Według mojej wiedzy, analiza, która ukazała się we wczorajszej "Rz" powstała kilka tygodni temu, zanim jeszcze rozpoczęła się cała awantura o Węgry, zanim Komisja Europejska zaczęła stosować taką, a nie inną politykę wobec tego kraju i zanim rozpętało się coś, co dziś już można nazwać atakiem na Węgry.

 

Autorzy artykułu (Krzysztof Bosak, Łukasz Czernicki – red.) piszą, że wprawdzie doceniają polityczny wysiłek dokonany w pewnym zakresie przez Victora Orbana, ale podstawowym zarzutem, jaki stawiają pod jego adresem jest to, że nie kontroluje kosztów i nie tnie wydatków. A to jest zawsze politycznie bardzo trudne. Co więcej, autorzy podkreślają, że państwo, które żyje ponad stan, ponad swoje możliwości finansowe, traci po dłuższym okresie możliwość prowadzenia podmiotowej polityki.

 

Niemniej, są takie kwestie podnoszone przez Orbana, z którymi nie można się nie zgadzać, zaś autorzy artykułu niestety się nad nimi nie pochylili. Reformy Orbana nie są lewicowe. Premier Węgier wprowadził 15 procentowy podatek liniowy, doprowadził do tego, że rodzina węgierska, która ma trójkę dzieci nie zapłaci ani forinta podatku dochodowego. De facto, podatek dochodowy w chwili obecnej jest podatkiem, który płacą te rodziny, które nie decydują się na wychowywanie dzieci. Orban zdecydował się wreszcie na opodatkowanie podatkiem obrotowym podmiotów, które do tej pory faktycznie nie płaciły podatku dochodowego.

 

Niemniej, sytuacja finansów publicznych, którą widzieliśmy po dwóch kadencjach rządów socjaldemokratów węgierskich była tak fatalna, że musiała spowodować bardzo niekorzystne dla obywateli decyzje w zakresie podnoszenia podatku VAT.

 

To jest właśnie to, co autorzy tekstu zarzucają Orbanowi - że podnosi podatki od konsumpcji, zamiast starać się zapanować nad wydatkami, nad stroną wydatkową budżetu. Nie uwzględniają jednak tego, że stara się prowadzić podmiotową politykę, bardzo wiele robi w kwestii polityki prorodzinnej. Uznał na przykład, że podmiotem prawa podatkowego jest dziecko od poczęcia, a nie od momentu narodzenia. To zmiany innowatorskie na skalę światową.

 

Solidaryzuję się dosyć mocno z Victorem Orbanem i przyznam szczerze, że bardzo zadziwiłem się tekstem, który ukazał się we wczorajszej "Rz". Przy dobrych intencjach autorów, zwracanie uwagi, że Orban robi za mało, jest nieracjonalne i wpisało się, albo raczej zostało wpisane przez redaktorów "Rz", w faktyczną nagonkę na rząd węgierski. Przypomina to nagonkę, która miała miejsce w latach 2005-2007 na rząd Jarosława Kaczyńskiego.

 

Not. eMBe

 

Tekst K. Bosaka i Ł. Czernickiego można przeczytać tutaj