W ubiegłym roku szkolnym było ponad 400 wypadków więcej niż w roku 2012/13. Rok szkolny zamknął się liczbą 71,6 tys. takich zdarzeń. – czytamy w gazecie. Kontrole Państwowej Inspekcji Pracy nie poprawiły sytuacji. Ministerialny program „Bezpieczna i przyjazna szkoła” również nie przyczynił się do zwiększenia bezpieczeństwa. Rodzice coraz częściej występują o odszkodowania w sądzie.

44 uczniowskie wypadki skończyły się śmiercią dziecka. W zestawieniu z poprzednim rokiem szkolnym to trzykrotny wzrost. Dla porównania: w budownictwie zginęło rok temu 70 osób, a w górnictwie – 18 osób.

Najwięcej, 44 tys. wypadków, przydarzyło się dzieciom na lekcjach wf. Drugą kategorią są przerwy międzylekcyjne.

Przyczyny wypadków dyrektorzy szkół muszą raportować do MEN. Jako najczęstszą wskazują nieuwagę dzieci. Bardzo rzadko szukają jej w nieodpowiednim nadzorze nad uczniami.

W ubiegłym roku sąd orzekł, że gmina Niegowa (woj. świętokrzyskie) musi zapłacić 800 tys. zł odszkodowania za wypadek podczas wycieczki szkolnej. Sprawa sięga 2003 r. Dzieci brały udział w spływie Dunajcem. Tratwa, którą płynęły, wywróciła się, a jeden z uczniów, wskutek podtopienia i niedotlenienia mózgu, został sparaliżowany. Aby spłacić zobowiązanie, radni Niegowy zdecydowali o zaciągnięciu kredytu.

Na niedostateczny nadzór nad uczniami wskazały prowadzone przez PIP kontrole. W 2013 r. inspekcja wydała poradnik dotyczący ograniczenia liczby wypadków w szkołach.

Z ustaleń kontrolerów wynikało, że w wielu szkołach nie prowadzi się regularnych kontroli bezpieczeństwa urządzeń szkolnych, a uczniowie są zmuszeni do przebywania w pomieszczeniach o niskim standardzie sanitarnym. W wielu szkołach od lat nie były prowadzone żadne remonty.

Według MEN w ubiegłym roku szkolnym najwięcej wypadków zdarzyło się w szkołach podstawowych.

Pomyśleć, że mimo tego rząd wyrzuca do kosza ponad 1,5 miliona podpisów rodziców akcji ratuj maluchy. Niebywałe!

KZ/Gazetaprawna