znaleźć wyraz w sposobie działania".

Całą rozmowę przeczytasz na łamach portalu Defence24.pl

kk/defence24.pl, Facebook