Był kiedyś taki dowcip o Żydzie Icku, który zobaczył jak jego kumpel, ortodoksyjny Mosiek kupuje antysemickie broszury. Zaszokowany Icek pyta się Mośka, po co mu taka antyżydowska propaganda. Na to Mosiek mówi, że on sam jest biednym Żydem, nie ma kasy, żonę ma wredną, głupią, starą i brzydką, dzieci po matce odziedziczyły charakter, rozum i urodę, więc by podnieść się na duchu, musi poczytać o tym, jak to się Żydom powiodło w życiu i rządzą światem.

Na tej samej zasadzie katolik (którego żona i dzieci są mądre i śliczne), choć dzięki PiS jest przekonany o marginalizacji katolików w Polsce, może podnieść się na duchu czytając artykuły z lewicowych portali o tym, jak to Kościół rządzi Polską, oraz teksty lewicowych publicystów, z których wynika, że lewica kończy marzenia o podporządkowaniu sobie Kościoła, bo nawet w moderniście ukrywa się katolicki fanatyk.

Na stronie „Krytyki Politycznej” ukazał się tekst „Do kochanych katolików od »przyjaciela ateisty«” autorstwa Adama Leszczyńskiego (członka zespołu „Krytyki Politycznej”, w latach 1994-2017 współpracownika, dziennikarza, a potem publicysty „Gazety Wyborczej”, współzałożyciela portalu OKO.press), w którym lewicowy publicysta stwierdza, że „nie ma żadnego »Kościoła otwartego«. Wystarczy odrobinę poskrobać, żeby z kulturalnego i pełnego ogłady katolickiego intelektualisty zeszła politura. I klerykał, i „otwartysta” chcą tego samego. Ci pierwsi są tylko bardziej szczerzy od drugich”.

Przejawem fanatyzmu katolickiego ukrytego w moderniście ma być przedrukowany z „Więzi” w „Gazecie Wyborczej” artykuł Jerzego Sosnowskiego, w którym modernistyczny publicysta broni biskupa Tadeusza Pieronka, pomimo że lewica wypomina zmarłemu biskupowi „homofobiczne i antysemickie wypowiedzi”. Zdaniem lewicowego publicysty to, że „biskup nie znosił PiS” to zdecydowanie za mało.

Co bardziej wstrząsające do lewicowego publicysty jego modernistyczny kolega „robi to samo, co z upodobaniem uprawiają publicyści z „Frondy” czy „Naszego Dziennika”: narzeka, że Kościół jest dziś biedny, atakowany i ciemiężony przez wojujący ateizm”. Dla lewicowego publicysty „pogląd tak absurdalny — zwłaszcza w Polsce, gdzie politycy wszystkich opcji kładą się przed biskupami krzyżem, sypiąc im za pazuchy szczodrze publiczne pieniądze”.

Lewicowy publicysta kreowanie Kościoła na ofiarę uznaje za absurd, który „nie zasługuje na polemikę”. Takie absurdalne prokościelne tezy modernistów, zdaniem lewicowego publicysty świadczą o fatalnym stanie „umysłu formacji intelektualnej, do której Sosnowski należy”.

By uświadomić grozę rzekomego katolickiego terroru, lewicowy publicysta stwierdził, że „już w roku 391 cesarz Teodozjusz zakazał »kultów pogańskich« i rozkazał zniszczyć pogańskie dzieła zgromadzone w Bibliotece Aleksandryjskiej. Potem było — bagatela — kilkanaście wieków, w których czasie mieliśmy walkę papieży z cesarzami o prymat, inkwizycję, stosy, krucjaty, prześladowania naukowców głoszących poglądy niezgodnych z doktryną, indeks ksiąg zakazanych i inne takie rzeczy. Było ich wiele”.

Do zbrodni Kościoła lewicowy publicysta zaliczył też, to, że „przez cały wiek XIX i dobrą część następnego pracowicie i wytrwale potępiał socjalizmy i modernizmy. Sprzymierzał się też z najbardziej ponurymi reżimami, jeśli tylko utrwalało to jego wpływy. Także świeckiej władzy papieże nie zrzekli się sami, ale zostali jej pozbawieni przemocą przez państwo włoskie w 1870 r. Na znak protestu zamknęli się potem na kilkadziesiąt lat w Watykanie. Indeks ksiąg zakazanych, nawiasem mówiąc, funkcjonował jeszcze po II Wojnie Światowej”.

Według lewicowego publicysty „tolerancja Kościoła wobec niewierzących [...] Została wymuszona, wymęczona, wyrwana z gardzieli, przez stulecia, powoli, krok po kroku. Była efektem politycznej wojny, przegranej, w której Kościół zawsze bronił najdrobniejszego skrawka swojej świeckiej władzy”.

W swoim artykule lewicowy publicysta uznał modernistów za cynicznych kłamców i manipulatorów, i odrzucił ich przyjaźń, stwierdzając, że „przyjaźnię się tylko z ludźmi, którzy nie próbują mnie oszukiwać. Najpierw, kochani katolicy, porozmawiajmy uczciwie. Nad przyjaźnią potem się zastanowimy”.

Jan Bodakowski