"Prezydenci USA, wszystko jedno z której partii, zawsze wyżej od relacji z sojusznikami postawią bezpieczeństwo swoich rodaków. A jeśli dbanie o to bezpieczeństwo zbiega się jeszcze z dbaniem o własne notowania wyborcze, nikt i nic poza granicami USA nie powstrzyma prezydenta"-pisze Bartosz Węglarczyk w swoim artykule na portalu Onet.pl. 

Dziennikarz ocenia, że w tle decyzji prezydenta Donalda Trumpa o pozostaniu w kraju, a co za tym idzie- odwołaniu wizyty w Polsce, faktycznie stoi polityka- jednak nie polska, ale amerykańska. Jak pisze Węglarczyk, sam przeżył kilka huraganów w różnych stanach USA i widział, jakie niosą za sobą zniszczenia i ile ludzkich cierpień. 

"Obowiązkiem prezydenta i władz USA jest pomóc ludziom przygotować się na uderzenie huraganu i skoordynować ewentualną akcję pomocową"-wyjaśnia publicysta w komentarzu zatytułowanym "Trump nie w Polsce. Nawet gdy natura pokonuje politykę, to i tak wygrywa polityka". 

"Huragan Dorian zagroził m.in. Portoryko, amerykańskiemu terytorium na Karaibach. Gdy w 2017 r. w Portoryko uderzyły huragany Irma i Maria, Trump kpił z tamtejszych władz i stwarzał wrażenie, jakby mu nie zależało na losie Portorykańczyków. Co więcej, oskarżał portorykańskie władze o wyolbrzymianie zniszczeń w celu wyciągnięcia większych pieniędzy z budżetu państwa, a gdy okazało się, że zginęli tam ludzie, Trump narzekał, że to Demokraci przesadzają z opisem tragedii, by zaszkodzić jego notowaniom"-wspomina Bartosz Węglarczyk.

Dziennikarz podkreśla, że wówczas Trump spotkał się z falą krytyki w mediach, również tych zazwyczaj mu przychylnych. Można zatem przypuszczać, że dwa lata później, w obliczu potężnego huraganu, zamierza pokazać, że poważnie podchodzi do swoich obowiązków. Tym bardziej, że wybory prezydenckie w USA już za nieco ponad rok. 

Jak pisze Węglarczyk, decyzji prezydenta Stanów Zjednoczonych nie powinniśmy za to traktować ani jako zniewagi wobec polskiego rządu, ani wobec polskich obywateli.

"Prezydenci USA, wszystko jedno z której partii, zawsze wyżej od relacji z sojusznikami postawią bezpieczeństwo swoich rodaków. A jeśli dbanie o to bezpieczeństwo zbiega się jeszcze z dbaniem o własne notowania wyborcze, nikt i nic poza granicami USA nie powstrzyma prezydenta. I słusznie, tak powinno być, wymagajmy tego samego od naszych polityków"-podkreśla autor komentarza na Onecie. Dziennikarz ocenia, że bez Trumpa polskie obchody 80.rocznicy wybuchu II wojny światowej wzbudzą mniejsze zainteresowanie amerykańskich mediów i politycy PiS zapewne czują się zawiedzeni, gdyż "zabraknie zdjęć z prezydentem USA do wykorzystania w zaczynającej się kampanii wyborczej", jednak ci, którzy nie mieli zamiaru ugrywać żadnych politycznych korzyści na wizycie Donalda Trumpa mogą cieszyć się z wizyty jego zastępcy, Mike'a Pence'a, jednak najważniejsze jest to, że "pochylając w niedzielę głowę przed bohaterstwem naszych przodków walczących na wszystkich frontach II wojny światowej" możemy radować się z wolności i zwiększającej nasze bezpieczeństwo obecności w sojuszach takich jak NATO czy UE-konkluduje dziennikarz Onetu.

yenn/Onet.pl, Fronda.pl