- Nie jesteśmy w stanie sprowadzić 80 Polaków z terenu ogarniętego wojną, a godzimy się na przyjęcie wielu tysięcy imigrantów z państw arabskich – mówi poseł Elżbieta Witek, rzecznik PiS.

UE ma przeznaczyć dodatkowy miliard euro na obozy dla uchodźców znajdujące się na Bliskim Wschodzie. Wcześniej o wsparciu obozów mówił w sejmie Jarosław Kaczyński.

Mówiliśmy o solidarności europejskiej, czyli o naszym wkładzie. Chcemy być solidarni i razem z innymi państwami dołożyć swoją część. To chyba 4 proc. PKB. Czy to jest ta sama kwota, o której zdecydowała Bruksela, tego nie umiem powiedzieć. Natomiast rzeczywiście chodziło o to, żeby Unia Europejska solidarnie - a więc i Polska - przekazała część środków na to, żeby warunki życia dla uchodźców były godne i żeby pomóc im tam na miejscu.

To niewątpliwie będzie pomoc dla ludzi mieszkających w obozach. A czy wpłynie to na samą migrację do Europy?

Patrzymy na to, co mówią sami Syryjczycy - ci biedni, których nie stać na podróż. Tutaj przyjechali ci, których było stać. Trzeba było za to zapłacić duże pieniądze, stąd handel ludźmi okazał się dla przemytników bardziej intratnym zajęciem niż handel czymkolwiek innym. Biedni, którzy rzeczywiście nie mieli na przyjazd to kobiety z dziećmi. Dzisiaj jedna z młodych dziewczyn zadała mi pytanie: pani poseł, widzę tu w większości dorosłych, będących w pełni sił mężczyzn. Jak to jest, oni zostawili swoje żony i dzieci i przyjechali tutaj? Jak ich ocenić? W związku z tym my mówimy tak: trzeba pomóc tam na miejscu, bo pomoc tam jest potrzebna. Sami Syryjczycy, ci biedni, uciekający przed wojną mówią, że nie chcą być w Europie, bo ich dom rodzinny jest tam. Tam jest ich świat. Oni chcą zakończenia wojny. Natomiast ci, którzy tu w tej chwili przyjeżdżają, to w większości są imigranci ekonomiczni, którzy chcą poprawić swój byt.

PiS, choćby Beata Szydło dziś w RMF, krytykuje zachowanie polskiego rządu, który zgodził się na decyzje, które zapadły w Brukseli. Czy cofniecie je, jeśli wygracie wybory?

Przypomnę, co mówił Jarosław Kaczyński w sejmie: tanio sprzedaliśmy część swojej suwerenności. Zależało nam, i jest to zapisane w prawie unijnym, żeby w kwestiach polityki migracyjnej decydowały państwa narodowe, a nie instytucje unijne. Stało się niestety tak, jak przewidywaliśmy - decyzje za nas podejmować będziemy nie my, tylko Unia Europejska. Polska się na to zgodziła w Brukseli. Źle się dzieje. To otwarcie furtki, by kiedyś być może podobnie było w innych kwestiach. Nie tylko w sprawie kolejnych fal uchodźców, bo my ich nie zatrzymamy, skoro przyjeżdżający mówią, że są tak zdeterminowani, że żadne mury i zasieki ich nie zatrzymają. To bardzo groźny precedens, bo może on oznaczać, że także w innych ważnych kwestiach to Bruksela będzie podejmowała za nas decyzje, a nie my. To jest utrata części suwerenności. Wbrew naszej woli, bo Polacy w większości wypowiadają się przeciwko takiej polityce ściągania imigrantów. Zwłaszcza, że jest ogromny chaos informacyjny, a liczby, na które Polska się zgadzała zmieniały się z każdym dniem. Pani premier powiedziała, że zgodziła się na 2 tys., potem rzecznik rządu powiedział, że przyjmiemy wszystkich, którzy do nas przyjadą, padały kwoty 10 tys. i 12 tys. Nie mówienie Polakom całej prawdy jest fatalnym błędem. Polacy powinni wiedzieć, na co rząd polski ostatecznie się zdecydował. Chodzi zatem o to, że to nie my podjęliśmy suwerenną decyzję. My jako Prawo i Sprawiedliwość mówiliśmy, że tym, którzy uciekają przed wojną - kobietom i dzieciom, bo to oni są najbardziej zagrożeni - trzeba pomóc. Ale nad tą falą, którą teraz mamy Europa nie jest w stanie zapanować. A czy jest nad nią w stanie zapanować Polska? Mamy naprawdę uzasadnione wątpliwości, bo nie uzyskaliśmy żadnych odpowiedzi na pytania, które zadawaliśmy. Parę dni temu przedstawiciel Polaków ze wschodu apelował: w Mariupolu jest 80 osób z Kartą Polaka. Tam się toczy wojna. Tamtejsi Polacy prowadzą korespondencję z polskim rządem, błagając, żeby mogli tu przyjechać. Nasi rodacy. Słyszymy odpowiedź od rządu, że władze monitorują, co się dzieje w Mariupolu, jeśli będzie zagrożenie, to wtedy ściągną Polaków. To co, mamy czekać, aż oni tam będą ginąć? Nie jesteśmy w stanie sprowadzić 80 osób, Polaków z terenu ogarniętego wojną, a godzimy się na przyjęcie wielu tysięcy imigrantów z państw arabskich.

Wiceminister SZ Rafał Trzaskowski mówił, że sytuacja w Mariupolu jest stabilna.

No to trzeba zobaczyć zdjęcia, jak stabilna ona jest. Mamy czekać na nieszczęście? Wojna w Syrii nie toczy się od dzisiaj. Toczy się od 4 lat. A fala uchodźców powstała teraz. Czegoś takiego wcześniej nie było. Unia Europejska miała dużo czasu, żeby się przygotować i żeby reagować. Czy mamy zapomnieć o Polakach ze wschodu?

Francja zapowiedziała naloty na Państwo Islamskie. Inne kraje UE być może powoli przymierzają się do zwiększenia militarnej obecności w tamtej części świata. Czy gdyby to nastąpiło, Polska powinna brać udział w interwencji?

Na ten temat się nie będę wypowiadała, bo to są sprawy zbyt poważne. Nie mamy na ten temat wiedzy. O czym się rozmawia i czy Polska bierze w tych rozmowach udział, to wie tylko rząd. Po to m.in. była prośba o spotkanie z panią minister Piotrowską. To są zbyt poważne i daleko idące sprawy, żebym w tej chwili udzieliła na ten temat komentarza.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor