Kapłanom nie podoba się, że wiele osób przed świętami kupuje opłatki tam, gdzie im wpadną w oko w trakcie zakupów – pisze "Rzeczpospolita". Księża przypominają, że opłatek powinno kupować się w zakrystii a nie w supermarkecie.
Trudno się dziwić widząc, jak ubrani na biało osobnicy z doczepionymi skrzydłami z plastiku proponują w centrach handlowych "promocyjne" opłatki, czasami na przemian z kartami telefonicznymi.
– Nie uchodzi wrzucać opłatków do koszyka, w którym leży już świnina – mówi Alojzy Orszulik, biskup senior diecezji łowickiej, który rozmawiał z "Rzeczpospolitą". Dodaje, że handlowcy stosują różne zabiegi marketingowe, które mają przyciągnąć klientów, a w parafiach opłatek można otrzymać za "co łaska".
Handel od dawna rabuje symbolikę świąt - uważa ks. Jan Słomka, prof. Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego ale - jego zdaniem - nie ma sposobu, by to powstrzymać. Można natomiast uświadamiać ludziom różnicę. – Opłatek w sklepie i kościele jest taki sam, ale nie ten sam. Różnica leży w tradycji i symbolice. Gdy przyjmujemy go od wysłanników parafii, dajemy znak swojego związku duchowego ze wspólnotą w wierze.
Opłatek – symbol miłości, przebaczenia i pojednania – pojawił się w czasach pierwszych chrześcijan. Po łacinie nazywano go "oblata", czyli chleb lub dar ofiarny. Dzielono się nim podczas spotkań wspólnot działających w ukryciu. Zanikł w średniowieczu, pozostając wigilijnym zwyczajem w Polsce, na Litwie czy Ukrainie. W XIX w. opłatek był ozdobą świątecznego drzewka. W czasach rozbiorów i wojen łamanie się nim było nie tylko manifestem wiary, ale też patriotyzmu.
Powstające z mąki i wody opłatki wyrabiane są najczęściej w żeńskich klasztorach albo w wyspecjalizowanych firmach. Pod koniec roku ich produkcją zajmują się nawet niektóre piekarnie. W wielu domach do dziś wypieka się je własnoręcznie.
AJ/Rz
Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »