Fronda.pl: Jarosław Kaczyński powiedział dziś, że „Polskie sądownictwo to jeden gigantyczny skandal i trzeba z nim skończyć”. Podziela Pan tę opinię?

Witold Gadowski, publicysta: Wspomnę na początek proces, który miałem kiedyś z aferzystami z firmy Bioferm, pierwszej piramidy finansowej w Polsce. Wtedy, po długim procesie, w którym zeznawało kilkudziesięciu świadków przedstawionych przeze mnie na poparcie tego co napisałem, sąd orzekł, że jestem winny zniesławienia tych ludzi. Intencją postępowania nie było to, czy napisałem prawdę, ale to czy miałem intencję zniesławienia. Sąd orzekł, że w tej intencji napisałem swój artykuł. Wtedy zrozumiałem, że polski wymiar sprawiedliwości to bardzo ciekawe państwo w państwie. Polski wymiar sprawiedliwości jest chory. Jest chory na uznaniowość, układy i korupcję. Postawa Sądu Najwyższego i pani sędzi Gersdorf tylko obrazuje stan tej choroby. To co powiedział Jarosław Kaczyński jest nazwaniem patologii, która funkcjonuje od kilkudziesięciu lat w Polsce.

Prawnicy tworzą według Pana kasty?

Tak jest, prawnicy tworzą kasty. Młodzi prawnicy i dobrzy prawnicy nie boją się niczego, bo wiedzą jaki jest ich poziom wiedzy i jak pojmować pewne zjawiska. Natomiast kliki prawnicze, Ci którzy mają zwapniałe głowy, którzy nigdy się nie rozwijają i znają tylko prawo socjalistyczne i wyrywki nowego prawa, boją się. Boją się utraty nienależnych im przywilejów. Starsze pokolenie zwłaszcza sędziów jest mocno zdemoralizowane. Chociażby wprowadzenie obligatoryjnego nakazu ujawniania majątków sędziów jest konieczne. Wtedy okaże się, że sędziowie, którzy zarabiają trochę lepiej niż średnia krajowa, żyją jak nababowie, a nie potrafią się z tego rozliczyć. Tu tkwi też źródło ich stronniczości.

To o czym Pan mówi to efekt nieprzeprowadzenia gruntownych zmian po 1989 roku?

Oczywiście, że tak. Nigdy nie przeprowadzono lustracji środowiska sędziowskiego. Nie przeprowadzono lustracji profesorów, którzy wykładają prawo i tworzą to środowisko. Stąd też wielu agentów komunistycznych do dziś zaśmieca umysły młodych ludzi studiujących prawo. Ci, którzy funkcjonują w sądach jako klany rodzinne, wzmacniają układy trwające drugie pokolenie.

Przede wszystkim, istotnym jest, by zaufanie obywateli do sądów było większe. Jest to przecież zaufanie do państwa. Trzeba tak naprawić sądownictwo, by obywatele czuli, że mają do czynienia z ludźmi o nieposzlakowanej reputacji, o wysokiej moralności i nieprzekupnymi. To oczywiście na razie marzenie. Myślę, że taki stan jest możliwy do osiągnięcia, ale wtedy, gdy wypleni się chwasty, czyli tych, którzy przetrwali od czasów PRL i ich rodziny.

Dziękujemy za rozmowę.