W niedzielę o godz. 10:59, na zaledwie kilkadziesiąt sekund przed dwiema minutami ciszy, podczas których oddaje się tego dnia masowo na Wyspach Brytyjskich cześć poległym żołnierzom, kierowca taksówki, swą odważną i zdecydowaną postawą  udaremnił zamach terrorystyczny, w którym mogły zginąć nawet setki osób.

Jak poinformował "Daily Mail" pasażer-terrorysta chciał początkowo jechać pod katedrę, gdzie odbywały się miejskie obchody Dnia Pamięci, na których zgromadziło się ponad 2 tys. osób. Taksówka utknęła jednak w ulicznym korku, więc mężczyzna nagle zmienił zdanie i poprosił o to, by zawieźć go jednak do leżącego ok. 1,5 km od katedry szpitala kobiecego.

Zachowanie pasażera wzbudziło podejrzenia u wiozącego go taksówkarza - David Perry, który miał też dostrzec ładunek wybuchowy przewożony przez mężczyznę. Gdy tuż przed 11.00 samochód dotarł przed szpital kobiecy w Liverpoolu, kierowcy udało się zamknąć od środka przewożonego przez siebie terrorystę, a sam wybiegł z pojazdu, który krótką chwilę potem eksplodował.

W wyniku eksplozji samochodu niedoszły zamachowiec zginął na miejscu. A taksówkarz, który być może uratował swą odważną postawą życie setek ludzi „doznał kilku obrażeń, poparzeń, został pokaleczony odłamkami i ma pęknięte bębenki w uszach, ale nic mu nie jest — jak zrelacjonował "The Sun" przyjaciel kierowcy, Billy Darwin. Zbierane są pieniądze na odkupienie taksówkarzowi pojazdu, który w wyniku wybuchu został kompletnie zniszczony.

 

ren/Daily Mail, The Sun, Twitter